Los płata figle... jeszcze dwa tygodnie temu lekarze walczyli o życie naszego psa. Dostał wstrząsu po podaniu antybiotyku. Pamiętając stratę z grudnia, nie mogłam powstrzymać łez. Prosiłam, szeptałam do jego małego wiotkiego ucha. Wydawało mi się, że nie słyszy, że tylko lekarz widzi moją walkę o niego. Dwie godziny był łapką po drugiej stronie tęczy. Wrócił, nim zdążyłam stracić nadzieje.
Dziś cieszymy się podwójnie, wychodzi z bólu, i do tego został tatą!
Sunia już wije gniazdo od kilku dni. Ma swoje miejsce, w którym odebrać mi przyjdzie psi poród. Początkowo zapadłam się w swej niewiedzy, chwilę później radością opłynęłam...
Już za miesiąc... nowe życiowe doświadczenie.
I pełny dom miłości.
Pies, który się uśmiecha... obecnie trochę starszy, ale nadal uśmiechnięty :) |