2009-02-17

Notesikowo

Sercem mojego domu jest dwunastoosobowy stół w jadalni, z wiecznie za krótkim, albo za długim obrusem, bo jego wymiar określam tylko słowami pięć krzeseł na jedno. I nie wiem zupełnie dlaczego pani w sklepie nigdy nie wie, czy obrus który mi się podoba będzie pasował. Zazwyczaj nie pasuje.
Ale nie ważne, ważne, że stół ten żyje pełnią radości i odzienie wierzchnie nie wprawia go w kompleksy.
To przy nim jemy... rozmawiamy... odrabiamy lekcje... układamy lego, puzzle i rysujemy. Uprawiamy codzienność.
Przy nim pracuję, czytam, oglądam filmy, piszę, decoupage tworzę. To on jest łącznikiem mojego laptopa ze światem wirtualnym, z Wami.
Przy nim się budzę i przy nim zasypiam. Dosłownie i w przenośni.
Ten stół ma duszę złożoną z cząstek całej naszej rodziny. Chyba dlatego wszyscy tak miło spędzamy przy nim czas.

Na środku stoi storczyk w lawendowej donicy. Wypuścił właśnie dwa nowe pączki w stronę okna. Dał się nabrać na wiosnę. Na krześle obok mnie leży yorkiś i trzęsie się z zimna. Też ma uczulenie na zimę.
Po prawej stosy raportów z pracy, które przeglądam tam i z powrotem, jakieś formularze, kartki, karteczki i inne śmieci. Po lewej książki, te co czytam, te do których chętnie zaglądam, te które przeczytać chcę w następnej kolejności. Czasem leżą na stole, czasem na oknie obok stołu.
W tle zabawki, galaretki w czekoladzie i ketczup po śniadaniu, który schować zapomniałam.

I moje kalendarze, notesy i notesiki... cała armia.
Kalendarz z zeszłego roku, bo do pracy potrzebny. Tegoroczny z pracy, tegoroczny prywatny. I jeszcze dwa inne, które dostałam.
Notes z cytatami z filmów, książek, wywiadów, maili do mnie, które mnie wzruszyły... Notes - pamiętnik moich dzieci, który ja prowadzę... Notes - pamiętnik Charliego, który też coś tam skrobie, a ja chętnie przeglądam... Notes na myśli moje niepoczesane, które jak przeczeszę, to może kiedyś Wam pokażę. Czasami to krótkie zdania. Czasami pół strony słów chaotycznie naniesionych, żeby tylko nie umknęły. No i dziennik mój, osobisty, taki który Wam dane nie będzie nigdy przeczytać, bo nie ukrywam faktu, iż blog to blog, daję Wam jakieś siedemdziesiąt procent siebie, pozostałe trzydzieści gdzieś muszę umieścić.

Dużo tego, nie? Ale to mój nałóg... słowa, myśli, marzenia. Nie robię w nich notatek codziennie, czasem nawet cały tydzień do nich nie zajrzę, ale są one częścią mnie i ta część mnie kiedyś tam pozostanie z moimi dziećmi. Dlatego to robię. Dla nich. I dla siebie też, bo czuję taką potrzebę.
Pamięć jest ulotna. Słowa są wieczne.

Wasza Pani Notesikowa :)
Virginia