2010-01-29

"Hotel Europa" Remigiusz Grzela

  

Kiedy początkiem grudnia weszłam do naszej miejskiej księgarni i zapytałam o „Hotel Europa” Remigiusza Grzeli oraz kilka innych książek, usłyszałam od sympatycznej dla mnie zawsze pani słowa, którymi delikatnie mówiąc mnie wyprosiła pani ma tu zakaz wstępu do odwołania - po czym się uśmiechnęła i niecierpliwym spojrzeniem odprowadziła mnie do drzwi. Zrozumiałam aluzję. Święta się zbliżały i musiałam dać szansę najbliższym, a miła pani najwyraźniej została postawiona na straży.
Jakieś dwa tygodnie później w Wigilię, już o piętnastej, kiedy tylko mąż zniknął dokonując wyboru świątecznej koszuli, obmacywałam jak szalona prezenty pod choinką… nie ma, nie kupili, nie udam się w bamboszkach świątecznych na spacer hotelowym lśniącym dywanem i nie zapukam do żadnych drzwi. Byłam zawiedziona, bo wymacałam owszem wielką książkę (jak się później okazało była to „Złota księga czekolady”), ale wiedziałam że jest ona zbyt gruba i bardziej kwadratowa w porównaniu do tej, na którą szczególnie czekałam. I dopiero jak dojechała moja kochana Mama (nocna podglądaczka mojego bloga) to rozjaśniłam się jak świetlik o zmroku, bo Mama dorzuciła pod choinkę paczuszkę formatu B5 :) Przy stole wigilijnym byłam bardziej niecierpliwa niż dzieci, huśtałam nogami pod stołem i nie brałam dokładki…
Czekał na mnie „Hotel Europa”.
„Hotel Europa” to spacer przytulnymi aczkolwiek na początku może się wydawać zupełnie nieznajomymi korytarzami, wypełnionymi portretami pamięciowymi wybitnych indywidualności i ich historią. Elegancki wygląd ścian w kolorze cappuccino przyciąga swą wytwornością i gwarantuje obsługę na najwyższym poziomie. A klucz z kremowym frędzlem w oczku, który wygląda jak dzwoneczek przywołujący wszystkich na wytrawną kolację, namawia żeby jak najszybciej przekręcić go w przeciwnym do ruchu wskazówek zegara kierunku i wejść do środka.
Jako wielka miłośniczka biografii długo się nie zastanawiałam.Wiedziałam, że znalazłam się w odpowiednim dla mnie miejscu, mimo iż kilka nazwisk na dwadzieścia cztery zamieszczone na drzwiach Hotelu niewiele mi mówiło, oprócz tego, że wydawały mi się znajome. Jednak zaufałam autorowi i po kolei zaglądałam początkowo tylko przez dziurkę od klucza, a potem już całą sobą, do każdego z 24 pokoi. Dzięki tym odwiedzinom poznałam ludzi, o których pewnie jeszcze długo, a być może nawet nigdy bym nie słyszała… jeśli już to tylko pobieżnie i bardzo górnolotnie, co nie równa się tak osobistym wynurzeniom jakie w swojej książce zamieścił Remigiusz Grzela.
Każde drzwi Hotelu są równie atrakcyjnie i nie sposób przy któryś nie przystanąć. Czytając wzmiankę biograficzną po ich lewej stronie, która pełni funkcję encyklopedycznej podpowiedzi i kodu blokującego wstępu (jak nie zadziała można przecież przejść dalej), czuje się potrzebę wejścia i przykucnięcia przy ścianie tuż za fotelem autora przeprowadzającego wywiad. I ma się ochotę tam tkwić, aż do momentu kiedy po wyjściu gościa autor głośno literuje zdania notowane w swoim osobistym dzienniku. Dzieli się w  nim swoimi wrażeniami ze spotkania, nawiązuje do poruszanych kwestii najważniejszych w jego odczuciu, rozwija myśli jakie mu błądziły po głowie w trakcie wywiadu, uzupełnia biografię, a czasem nawet przyznaje się do lęku typowo dziennikarskiego i własnych porażek. Analizuje czy czas poświęcony na rozmowę wykorzystał w pełni i zgodnie z wcześniejszymi zamiarami.
To jedne z moich ulubionych fragmentów tej książki, bo otwierają one drzwi do 25 pokoju. Poznaję bliżej samego autora, bo choć na blogu Z kafką przy kawce mam przedsmak jego wrażliwości i inteligencji, to jednak nigdy nie miałam okazji podglądać go w pracy. Te notatki potwierdziły mnie tylko w przeświadczeniu, że Remigiusz Grzela jest jednym z najlepszych dziennikarzy-pisarzy prowadzących wywiady, jakiego miałam okazję wysłuchać na stronach książki. Zadaje już na samym wstępie takie pytania, że ma się ochotę nie wypuszczać ołówka z rąk, bo każda odpowiedź stanowi ważny element czyjejś duszy. Nawet takie z pozoru dziwne pytanie-stwierdzenie jak U pani w ogóle nie ma mebli. Nawet łóżka nie ma - skierowane na początku rozmowy do mieszkającej w Paryżu aktorki i pieśniarki Anny Prucnal.
