2011-08-28

Z pokładu codzienności


To był upalny tydzień, i narzekać nie zamierzam, bo powodem do narzekania może być chłód i chlapa. Uwielbiam kiedy taras pali mnie w stopy, kiedy ulgę daje woda wypuszczana w górę z węża ogrodowego i dzieci nie dowierzają, że z trawy potrafi wyrastać tęcza. Kiedy nie nadążają się mrozić kostki lodu, pościel schnie kilka minut, a góry łagodnieją pod wpływem słońca. Podobno piątek był najcieplejszym dniem tego lata... na południu, czyli u mnie, termometry w słońcu wskazywały nawet 50 stopni. Ale czy na słońce można się gniewać? Ja nie potrafię. Słoneczniki w moim ogrodzie też nie. I tylko dziś mi żal, że to już koniec, że wiśnie tracą liście, temperatura spadła do 11 stopni o poranku i psy wracają już z mokrymi łapami. A w czwartek życie znów nabierze tempa, i wszyscy naraz się obudzą, i znów zaczną na siebie trąbić, krzyczeć i ciągnąć w pośpiechu za ręce dzieci do przedszkoli. Lola nie chce wracać, tam jest za głośno, i nie będzie już jej pani Oli, i sufit z poziomu leżaka jest mało interesujący. Życie dziecka nie jest wcale takie fajne mamusiu, powiedziała mi kilka dni temu. Za to Charlie obrósł w siłę, zrzucił skórę płaczliwego małego chłopca i rusza na podbój czwartej klasy. Mój mały chłopczyk chce już wracać sam do domu. Chce pomagać, pilnować siostry i nie sprawiać kłopotu. Teraz mamuś możesz już sobie spokojnie spełniać marzenia, czytać, scrapować... a ja nie dowierzam, że to już koniec. Koniec lata i mojego nad nimi ciągłego czuwania.To nie był szklany klosz, to nie był męczący obowiązek. To było po prostu miłe. Dzieci są dla mnie inspiracją. Czerpię z nich siłę. Jestem dla nich, a bez nich inna. Nie ja. Dzięki ich podejściu do życia; świata bez szczelin i wyrw, rwących potoków pełnych przemyśleń, zostawiam za drzwiami to co złe, opuszczam samotność i jeszcze tylko czasami tkwię w niezrozumieniu. Zazwyczaj kiedy zbyt dużo słów pochłonę ze zbyt mądrych książek. 
Ale lubię te swoje dwa światy. Przed lustrem. I po jego drugiej stronie. Byle zachować równowagę.
Bez czytania sobie dnia nie wyobrażam, bo jak Pino Pellegrino napisał "Życie jest jak książka: im dłużej czytasz, tym lepiej rozumiesz wątek".
Rozumiesz. Bo pojąć nie zdołam wszystkiego.
I to lato tak bardzo lubię...
I gruszki w gorącej czekoladzie...
I bujak na tarasie, a na nim Hrabala i jego "zbyt głośną samotność"...
Kawę za kawą...
I tę zabawę z papierem wieczorami też.
I fakt, że ktoś mi bliski pisze do mnie list. I ma już 28 stron.

2011-08-23

Nadal tu jestem...


Nie pamiętam kiedy nie spałam o 2.50... odtwarzam, i odtwarzam, nim ostatnia nuta na dobre ucichnie, odpalam ponownie emocje, jak papierosa za papierosem.
Nowy album Kasi Nosowskiej w sklepach 16 września. Tymczasem singlem się zachwycam.




Do ust mnie nieś i dław, zachłystuj się,
Wyjąkaj ten głód i jedz łapczywie znów,
Nim rozbełta ci spojrzenie, dziwny wstyd,
Nim zostawisz mnie jak pełen resztek stół.

W łazience prowokujesz torsje,
I twoje serce, zwraca na posadzkę, chłodną,
podniecenie
Całą czułość, uwielbienie 
bulimiczne serce zwraca na posadzkę całą moją miłość,
Myjesz palce...


Ślę nocne, ciepłe myśli do Londynu, skąd przywiało tę magiczną bezsenność
Dobranoc M.



