2010-05-29

spacerem boso przez popołudnie

Są takie dni, kiedy nic nie idzie zgodnie z planem, tak jak w ostatnim miesiącu kiedy to zamiast pięknego maja mieliśmy powódź w Polsce i do teraz jej skutki są odczuwalne na sporym terenie kraju.Wszystko się zatrzymało. Nic nie miało znaczenia. Słońce nawet jeżeli się pojawiało na krótką chwilę, to nie mieliśmy sił go przyjąć, bo patrząc na wiadomości, gdzie ludziom tylko czubki czerwonych dachów zostały robiło się wstyd, że nas to nie dotyczy, że wystawiamy twarze do słońca, kiedy twarze powodzian blasku zostały na długie miesiące pozbawione.
Jednak dziś, kiedy pierwszy raz od miesiąca słońce raczyło nas swą obecnością cały dzień, poczułam, że albo oddam się mu w całości, albo zgrzeszę pokutując kolejny tydzień. Oddałam się. Wyszłam boso na taras. Założyłam ciemne okulary. Zjadłam filet z tilapii patrząc jak myszołów wiruje nad intensywnie zielonym polem. Nie miał sprecyzowanego celu, jak ja tego popołudnia. Po prostu wyszliśmy pogodzie naprzeciw.
Na stole wokół mnie różowe kwiaty koniczyny rozrzucone przez dzieci, gdzieniegdzie na tarasie resztki skoszonej trawy, zapachy tańczą pomiędzy myślami o niczym. Na młodym drzewku dostrzegam owoce, małe, zielone, kilka sztuk, nawet nie pamiętam co zasadziłam pięć lat temu, czy to wiśnia, czy mirabelka, ale radość wielka, że mimo obfitych deszczy mała dała radę, zakwitła i po raz pierwszy obrodziła. Sztuk osiem.
Wzięłam dwa ostatnie numery „Bluszcza”, by przejrzeć co w książkach piszczy, ale najpierw wyszukałam moje ulubione artykuły „Książka życia” i „Rozmowa o poczytalności”. Tam ludzie kultury opowiadają o swoich książkowych upodobaniach, o nawykach, o miłościach i nienawiściach, czyli to co lubię czytać w pierwszej kolejności. Poeta Krzysztof Siwczyk pisze: Tak się na moje nieszczęście złożyło, że jestem rodzajem człowieka książkowego. Traktuję tę przypadłość jak poważny mankament. W dzisiejszych czasach książka staje się synonimem marnotrawstwa – czasu, energii, życia. Ludzie nie czytają z wielu powodów. Jednym z nich jest zapewne lęk. Książki są po to, żebyśmy zwątpili. Wytrącają z dobrego samopoczucia,powodują przewlekły dyskomfort ducha. Przynajmniej w przypadku tych, którzy rozumieją sensy transferowane przez zdania (...)Człowiek książkowy jest mierny, ale wierny: wierny przegranej, jak mawiał Samuel Beckett. Tak sobie myślę, że może to u mnie przez tego Manna... ale nie mogę się od niego oderwać, mimo tego dyskomfortu ducha jaki mi serwuje. 

Marek Łuszczyna pyta Mariusza Szczygła czy czytanie to jego rytuał... Nie mogę zacząć, jak nie zrobię sobie cappuccino. Mam specjalny garnek do ubijania mleka. Pierwszy łyk kawy i pierwsze zdanie. Jak wiem, że będę czytał książkę, na którą się cieszę, to nawet kupuję droższą kawę Illy, na którą na co dzień nie mogę sobie pozwolić, bo jest piekielnie droga (...)Wydaje mi się, że najlepsze książki świata już przeczytałem - mówi wymieniając „Śmierć pięknych saren” Oty Pavla, „Amatorki” Jelinek, „Trudności ze wstawaniem” Hanny Krall, „Życie z gwiazdą” Jirzego Weila, „Matkę noc” Vonneguta, „Papugę Flauberta” Juliana Barnesa i „Zamek” Kafki. Jednej książki, niedawno wydanej nauczyłem się na pamięć! To tekst sztuki „Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej , której z kolei ja nawet nie tknęłam, ale uśmiechnęłam się czytając słowa podziwu dla książki zniewalającej, błyskotliwej i mądrej jaką jest „Po śniadaniu” Eustachego Rylskiego, w której mam zakreślone sporo fragmentów. Rylski w swoich esejach o pisarzach wyprzedził uwielbianego przeze mnie Milana Kunderę i jego eseje „Spotkanie”. W takim starciu raczej stawiałabym na Kunderę, a jednak Rylski mnie do siebie bardziej przekonał.

Na koniec filtruję poczytalność Borysa Szyca, który nie potrzebuje cappuccino do czytania, ale chętnie podpiera się opinią właściciela kawiarni Czuły Barbarzyńca i prosi o pomoc, która ostatnio skończyła się wyborem „Przyjaciela doskonałego” Martina Sutera i książki „Duże ładne amerykańskie dziecko” Judy Budnitz. Nic mi to nie mówi, ale z ciekawości zaraz zajrzę do internetowej księgarni, bo sam Borys Szyc mnie zaskoczył faktem, iż bliska mu jest literatura rosyjska, od dziecka bowiem karmiony był przez mamę Tołstojem, Dostojewskim, Czechowem i Bułhakowem. Patrząc na jego rolę w „Wojnie polsko-ruskiej” jakoś nie mogę w to uwierzyć :)
Słońce zaszło... ostatnie fiolety znikają za horyzontem.
Nadchodzi noc. To był piękny dzień.