Remigiusz Grzela zadbał o to, żeby od pierwszego pytania czytelnik mógł lepić sobie w wyobraźni bryłę ludzkiego losu. Pyta o dzieciństwo, rodziców, dylematy związane z najbliższą rodziną , czy wyjazdem z kraju. Jego pytania często dotykają bolesnych i niemożliwych do cofnięcia fragmentów układanki jaką jest życie. Powodują, że bohater wywiadu odpowiada obszerniej niż mam wrażenie sam autor się tego spodziewał, otwiera drzwi do living roomu, których wcześniej nie pozwalał uchylić. Słowa zaskakują oby dwie strony… a wszystko to za sprawą autora Hotelu, który ma w sobie coś co wzbudza zaufanie i już po kilku pytaniach (mam wrażenie zupełnie innych od tych, jakich spodziewali się goście wywiadów – krótko mówiąc tendencyjnych nastawionych na szukanie sensacji i notorycznie się powtarzających) rozmowa fascynuje dwa bieguny, między którymi pomniejsza się dystans, i co za tym idzie rozmowa trwa dłużej niż to było zaplanowane.
Podoba mi się u Remigiusza Grzeli upartość, ale taka niewinna dobroduszna upartość, z jaką stara się on nie pozostawić pytania bez odpowiedzi. Często stwierdza nie rozumiem, dlaczego?, jak to?, żeby pociągnąć temat dalej i nie zostawiać czytelnika (i samego siebie też) w poczuciu pustki nad urwiskiem  emocjonalnym. Nie daje za wygraną zadając pytanie po raz drugi tylko w troszkę innej formie niż zrobił to kilka minut wcześniej… I robi to doskonale, w dodatku z zamierzonym skutkiem. Relacja w międzyczasie stała się płynniejsza, nabrała odpowiedniego tempa i wzmocniona została przez obustronnie rodzącą się zajawkę sympatycznej znajomości, czy nawet przyjaźni. Stopniowo autor nabiera odwagi na zadanie „tego jedynego” pytania, a druga strona czuje, że to jest właśnie ten moment, kiedy na to pytanie odpowiedzieć powinna.
Nie jestem w stanie przytoczyć konkretnych wywiadów, bo jest ich sporo,  zatem poniżej umieszczam tylko zajawki, jakie znalazły się na okładce książki. Do moich ulubionych pokoi należy pokój Kingi Baranowskiej, Anny Boleckiej, Davida Camusa, Urszuli Dudziak, Normy Basquet, Niki Strzemińskiej, Wandy Wiłkomirskiej, Verdany Rudan, Zdzisława Beksińskiego i Charlesa Dumonta… i pozostałe też.
Wywiadu dla Hotelu Europa udzielili: Kinga Baranowska ( o zdobywaniu ośmiotysięczników i sile, której boją się mężczyźni); Zdzisław Beksiński (o śmierci na swoich obrazach); Anna Bolecka (o Franzu Kafce i wskrzeszaniu świata, którego już nie ma, a w którym Władysław Reymont kradnie książkę jej prababce); Norma Basquet ( o tajemnicach Marleny Dietrich, z którą pracowała przez15 lat); David Camus ( o przekleństwie nazwiska i o tym, jak pisaniem walczył z dziadkiem, Albertem); Urszula Dudziak ( o Jerzym Kosińskim o swojej Ameryce); Charles Dumont ( kompozytor piosenki „Non, je ne regrette rien”, o pracy z Edith Piaf); Cesaria Evora ( o Wyspach Zielonego Przylądka i tęsknocie za matką, która uratowała ją z depresji); Charlotte Gainsbourg ( o wstydzie i o ucieczce od rodziców: Jane Birkin i Serge'a Gainsbourga); Vaclav Havel ( o współpracownikach, Hradzie i swojej sztuce „Odejścia”, uratowanej z kosza na śmieci); Barbara Hendricks ( o Ameryce apartheidu i prawdziwym życiu operowej diwy); Gustav Holoubek ( o „Wielkiej Improwizacji” Adama Mickiewicza i swoim życiowym credo; Grzegorz Jarzyna ( o śląskim etosie i warszawskiej pracy pod ziemią); Renate Jett ( o współpracy z Krzysztofem Warlikowskim i poczuciu obcości); Tomira Kowalik ( o kulisach teatru i walce ożycie); Anna Prucnal ( o Fellinim, który przycinał jej rzęsy na planie filmu „Miasto kobiet”); Vedrana Rudan ( autorka powieści „Ucho, gardło, nóż” o wojnie w Jugosławii i nienawiści do ojca); Andrzej Seweryn ( o Peterze Brooks, Francji i Polsce); Nika Strzemińska ( o miłości i nienawiści rodziców: Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego); Ingmar Villqist ( o pisaniu, które jest niebezpieczne, i lękach zamkniętych w Ellmit); Irvine Welsh (o swojej najsłynniejszej książce „Trainspotting” i autografie od Bonda); Hans Weingartner ( reżyser „Edukatorów”, o tym, że czasy naszego bogactwa są policzone); Wanda Wiłkomirska ( o domu, który nosi w sobie, i skrzypcach, które uratowały jej życie); Teresa Żylis-Gara ( o rodzinnym Landwarowie, wielkiej karierze i wyrzeczeniach).
p.s.
Po przeczytaniu „Hotelu Europa” zastanawia mnie myśl, z kim łatwiej się Remigiuszowi Grzeli rozmawia, z kobietami czy z mężczyznami, czy płeć odgrywa w ogóle jakieś znaczenie? Ciekawa też jestem co widać z okna jego pokoju (często zadaje w wywiadach takie pytanie).
Jest to książka, do której wiele razy będę wracać, dlatego żałuję tylko jednego, że w książce tej zabrakło wywiadu z samym autorem… śledząc jego blog, mam nieodparte wrażenie, że byłby to jeden z lepszych wywiadów. Gdyby jeszcze do tego wszystkiego (o dziwności moich pomysłów) mógł zadawać sobie pytania sam.

Tytuł: Hotel Europa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 380
Okoliczności zdobycia: Wigilia 2009
Miejsce na półce: tuż obok „Bagaże Franza K.”