Nad ranem wróciłam z wesela i stwierdzam, że mimo iż było bardzo sympatycznie to jednak nie nadaję się na imprezy masowe, szpilki, czystą wódkę, sukienki letnie kiedy za oknem ledwo piętnaście stopni, przytupywanki, tłuste jedzenie i niecenzuralne słowa, które są efektem upojenia alkoholowego... przykro mi tylko, bo pod powiekami mam obrazy sprzed kilku laty, kiedy potrafiłam tańczyć godzinami; teraz boli mnie kręgosłup, drętwieje lewa noga, a kolana uginają się pode mną po pierwszym tańcu. Nerki się buntują, kiedy zjem o talerz za dużo. Moje zdrowie nie pozwala mi na takie szaleństwa, stąd też pewnie moja niechęć do tego typu imprez, bo kończę zazwyczaj na byciu fotografką, kierowcą, szatniarką, podawaczką upadłych sztućców i pocieszycielką :). Na szczęście nie wiem kiedy kolejne wesele i nie martwię się na zapas.
Martwię się jednak gwałtownym powrotem zimna we Włoszech ... zamiast słońca są tam ulewne deszcze, silny wiatr, intensywne gradobicia,trąby powietrzne, podtopienia, a górach nawet śnieżyce ... chyba oszaleję!!! Za dwa tygodnie o tej porze mam w planach leżeć pępkiem w stronę chmur na plaży w Lignano Sabbiadoro. Już walizki zjechały z poddasza, już lista załatwień sięga ziemi. Czuję pod stopami drobinki piasku, na ramionach opierające się promienie słoneczne ... nie może być inaczej. Proszę!!!
p.s czy ktoś wie kiedy skończy się Mundial? Nie słyszę w domu własnych myśli. Druga Połowa krzyczy, gestykuluje i nerwowo zajada czekoladki. Charlie uczy się podrzucać piłkę stopą. Lola chce bajki. Psy chcą piłkę Charliego. A ja chciałabym oglądnąć o18:35 film na TVP Kultura „Chopin. Pragnienie miłości” o burzliwym związku Chopina z pisarką George Sand. Tymczasem poprzeglądam dopołudniowe zakupy... 20 książek za 35zł, które upolowałam na Kiermaszu Używanej Książki przy Miejskiej Bibliotece. W tym mam pięć pięknie w Czytelniku wydanych książek Jarosława Iwaszkiewicza (dwa tomy Opowiadań, Prozę Poetycką i dwa tomy Podróży), wiersze Gałczyńskiego, Rymkiewicza i wiele innych, które uznałam warto w cenie dwóch, trzech złotych nabyć.
Tym oto sposobem moja biblioteczka domowa liczy sobie prawie 600 książek, a 80 z nich czeka w kolejce na moment, w którym po nie sięgnę. Dużo. Nie kupuję nic do końca roku. Taaaaaaak, już to widzę :)