2009-02-08

Jaś wędrowniczek

Wybrałam się wczoraj na zakupy z ambitnym planem wzbogacenia szafy o elegancką bluzkę, elastyczne rajstopy i kolorystycznie zgrane ze spódnicą (upchaną w ekologicznej siateczce) buciki. Zamykałam się kilka razy w kabinie pod pretekstem wyglądania jak człowiek godny warszawskiej gali i ...Wróciłam z prezentem dla nowo narodzonego dzidziusia, paczką Haribo, nowym numerem "Bluszcza", kremowym stanikiem aktualnie niepotrzebnym, czternastoma bułkami i dwoma maskotkami.
To było do przewidzenia.

Po południu, w celach relaksacyjnych wybraliśmy się do przyjaciół, gdzie czekała na mnie miła niespodzianka i obdarowana zostałam zaszczytnym  honorowym tytułem matki chrzestnej. Ucieszyłam się niezmiernie, tym bardziej, że maluszek przyszedł na świat w osiemnaste urodziny mojej siostry, a zatem wszystko zostaje w rodzinie.
Bożeszz, jaki on słodki jest... już zapomniałam jak wyglądają rączki rozpoczynające dopiero podróż przez życie, jak malutkie są paluszki u nóg, jak zapach noworodka wpływa na wzruszenie tkwiące w człowieku. Mały zadarty nosek, uszko niepozornie zagięte o poduszkę i usteczka lekko rozchylone gotowe na przyjęcie pokarmu miłości.

Wzruszeniu ulegli też nasi panowie, którzy wzruszyli się tym, że my się wzruszyłyśmy, no i postanowili się odpowiednio nawodnić.
Pan Tata, o twarzy i uśmiechu Kevina Costnera zniknął za drzwiami salonu, a tuż za nim podreptał mój pan, w celu dotrzymania mu towarzystwa.
Po chwili wrócili już ze szklaneczkami swojego ulubionego "soku z gumi jagód" (czyt. whisky). Czas działania soku od momentu wypicia do chwili podskakiwania na fotelach jest niezwykle szybki w ich przypadku. Śmieją się ze słów, które nawet wypowiedziane nie zdążą być. Ot, taka męska szczera radość ludzi rozumiejących się bez słów.
Nikt nie wie o co chodzi. Tylko przyjaźń ich rozumie.

W drodze powrotnej miałam zatem na tylnym siedzeniu troje dzieci.
Dwoje z nich, tych najmłodszych grzecznie siedziało, a trzecie nadawało jak z automatu: a wiesz, że johnnie walker to inaczej jaś wędrowniczek i on wyobraź sobie zaczynał od mieszania herbaty i potem długo, długo nic zanim pierwszą whisky zmieszał ... a wiesz, że ta zielona green label co mi na barku stoi to ona aż piętnaście lat leżakowała... a wiesz, że Wiliam Grant był czeladnikiem, i chór kościelny prowadził i to właśnie ksiądz odmienił jego życie, bo wskazał mu źródło specjalnej wody... a wiesz, że blue label to po sześćdziesiąt lat leżakuje... zdaje mi się, czy szybko jedziesz ?
... a wiesz że ten Grant to miał dziewięcioro dzieci, siedmiu synów i dwie córki, i wyobraź sobie, że oni wszyscy pomagali mu zbudować gorzelnię i rozkręcali biznes razem z nim ...  a wiesz, że whisky jak już mieszać to tylko z wodą, nie tam z żadną colą... no, a najważniejsze, wiesz, że  co cztery sekundy otwierana jest nowa butelka johnnie walker red label... kurczę, jak ja bym chciał mieć własną gorzelnię... mam wrażenie, że mnie nie słuchasz  i pędzisz do domu, żeby się mnie już pozbyć i do łóżka mnie upchnąć...

 - Ależ słucham kochanie...
 - No, bo myślałem... Czy ja już ci kiedyś to mówiłem?
 - Ależ skąd... nigdy, przenigdy...

Ach, Ci mężczyźni. Też potrafią być monotematyczni.

Ale wracając do wzruszeń bardziej kobiecych, pogrzebałam za wspomnieniami i znalazłam te oto zdjęcia małej Loli ...

 

 

 p.s.
Właśnie Charlie mnie zapytał, czy nas york pochodzi z Nowego Yorku. Mówię mu, że nie, że z innego Yorku. A on na to, że dziwnie mu tu musi być skoro z Anglii pochodzi i nas nie rozumie ...

Idę postawić rosół  i dokończyć "Kieszonkowy atlas kobiet"... przeraża mnie ta Polska nasza od wewnątrz... chwilami mam ochotę tą książką rzucić pod łóżko, ale jednak tego nie robię, nie wiem czemu... fenomen chyba tkwi w sposobie w jaki Sylwia Chutnik ujęła ten cały marazm. Boli samotność tych ludzi. 

Miłej niedzieli

Wasza przysypiająca dziś
Virginia