2009-07-08

Biały welon

Zaczyna się ostatnie odliczanie.
Jeszcze jestem panną, wolną, bez zobowiązań, przyrzeczeń i obowiązków.
Płynę białym mercedesem w inny świat, w życie po życiu. Promienia słońca odprowadzają mnie pod sam kościół, wiatr gra cichutko marsz weselny i czeka na chwilę, w której będzie mógł zajrzeć mi pod sukienkę tworząc fale białej niewinności.

Kościół wypełnia się ludźmi, ale widzę tylko ich kontury. Wzrok mój przyciągają kwiaty, to z nich czerpię siłę i na ich widok się uśmiecham. Oddycham po raz ostatni powietrzem w samotności.
Za kilka minut wyjdziemy złączeni węzłem małżeńskim... gotowi do wspólnego życia. Nasze serca zaczną bić jednym rytmem.

Jest 8 lipca 2000r. Godzina 13.00.
Nie boję się. Nie obawiam. Jestem szczęśliwa i pewnym krokiem ruszam w stronę ołtarza, gdzie czeka na mnie mój książę na białym rumaku. Po prawej widzę mamę... oczy wypełnione ma łzami niepewności ona ma tylko dwadzieścia lat, czy nie jest za młoda na bycie żoną - myśli.
Po lewej spogląda na mnie teściowa. Spod ciemnych okularów spływają łzy on ma tylko dwadzieścia pięć lat, czy sprosta obowiązkom utrzymania rodziny? - myśli.

Dziś mija 9 lat.
Obawy naszych Mam były niepotrzebne. Skropieni łzami rodzicielek ciągle idziemy wspólnie przez życie i planujemy jeszcze długą podróż.

Nadal kroczę dumnie w białej sukni...
Kwiaty pachną wokół...
Dzieci podtrzymują mi welon...
Mąż otula mnie swoimi ramionami.

Jesteśmy szczęśliwi.

Kocham Cię.
Twoja Virg :)