2010-05-27

Wata cukrowa

Ta ciszaaaa... wszyscy śpią, wydawałoby się, że nic już nie przeszkodzi, by w spokoju napić się zielonej herbaty w moim ulubionym kubku z napisem London, który dostałam od Mamy i poprzeglądać co u kogo się dzieje, co się przeczytało, co zrecenzowało... Jednak jakże mylna jest psychika kobieca, jakże naiwna i łatwowierna... przecież kobieto psy masz! I to dwa. I do tego yorki... tak tak, te co to na zdjęciach mają kokardki, trzepoczą wyczesanymi rzęskami ,są słodkie jak różowa wata cukrowa i przytulne jak ukochana poduszka. Nic bardziej mylnego moi mili, początkowo też ufałam opisom elegancki, inteligentny, ambitny i rzadko kapryśny, ale szybko zmieniłam zdanie. W ciągu dnia moje yorki to roztrzepane psiaki, które zachowują się jak wytresowane, niespełna rozumu małpki. Wskakują, zeskakują, podskakują, pod nogi wpadają, czasem też na szybę, kiedy obiekt latający (czyt. ptak) przemknie gdzieś tam w przestworzach i one mają ochotę dogonić ptaszka bez wcześniejszego uprzedzenia właściciela, by ten otworzył okno na taras. Pewnie dlatego mają nosy jak guziki. Są głośne, lękliwe, często zdezorientowane, uparte i mają tendencje do spania na wysokościach np. na oparciu tapczanu, porzuconej gdzieś na fotelu kurtce, wierzchołku wyprasowanych ułożonych w wieżę ubrań, albo na świeżo przebranym jaśku leżącym na dwóch innych poduszkach.
Poza tym symulują, że są wiecznie głodne, że chcą grać w rozgrywki ligi yorków w piłkę nożną, albo ciągle siku, a kiedy już brodzą po brzuch w błocie (nie ma szans na zmiany, bo codziennie pada) to się im nagle odwidzi i w krowy się przemieniają. Mielą trawę i udają, że Didi i Bibi, to nie na tej łące proszę pani. Można wołać i wołać, po czym człowiek musi ładować się w za duże o pięć numerów kalosze i krokiem niepewnym śpieszyć na ratunek nagle uciekającym krowom. I tak biega kobieta po ogrodzie i zagania krowy do domu, których nawet zza trawy nie widać, co skrzętnie odnotowują sąsiedzi, bo czasem ma maseczkę na twarzy,czego przecież nie czuje. Dwa razy też zdarzyło się jej w piżamie po ogrodzie biegać, bo nie przyszły osły do baby, to baba musiała iść po osły. Ale to jeszcze nie koniec opowieści o słodkich watach cukrowych... jeszcze mycie. Od jakiegoś czasu do mycia zgłasza się osiem łap często nawet dziesięć razy dziennie (mówiłam , że symulują) co daje osiemdziesiąt łap na dobę, mydełko, szorowanie, wycieranie... a potem walka byków i rycie pazurkami w kremowym dywaniku, bo mydełko Magical zmieniłam na Aloha i to chyba rodzaj buntu na bardziej kręcący w guzikowym nosku zapach. A potem jeszcze, żeby pani bardziej dopiec, że zbyt się obija, to małe rzyganko przedobiednie i popisy w podrzucaniu miskami po kuchni, najlepiej wprost pod nogi, żeby pani miała gotowanie z przeszkodami. Sprawna bestia. Przeżyła. A to kupkę strzelimy na odchodne. Zagoniła krowy za wcześnie to ma ...
Pamięć jest ulotna. Nadchodzi wymarzony wieczór, kiedy to człowiek ma ochotę wyprostować nogi i napić się wcześniej już wspomnianej herbatki, a tu jeszcze trzeba o miejsce rywalizować. Yorki są jak bumerang, ile razy wyrzucisz , tyle razy wróci . Bezwzględnie uparte, rodem z hrabstwa angielskiego... kiedy zbyt mocno przechylisz się, by sięgnąć po kubek z herbatą, to pod pośladkami masz już zajęte. Kiedy przekręcisz się na lewy bok, to nie masz prawa zmiany położenia do rana. Kiedy chcesz spaść z łóżka, proszę bardzo, pomogą. Bo pchają się i pchają, a ich waga za dnia dwukilowa, w nocy wydaje się przynajmniej trzykrotnie większa i człowiek przesuwa się dla świętego spokoju... na sam skraj, na drewnianą belkę, a czasem na dywanik pod łóżko.
Dziś wycieniowałam Znajdę, bo przez to błoto i ciągłe mycie nie sposób zadbać o jedwabiste włosy ciągnące się niczym welon za pięknością o wdzięcznych oczach . Wygląda teraz jak zwierzak z Muppet Show i akcja "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" nie ma już sensu, i dobrze, mieli czas dwa miesiące, milczeli, więc mogę w końcu odetchnąć z ulgą, bo teraz jest już moja. Śmieszna, kapryśna, udająca właśnie trupa pod moimi kolanami, ale to dla niej poruszyłam niebo i ziemię, żeby ogrodzić działkę przed wakacjami, żeby przypadkiem nie przyszło jej do głowy mnie szukać. Tak, to mnie Didi sobie upatrzyła, bo to ja ją znalazłam i nie mam jej tego za złe... tak, yorki mają tendencję do papugowania i Bibi nagle też mnie pokochał miłością wierną po blady świt i udaje trupa przy moim brzuchu.
Nie jestem w stanie ich nie kochać. Wariaty moje dwa.
A miałam napisać recenzję. Rozmyła się jednak. Psiaki nie dały jej dojść do słowa.
Dobranoc.
p.s dziękuję za to co zadziało się pod ostatnim postem... ta niespodziewanie wysoka fala wsparcia rozjaśniła niebo ponad moimi myślami i wszystko wraca do normy :)