2011-02-13

Możesz zapomnieć kapelusza...

fot. Adam Markowski

W październiku 1967 roku byłem na wakacjach u rodziców na wsi. Kiedy wróciłem z Krakowa, dowiedziałem się, że Halina Poświatowska już nigdy się nie pojawi na ulicy Krupniczej - minęło trzy dni od pogrzebu w Częstochowie. Nie widziałem jej grobu. Nie położyłem na nim kwiatów. Ostatnią garść kwiatów, lekkich i pogodnych - były to chyba frezje - przyniosłem jej do sali szpitalnej przy ulicy Kopernika w Krakowie, kiedy pod opieką profesora Aleksandrowicza przechodziła badania tuż przed mającą się odbyć w Warszawie drugą operacją serca. Pamiętam, letnie słońce aż kłuło w oczy. Ostro rysowała się za oknem zieleń ogrodu. To moje ostatnie spotkanie z Haliną. Z Haliną żywą. Nie potrafiłbym zresztą wyobrazić jej sobie inaczej.
Halina Poświatowska ( z domu Myga ) urodziła się w Częstochowie 9 lipca 1935 roku. Poznałem ją, kiedy przyjechała do Krakowa, przed debiutem w "Zebrze" w 1956 roku, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że spędziła długi czas w szpitalach i sanatoriach i że już zdążyła zostać wdową. Adolf Poświatowski, którego poznała w sanatorium, także zmarł na serce, po kilku zaledwie miesiącach małżeństwa - pisze Jan Zych we wstępie do tomiki poezji Halina Poświatowskiej "Wiersze wybrane".

Halina Poświatowska w dniu śmierci miała zaledwie 32 lata. Zmarła osiem dni po kolejnej operacji serca. 

                * * *

jeśli zechcesz odejść ode mnie
nie zapominaj o uśmiechu
możesz zapomnieć kapelusza
rękawiczek notesu z ważnymi adresami
czegokolwiek wreszcie - po co musiałbyś wrócić
wracając niespodziewanie zobaczysz mnie we łzach
i nie odejdziesz

jeśli zechcesz pozostać
nie zapominaj o uśmiechu
wolno ci nie pamiętać daty moich urodzin
ani miejsca naszego pierwszego pocałunku
ani powodu naszej pierwszej sprzeczki
jeśli jednak chcesz zostać
nie czyń tego z westchnieniem
ale z uśmiechem

zostań



               * * *

kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem raczej smutnym

czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny

często myślę o tobie
często piszę do ciebie
głupie listy - w nich miłość i uśmiech

potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie

patrząc w płomień kochanie
myślę - co się też stanie
z moim sercem miłości głodnym

a ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i który jest chłodny