Zgrzeszyłam... Myślą, morzem i zaniedbaniem


(...) Chodzili tam regularnie co wieczór, wiedzeni jakąś potrzebą. Jakby ta woda, odpływając, przypinała żagle ich myślom, drętwiejącym na lądzie, a ciałom zsyłała wprost fizyczną ulgę. Najpierw pulsująca niebieska barwa zalewała całą zatokę, od czego rozszerzały się w nich serca, a ciała zdawały się płynąć, by w następnej chwili zamrzeć pod kłującym chłodem czarnych, pomarszczonych fal (...) - "Do latarni morskiej" - Virginia Woolf

Oczywiście, że Woolf była ze mną. Zawsze ze mną jeździ na włoską plażę... i choć tego roku miała spędzić wakacje w bujaku, na drewnianym tarasie, to jednak w ostatniej chwili, zmęczona lipcową szarugą, widokiem gór za mgłą i zastojem własnych myśli, szepnęła mi do ucha kilka słów, że tęskni za tym ciepłym morzem tak delikatnie stopy zalewającym. No  i trzy dni później spacerowała plażą rano, zatopiona w mym cieniu, a gdy ja schylałam się po muszle, ona stała wpatrzona w morze. Woda przypinała żagle jej myślom, a ciało odczuwało fizyczną ulgę.

Tak też się czułam i ja...



Moda na czytanie

- Poproszę kilogram pomidorów, sałatę i coś Gombrowicza - usłyszałam dziś w Teleexpressie, kiedy emitowano materiał o pewnym szczecińskim warzywniaku. Tuż przy drzwiach, na regale po lewej stronie klient trafia w pierwszej kolejności na książki i odręcznie wypisany regulamin, który brzmi mniej więcej tak: "przynosisz książkę, którą już przeczytałeś... wstawiasz ją na półkę... wybierasz sobie w zamian inną książkę... i tak w kółko". 
Cieszą mnie takie inicjatywy. Choć zastanawiam się jak długo będzie tam można znaleźć naprawdę dobre książki... dopóty, dopóki jakiś cwany antykwariusz nie wstąpi po kilo cebuli z siatką tanich romansów w zamian za kilo Gombrowicza, i inne literackie perełki w dobrej wierze z osiedlowych piwnic wygrzebane. Oby nie. Życzę tej mini-biblioteczce zajęcia większej powierzchni. Warzywa niech chłoną słowa, słowa niech nasiąkają owocami... a czytelnicy niech czerpią radość ze słowa do mizerii i kompotu ze świeżych malin.
Doczekał się czytelnik książek w warzywniaku w Szczecinie.
Jak się również dziś dowiedziałam, doczekał się  też swojego miejsca w tramwaju...

Na stronie MPK w Krakowie przeczytałam: Kraków walczy o tytuł Miasta Literatury UNESCO. Ma literackie festiwale, znakomite wydawnictwa, targi książki i Strefy Wolnego Czytania. Teraz czas na Miejsce dla czytelnika w pojazdach komunikacji miejskiej. To niecodzienna akcja zachęcająca mieszkańców Krakowa do promowania czytelnictwa i budowania wizerunku miasta żyjącego literaturą.
Specjalne naklejki - wzorowane częściowo na znakach sygnalizujących miejsce uprawniające do zajęcia przez osoby uprzywilejowane – pojawiły się właśnie w czterech krakowskich tramwajach kursujących po mieście i oznaczonych cytatami z utworów Czesława Miłosza. Oznaczają przestrzeń przyjazną dla osób z książką. W tramwajach pozostaną do końca roku.
Akcja Miejsce dla czytelnika jest częścią projektu Miłosz Wyzwolony - krakowskie obchody roku Czesława Miłosza, którego operatorem jest Instytut Książki. Realizacje wchodzące w jego skład są głośnymi wydarzeniami, komentowanymi w Polsce i Europie. Niekonwencjonalne działania promocyjne przeprowadzone wśród mieszkańców i turystów wprowadzają literaturę, a w szczególności twórczość Czesława Miłosza, do przestrzeni publicznej.
Współorganizatorem projektu - Miejsce dla czytelnika - jest Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne SA w Krakowie.
Projekt dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Więcej o wydarzeniach organizowanych w ramach Roku Miłosza: www.milosz365.pl, www.biurofestiwalowe.pl . (KF)
Czy ktoś jechał już takim tramwajem? 
Ja z książką się nie ukrywam po krzakach, czytam tam gdzie mam czas i na to ochotę, ale na takim uprzywilejowanym miejscu chyba dziwnie bym się czuła... A Wy?