Dziś- 31 sierpnia - obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Bloga. Dla większości ludzi jest to dzień jak co dzień; dla miłośników wynajdywania okazji do świętowania jest to kolejne z tych szalonych świąt typu Dzień Pluszowych Misi, Dzień Śliwki, Musztardy czy Naleśnika, ale dla wielu prowadzących blogi jest to okazja do zastanowienia się nad sensem pisania dziennika, w kartki którego zaglądnąć może każdy, nawet ten nieproszony gość. Przed ekranem komputera może zasiąść nasza była miłość, pani z polskiego, sąsiadka zza firanki po drugiej stronie ulicy, czy zboczeniec szukający ofiary, ale ... może też zasiąść ktoś kto w niewiarygodny sposób jest podobny do nas samych pod kątem zainteresowań, miłości do sera, czekolady, Woody Allena, czy suszonych kwiatów, a kogo w świecie realnych nie mieliśmy okazji spotkać. Bo czasem wstyd nam na przykład, że płaczemy przy zachodzie słońca; że czytając uczymy się na pamięć wybranych fragmentów, czy śpimy z głową w nogach sami nie wiedząc czemu. Jest nam dobrze w świecie realnym, ale brakuje czasem kogoś z kim możemy porozmawiać o tym zapamiętanym fragmencie z książki, naszej wrażliwości, nadpobudliwości, depresji, marzeniach czy problemie karmienia piersią... (można by wymieniać i wymieniać, ile blogów, tyle różnych tematów do rozmów)
Taką historię poczęcia ma chyba większość blogów. Szukamy ujścia dla myśli, które nie znalazły zrozumienia. Dzielimy się codziennością, radością, smutkiem i poglądami na ważne i mniej ważne sprawy. I cieszy fakt, kiedy okazuje się, że nasz sposób na życie, czy pewne dziwactwa dotychczas niezrozumiałe, okazują się być zupełnie normalne i gdzieś tam, na końcu świata jest ktoś kto też śpi z głową w nogach i kocha na przykład Virginię Woolf :)
Dzień Bloga obchodzę już po raz drugi. Tym razem zostałam wytypowana przez Szanowną Redakcję Onetu (niezmiernie mi miło i dziękuję ) do piątki blogów mających zaszczyt przeciąć wstęgę tegorocznej gali Dzień Bloga i tym samym rozpocząć coroczną zabawę. Jako, że zostałam nominowana, sama też będę nominować, więc drżyjcie Ci, którzy nie lubicie łańcuszków :)
Wcześniej odpowiem jednak na kilka pytań, które są częścią tej zabawy, a mianowicie:
Dlaczego piszę bloga?
Piszę dlatego, że kocham pisać (tak samo jak czytać). To podstawa. Te czarne literki to meritum mojego codziennego życia, mają moc dalekowschodnich ziół uspokajających i jogi w jednym. Ale nie wszystko co napiszę znajduje się na blogu. Strzegę swojej prywatności i mam pewną granicę, której nie przekraczam. "Trole blogowe" zapytają teraz "czemu zatem nie piszę tylko do szuflady tak jak kiedyś"? ... a no temu, że (wracając do wstępu tego postu), też dysponuję całą gamą dziwactw, chociażby takowym, iż spadłam gdzieś między Wenus, a Marsem i gdyby nie ten blog, żyłabym w nieświadomości, iż takich jednostek jest znacznie więcej :)
Co daje mi blog?
Przez te 1,5 roku dał mi naprawdę wiele. Poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi. Wszyscy oni byli ze mną podczas Konkursu na Blog Roku i jestem im niezmiernie wdzięczna, bo nie spodziewałam siętego, że aż tak dużo głosów zostanie na mnie oddanych. Dziękowałam już nie raz, ale dziękować nie grzech, więc robię to ponownie. :)
Poza tym Blog ten został wyróżniony wśród tysięcy innych i jego fragmenty opublikowano w piśmie "Bluszcz" (jednym z moich ulubionych, które zaprenumerowałam jak tylko wyszedł pierwszy numer) i można by zatem rzec z lekkością , iż pomógł mi spełnić marzenie o publikacji w prasie, i to nie byle jakiej. Dziękuję osobie, która mnie wyszperała i poleciła :)
Z bardziej przyziemnych dobrodziejstw, daje mi radość z pisania i czytania. Jest miejscem startowym, z którego wyruszam w podróż po linkach i odwiedzam różne dusze ludzkie. Dusze, które stały się częścią mnie i tego internetowego pokoju, bez których poranna kawa, czy wieczorne kakao nie smakowałyby tak dobrze.
Czy blog zmienił moje życie?
Nie wywrócił go do góry nogami, ani też nim nie zawładnął na tyle, żebym miała się czego obawiać. Dzięki niemu nie stałam się nieśmiertelna, ani też nie zapadłam jeszcze na żadną chorobę. Nie jestem od niego uzależniona, ani też on ode mnie.
Zatem stwierdzam, iż nie zmienił mojego życia na tyle, żeby było o czym w tym punkcie pisać.
p.s powyższy tekst pochodzi z czasów, kiedy prowadziłam blog na portalu Onet www.virginia79.blog.onet.pl