Cisza wisi w powietrzu.
Nie słyszę stukających o szczebelki małych stópek. Nie czuję zapachu dziecięcego szamponu. Nie podnoszę z ziemi maskotek. Nikt nie chrapie, nie obija się o ścianę, nie mówi przez sen. Nikt nie płacze z tęsknoty za mamą...
A ja budzę się w środku nocy, nasłuchuję, znowu zasypiam i znowu się budzę. Wstaję, żeby pogłaskać ich po głowach, poprawić kołdry, przykucnąć przy łóżkach, dać mleko... i tęsknię za czymś co już nie powróci.
Charlie i Lola odeszli do swych pokoi. W sypialni na miejscu ich łóżek stoją już nowe meble...
Potrzebuję czasu, żeby przyzwyczaić się do ich zimna.
Wasza dziwnie dziś samotna
Virginia
Nie słyszę stukających o szczebelki małych stópek. Nie czuję zapachu dziecięcego szamponu. Nie podnoszę z ziemi maskotek. Nikt nie chrapie, nie obija się o ścianę, nie mówi przez sen. Nikt nie płacze z tęsknoty za mamą...
A ja budzę się w środku nocy, nasłuchuję, znowu zasypiam i znowu się budzę. Wstaję, żeby pogłaskać ich po głowach, poprawić kołdry, przykucnąć przy łóżkach, dać mleko... i tęsknię za czymś co już nie powróci.
Charlie i Lola odeszli do swych pokoi. W sypialni na miejscu ich łóżek stoją już nowe meble...
Potrzebuję czasu, żeby przyzwyczaić się do ich zimna.
Wasza dziwnie dziś samotna
Virginia