2009-07-22

Święto Czekolady

Dzień dobry, nazywam się Virginia, i jestem uzależniona
Uzależniona od Czekolady ...

  

Celebrowanie dzisiejszego Święta Czekolady rozpoczęłam od ciepłego kakao. Sporządziłam sobie je właśnie z odrobinę większej porcji niż zwykle (no dobra, z dużo większej porcji) i rozkoszuję się o poranku moim ulubionym napojem. Od lat nie wyobrażam sobie dnia bez kakao i moje dzieci na szczęście w genach tę miłość do "energii o poranku" przejęły po mnie.

Historia czekolady sięga czasów azteckich bogów, którzy już wówczas traktowali ją jak afrodyzjak, który dodawał sił, witalności i pewności siebie. Ziarna kakaowca mielono z nasionami anyżku, cynamonu i czerwonej papryki robiąc magiczny napój energetyzujący, po którym można było przenosić przysłowiowe góry.
Już w tamtych czasach wiadome było, że Theobroma cacao, czyli powszechnie znany kakaowiec, drzewo wiecznie zielone, to nic innego jak theos-bóg + broma-napój czyli "napój bogów". Zatem mimo kaloryczności zamierzam się tym napojem poić i mam nadzieję, że nigdy żadne bakterie, susze, ani też nielegalne wycinki drzew nie zagrożą kakaowcom, bo bez czekolady przynajmniej połowa ludzkości przestałaby się uśmiechać ...

Gdyby tylko skończył się mój zapas, który zawsze gdzieś tam po domu się ukrywa, a czekolada byłaby niedostępna, chyba wpadałabym w stan żałoby, bo Czekolada daje mi energię jakiej potrzebują do prowadzenia życia, rozjaśnia umysł, poprawia nastrój i chyba wpływa na niskie zapotrzebowanie snu (co sama odkryłam niczym Kolumb Amerykę :)

Zdaję sobie sprawę z tego, że wpadłam w sidła uzależnienia od zapachu, który mnie uspokaja, od smaku, który gdy zamykam oczy sprawia, że zakwitam niczym kwiat lotosu i czuję jak zupełnie spontanicznie na moje usta napływa uśmiech rozkoszy... to bardzo efemeryczny stan, który naukowo rzecz ujmując zawdzięczam teobrominie (głównemu składnikowi, od którego można się uzależnić - śmiertelna dla zwierząt), fenyloetyloaminie (pochodnej amfetaminy, neuroprzekaźnikowi zwanym "hormonem miłości") i kofeinie, która jednak w czekoladzie znajduje się w śladowych ilościach (chcąc zastąpić kubek kawy trzeba by zjeść 12 tabliczek czekolady). Oprócz tych "narkotykowo" brzmiących substancji czekolada zawiera też naturalny magnez, żelazo, potas, selen i cynk, które to likwidują zaczątki napływającego stresu i sprawiają, że rozpoczyna się relaksujący taniec endorfin, które kształtują tzw. odruch zakochania.

Nasuwa się zatem pytanie, czy czekolada jest zdrowa? Okazuje się, że tak. Według lekarzy to jedno z najzdrowszych uzależnień w jakie można popaść.
Niejaki profesor Louis Grivetti z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis sporządził listę około 100 najrozmaitszych dolegliwości leczonych przez ostatnie kilkaset lat kakao i czekoladą. Na liście tej znalazły się między innymi: zmęczenie, apatia, wyczerpanie nerwowe, kłopoty z trawieniem, anemia, znaczny spadek wagi i słaby apetyt... no i najważniejsze... czekolada jest bardzo dobra na malkontenctwo.

Przynajmniej na mnie tak działa.
Ale może ja w związku z tym, że jestem spomiędzy Wenus i Marsa, mam jakieś inne czujki na głowie, daleko odbiegające od normy i okaże się, że cukier mnie zabije, ale obecnie uważam, że kilka kostek dziennie czekolady sprawia, że nawet stan depresyjny związany z nadejściem 30 -tki jest mi aktualnie obcy :)

Wszystkiego najlepszego Czekoholicy!!!

Wasza obłożona dziś czekoladkami
Virginia