2009-07-25

Dzień z życia leśnika

 


 

Śniło mi się dziś, że przyszłam do pracy w piżamie. W różowo-czerwonej z wizerunkiem bajkowego kota na przodzie. Kroczyłam dumnie po korytarzu biurowca, po czym weszłam na spotkanie, spaliłam się ze wstydu i na szczęście więcej nie musiałam tam pracować.
Została po mnie tylko dziura w podłodze...

Wstałam o 5.45, bo sen był tak realny, że czułam jak płonę. Wszystko mnie bolało, kości kręgosłupa wpadły w panikę i zaczęły przeskakiwać, mięśnie nie pozwalały chodzić, dłonie zamarły w połowie uścisku. No i przypomniałam sobie... sen snem, ale efekt "kobiety trupa" zawdzięczam mojej Drugiej Połowie. Postanowiłam bowiem, że jego działalność leśna zostaje przeze mnie osobiście zamknięta i przejmuję opiekę nad jego biznesem. Ten kto nie pamięta, przypominam, że trzy lata temu mąż mój wpadł na pomysł założenia szkółki z choinkami. Zakupił pięć tysięcy sadzonek, po czym posadził trzy tysiące, a resztę jeszcze tego samego dnia, wyczerpany trzymaniem łopaty, opchnął dalej.

Do dnia wczorajszego jego szkółka wyglądała tak:

Dzisiaj jest to już moja szkółka i wygląda tak :)

 

Jeszcze kilka lat i będziecie mogli zakupić choinkę na Boże Narodzenie od Virginii :)
Bombki będę dodawać gratis.

p.s dziś już leje, straszna burza, więc niedługo pewnie zostanę odcięta od internetu.
Miłego weekendu kochani.

Wasza ogrodniczka
Virginia