W moim życiu sporo się dzieje ( jak w każdym innym zapewne). Nie mam wpływu na kolejny dzień. Przeciera on tylko przez los naszkicowany szlak, a tuż obok trenuje się już do zaskakiwania dzień następny. Podskoki, przeskoki. Szpagat, slalom. Skok w dal. Równie nieprzewidywalny, ale jakże pożądany. Czasem tak mam, że jeden dzień mija, a ja jeszcze trwam w tym dwa dni wcześniejszym... możliwe to? Kiedy są to szokujące doznania to wydaje się zrozumiałe... ale ja oprócz tych trudnych decyzji w myślach po kilka dni noszę błahe sprawy. Ale muszą one być dla mnie niezwykle ważne, że czuję ich dopominanie się. To co spisujesz, czy rzucać w zapomnienie? Nie zgadzam się na żadne zapominanie. Jednak to nieuniknione. Czytającemu kilka książek w tygodniu trudno zapanować nad segregacją. Dlatego nie chcę by życie innych wyparło moje życie, i spisuję te moje najulubieńsze rozmowy ze świata rzeczywistego... rozmowy moich dzieci.
Lola jest absorbującą kobietką. Każde pytanie musi się doczekać odpowiedzi, każde oburzenie wyjaśnienia, każdy śmiech brata jej szczerego śmiechu. Nie zostawia zjawisk bez odpowiedzi. No chyba, że wie lepiej :)
- Lolka, no graj, rusz tą swoją mózgownicą... - pogania starszy młodszą przy grze w karty.
- Spokojnie... zaraz coś wymyślę... chyba, że okaże się, że nie mam mózgownicy - w zamyśleniu nad sekwensem oznajmia pięciolatka.
- No przestań, bez mózgu nie wiedziałabyś, że pingwiny lubią śnieg; że z pomarańczowego i zielonego wychodzi fioletowy; że po sobocie jest niedziela; że dwa dodać dwa jest cztery...
- Już nie przesadzaj... do tego nie jest potrzebny mózg. To policzę palcami.
Kocham ponad wszystko co mi mózg zaprząta :)