Niebo października
Październik był przepiękny. Tak jak dziś pamiętam.
Niebo dziwnie przejrzyste i dziwnie głębokie
drżało w żarze południa, jak drży liść na wietrze,
próżne i niedosiężne. Dziwnie jestem smętny,
kiedy ci o tym mówię, bo cóż znaczą słowa?
Widziałem smugi dymu, które wiatr rysował
na niedosiężnym niebie, i czekałem chwili,
gdy niedosiężne niebo ku nim się pochyli,
by je w siebie pochłonąć. Potem nic już nie ma,
tylko smutek poety i do wiersza temat.
A raz widziałem niebo przez okienne szyby.
Właśnie okna kazano pootwierać w bloku,
a ja, przechodząc mimo, ujrzałem w szkle niebo,
niebo niespodziewane, przedziwne, jak gdyby
było wielkim obozem. Słupy spięte drutem,
drogi tak mi znajome, a teraz powietrzne,
i zieleń trawy ciemna, jakby z dna jeziora,
mieniła się w szkle szyby. Przez niebo szedł płomień
i rdzawo lśnił na trawie rudą strugą rzeczną.
A nad tym niebem niebo dymami zasnute,
inne niebo wisiało przejrzyste i próżne
i dym pierwszego nieba w drugim niebie tonął...
I wtedy pomyślałem, że nic nie wiem jasno,
że ziemia i to wszystko, co się dzieje wokół,
jest tylko szybą szklaną dla cudzego wzroku.
Gdy wtem ktoś obraz zmącił i okno zatrzasnął.
Chwila dawno miniona. Ziemia jest prawdziwa
i wiem już, jak prawdziwe jest ludzkie cierpienie.
Lecz jak fala do brzegu, tak chwila zwątpienia
wraca do mnie dziś jeszcze, jeszcze mnie przenika,
i zawsze, kiedy patrzę na grudniowe chmury,
widzę nad nimi niebo, niebo października.
Tadeusz Borowski
Słońce Oświęcimia
Pamiętasz słońce Oświęcimia
i zieleń łąk daleką, lekko
ptakami w chmury podniesioną,
lecz nie zieloną już, a w chmurach
seledynowobiałą. Razem
staliśmy patrząc w dal i czując
daleką zieleń łąk i chmur
biały seledyn jakby w sobie,
jak gdyby barwa łąk odległych
była krwią naszą albo pulsem,
który w nas bije, jakby świat
był tylko przez nas i nie mijał
wcale, póki jesteśmy. Uśmiech
pamiętam twój tak nieuchwytny
jak odcień barwy wiatru, który
liściem się chwieje na krawędzi
słońca i cienia, ale wiecznie
przemija i zostaje. Tak ty
dziś jesteś dla mnie: przez seledyn
nieba, przez zieleń i przez wiatr,
który się liśćmi chwieje. Jesteś
krwią moją i mym pulsem. Czuję
cię w każdym cieniu, w każdym ruchu
i tak mnie światem w krąg otaczasz
jak ramionami, tak świat czuję
jak twoje ciało, całym światem
patrzysz mi w twarz i wołasz mnie...
Tadeusz Borowski
Tak mi się twoja twarz rozpływa
i niknie we mnie jak widnokrąg,
z którego odejść trzeba. Głos twój,
twe oczy, uśmiech tak przelotny
jak wiatr, gdy się o twarz ociera,
jeszcze drży we mnie i jak ptak,
który tak lekko i ostrożnie
w powietrzu waży się, jak gdyby
oddechem był - ulata ze mnie,
rozpływa się i niknie. Próżno -
ty wiesz, że w szyby nocnej czerń
jak w życie swoje dawne patrzę,
lecz ciebie tam już nie ma. Tylko
mgła, która w górę się podnosi...
Odwiedziłam Auschwitz-Birkenau tydzień temu, i nadal nie mogę przestać o tym miejscu myśleć... o maleńkich fragmentach kości, które tkwią ciągle w ziemi widoczne gołym okiem... o torach, które tak nagle się kończą jak nagle skończyło się półtora miliona istnień... brak słów.
Wiersze Tadeusza Borowskiego pochodzą z tomu "Poezje. Borowski", PIW, Warszawa 1974.