2011-10-27

Sylvia Plath

 ...

Taki czas, że ciągle pojedynczych słów pragnę, z poezją zasypiam, ona zatrzymuje moje myśli, dla których późna ciemna noc żadnym hamulcem nie jest.

Sylvia Plath. Gdyby żyła, obchodziłaby dziś 79 urodziny... czy nadal byłaby nieszczęśliwa? Trudno w jej wierszach doszukać się jasności. Trudno zmian oczekiwać w tak jednoznacznie ukierunkowanym już umyśle. To musiało się tak skończyć. Śmierć zawsze była towarzyszką jej życia, elementem codzienności, czarną krainą pełną zagmatwanych iluzji, z której nie sposób się wyplątać. Zraniona kilkakrotnie. Zdradzona. Napiętnowana wspomnieniami o ojcu. Pełna smutku wątła postać stąpająca po krawędzi życia. Momentami przeraża mnie w swej poezji, wprowadza za kulisy niezrozumiałego dla mnie czasem zbyt ciemnego życia i odstrasza nienawiścią, która ukryta jest za tak dużą ilością słów. Ale lubię tę jej samotność i zagmatwanie.

"Sylvia Plath urodziła się w Bostonie ( 27 października 1932r.) Jej ojciec Otto Plath, z pochodzenia Niemiec, był profesorem biologii na miejscowym uniwersytecie. Matka, Aurelia Schober, także zatrudniona na bostońskiej uczelni, pochodziła z rodziny austriackiej o żydowskich korzeniach. Sylvia Plath studiowała z Smith College, niemal równocześnie z przebywającą wówczas w Ameryce Haliną Poświatowską, a potem w Cambridge. W 1956r. poślubiła obiecującego poetę angielskiego Teda Hughesa. Rodzina ostatecznie osiadła w Anglii, w uroczym Court Green w Devonshire. Sylvia urodziła dwoje udanych dzieci: Friedę Rebeccę i Nicholasa. W roku 1962 małżonkowie rozstali się. Po odejściu Teda Sylvia przeniosła się wraz z dziećmi do Londynu. Wynajęła drugie i trzecie piętro w domu przy Fitzroy Road, tym samym, w którym mieszkał kiedyś Wiliam Butler Yeats. Tutaj w lutym 1963 roku popełniła samobójstwo" - Posłowie "Poezje Wybrane" - Grażyna Borkowska.

Mieszkanie przy ulicy 23 Fitzroy Road - źródło Wikipedia



Jestem pionowa

Lecz chciałabym raczej być pozioma
Nie jestem drzewem zakorzenionym w ziemi,
Ssącym mineralne wody i macierzyńską miłość,
Abym każdego marca mogła rozbłysnąć liściem,
Nie jestem też tak piękna jak klomb ogrodowy,
By wzbudzać okrzyk zachwytu okazałą barwą
Bez świadomości, że wkrótce utracę swe płatki.
W porównaniu ze mną drzewo jest nieśmiertelne,
A główka kwiatu po prostu zadziwiająca.
A ja pożądam długowieczności drzewa i śmiałości kwiatu.


Dzisiejszej nocy, w bladym świetle gwiazd,
Drzewa i kwiaty rozsiewają świeże zapachy,
Przechadzam się między nimi, lecz mnie nie dostrzegają.
Myślę nieraz, że kiedy śpię,
To jestem do nich podobna,
Myśli gmatwają się.
To położenie jest dla mnie bardziej naturalne,
Gdyż mogę swobodnie rozmawiać z niebem,
A stanę się użyteczna, gdy położę się już na zawsze:
Wtedy drzewa będą mogły mnie dotknąć, a kwiaty znajdą dla mnie czas.

/Sylvia Plath, "Przeprawa przez wodę" - tłum. Teresa Truszkowska/





Plath

Mam na imię Sylvia mam na imię
Victoria ale co za różnica jak mi na imię
byłam żoną poety Teraz
jestem martwą królową pszczół
Zapewne znajdzie się ktoś kto to opisze:
moje dzieci Nicky i Frieda Moje biedne
dzieci śpią przy otwartym oknie
słodkie aniołki porzucone przez rodziców
moja głowa w piekarniku
małej trumnie wypełnionej gazem
Taka brzydka nieelegancka śmierć Tylko
niemiecki Bóg mego ojca mógłby to zrozumieć


Wszystko w blaszanym pudełku
zagazowane: gniew zazdrość upokorzenie
jaka ulga wreszcie nie kochać
jaka ulga nie czuć się zdradzoną
nie rozchylać nóg żeby go zatrzymać
być czystą lilią
nie patrzeć przez okno


jaka ulga uciec od szaleństwa w jeszcze
większą samotność która nie boli


/Grzegorz Kozera/