Nie doczekam się. Czas nigdy nie przejdzie na moją stronę. Zawsze będziemy walczyć, szarpać się, i wydzierać sobie cenne minuty. Miałam tyle w planach na te dwa dni... Skończyło się na gumowych rękawiczkach i intensywnej rekonstrukcji wnętrza domu do stanu sprzed tygodnia. Poiłam kwiaty, kosiłam psy, bulgotałam w garnkach, pokonywałam kurz, tańczyłam z żelazkiem i puściłam z rozmachu tyle prania, że zabrakło suszarek. Gdybym trafiła na złotą rybkę to poprosiłabym o czaso-zatrzymywacz. Wcisnęłabym pausę w sobotę rano, nim jeszcze kurz zakręci mi w sumieniu i podmieniłabym plany dnia. Na przykład wyjechałabym do Paryża, albo do Pragi, albo na łąkę pełną krokusów we wszystkich odcieniach tęczy.
Przypomniał mi się właśnie pewien Poeta, z wiersza Renaty Putzlacher. Zmęczenie jest wszechobecne. Niedoczekanie też.
Poeta
Naprawdę nie musisz się bać
moją domeną są tylko
słowa, słowa, słowa
Czasem zasypiam na dywanie
urobiony po łokcie
Bo słowa mają ciężar gatunkowy
a ja uczę się
jak oddzielić ziarno od plew
Mnie nie musisz się bać
zanim przejdę od słów do czynów
sto razy wszystko przetrawię
opiszę przeleję na papier
skażę na wieczny odpoczynek
Znów się nie doczekasz
p.s jeśli wstanę rano i będzie śnieg to chyba włożę termometr do herbaty i się rozchoruję, albo wytoczę armatę przed dom i rozpętam trzecią wojnę światową :) Wstaję za pięć godzin. Pora na potwora. Psy na poduchy i boska Adele na dobranoc.
Miłego początku tygodnia kochani.