2010-08-25

"I wspinałem się po nim i trzymał mnie"

Czy wiecie, że wiśnie już rozebrały się z liści? To niemożliwe, żeby już nadciągał koniec okresu, na który czekałam osiem miesięcy... tylko maj,czerwiec, lipiec, sierpień do połowy i znowu bose stopy trzeba będzie przyodziać w skarpetki, a na ramiona zarzucić pled. Kiedy wczoraj wieczorem usiadłam na tarasie to poczułam na skórze tę nadchodzącą nieubłaganie zmianę. Chłód i zupełnie inny zapach powietrza, i gdyby nie widok wisterii, która pędzi kilka centymetrów dziennie ku niebu, po sznurkach, które jej przymocowałam, to bym już przestała wierzyć w lato.
Chciałabym mieszkać w cieplejszym kraju, gdzie mój mąż otworzyłby wymarzoną restaurację, z której wymykałby się na śniącą mu się po nocach deskę surfingową, a ja tworzyłabym dzieło wiekopomne. Tak, tak, to jego nowe gadanie i trenował nawet już raz pozycje na huśtawce ogrodowej, na którą z dziurawego węża tryskała woda. Wczuł się w rolę surfera, patrząc na niedokończony projekt "choinki". Obserwuję te jego poczynania i się zastanawiam kiedy on mi dorośnie? A sąsiedzi pewnie zastanawiają się, kiedy on zdążył zwariować? :)
Ja tymczasem wariuję po swojemu i do kawy dokładam sobie porcję poezji. Miłosza na przykład. Widzę ten jego magiczny ogród, pełen kwiatów, krzewów i ziół. Mieścił się na wzgórzu, jakby w środku lasu, a do domu schodziło się ścieżką w dół, najpierw poznając tajemnicę ogrodu, a dopiero później wyłaniały się z pomiędzy natury mury domu. Miłosz uwielbiał przyrodę, jeździł podglądać ptaki i niezmierzony pejzaż kalifornijski, który uważał za bezlitosny i okrutny, ale inspirujący. Natura była ważnym elementem jego twórczości i mówił dla mnie przyroda to czysty horror, ale piękno to zupełnie inna historia. Czuł smutek rzeki, bo wiedział, że odbijające się w niej drzewa i obłoki, nie są prawdziwymi drzewami i obłokami...
Pięknie o poezji Miłosza powiedziała Susan Sontag w filmie „Czarodziejska góra" - To poezja myślenia i namysłu. To poezja, która celebruje świadomość w różnych jej przejawach. To poezja szlachetnej kontemplacji. Trudno o właściwsze słowa.

Czarodziejska góra

Nie pamiętam dokładnie kiedy umarł Budberg, albo dwa albo trzy lata temu.
Ani kiedy Chen. Rok temu czy dawniej.
Wkrótce po naszym przyjeździe, Budberg, melancholijnie łagodny,
Powiedział, że z początku trudno się przyzwyczaić
Bo nie ma tutaj ni wiosny i lata, ni jesieni i zimy.

„- Śnił mi się ciągle śnieg i brzozowe lasy.
Gdzie prawie nie ma pór roku, ani spostrzec jak upływa czas.
To jest, zobaczy Pan, czarodziejska góra”.

(...)

Aż minęło. Co minęło? Życie.
Teraz nie wstydzę się mojej przegranej.
Jedna pochmurna wyspa ze szczekaniem fok
Albo sprażona pustynia,i tego nam dosyć
Żeby powiedzieć yes,tak, si.
„Nawet śpiąc pracujemy nad stawaniem się świata”.
Tylko z wytrwałości bierze się wytrwałość.
Gestami stwarzałem niewidzialny sznur.
I wspinałem się po nimi trzymał mnie.

(fragmenty wiersza „Czarodziejska góra” - 1975r.)