2008-04-03

Projekt Narcyz

Od kilku dni mam w domu lepszy model. Co ważne nie wymieniłam go sobie sama. I nawet nie maczałam w tym rąk. Sam się nagle wymienił. A raczej zamienił. W co? Jak na razie nie wiem. Jestem na etapie obserwacji.
Nie nadążam za jego nagłą pasją do joggingu, chlebka razowego, yogurtów, zup jarzynowych na obiad z gotowanym tylko i wyłącznie mięsem, braku podjadania po 17. Robi się chyba na makaronik?
W końcu do Włoch się wybieramy w lipcu. Chce się chyba wtopić w tłum, a nie pełznąć po plaży jak zagubiona foka, która przy swojej wadze, w upale ponad trzydzieści stopni, mogłaby zawału dostać. W dodatku taka wakacyjna foka, to oprócz noszenia swojej wagi to musi jeszcze wózek  pchać, obwieszony torebkami, torbami, wiaderkami itp. Czasem nawet ponton na szyi zawiesić. Ciężko potem czerpać radość z wakacyjnego słońca.
Tak więc następuje wielka metamorfoza. I cieszę się bardzo. Doceniam to co robi, bo silnej woli to ma tym razem pod dostatkiem. Przynajmniej na razie. Mnie by się nie chciało biegać o dziewiątej wieczór codziennie od trzech tygodni po 3-5km, a po powrocie patrzeć jak żonka opycha się kanapeczkami albo tabliczką czekolady. Nie wiem co go tak zmotywowało, ale jest to przyjemny widok, kiedy do tej pory ważący ponad sto kilo mąż przemienia się w narcyza w pełnej okazałości. Schudł już sześć kilo, może nawet więcej, tego nie wiem dokładnie, bo nie jestem dopuszczana do niedzielnych pomiarów wagowych. Zrozumiałe. Nikt nie lubi jak się mu w talerz zagląda.
Ale widzę, że brzuszek znika, mięśnie zakurzone zaczynają nabierać połysku, ciałko dumnie pląsa po domu, oczy nabierają głębi, uśmiech jest od rana, od momentu zerknięcia w lustro i wykonania kilku oględzin... przód, prawy profil, lewy profil, tył, zarost. Widać, że jest z siebie dumny. Chyba sam się nie spodziewał takiego efektu. Ja też jestem dumna. No bo lepiej w domu mieć rasowego narcyza niż fokę z nadwagą.
P.S. Kocham Cię...