2008-12-12

Międzyczas

Do Wigilii zostało 12 dni.
W głowie czuję jak przeskakuje 11,10,9, 8, 7...
Ale w panikę nie wpadam, bo plan porządkowy jest niewygórowany i szaleć tego roku nie zamierzam.
Odrobinę jedynie, bo ja z natury już ponoć szalona trochę jestem.

Okna na górze pomyte, jeszcze dół tylko został; wypoczynek wyprany; zagracone poddasze odgruzowane; pokoje dzieci ze śmieci odgrzebane; lampy pomyte... jeszcze może plamy z dywanów spiorę i kilka szuflad przeglądnę... i to by było na tyle.
W sobotę obiecałam dzieciom choinkę i strojenie domu, zatem nadrobić musimy brak śniegu za oknem i może czymś sztucznym okna ozdobimy (aż mi tęskno jak przypomnę sobie zimę sprzed trzech lat, kiedy nasypało nam w ogrodzie metr śniegu i zbudowaliśmy olbrzymie, goszczące naszą całą, wówczas trzyosobową rodzinę igloo).
No, ale może, jak wierzyć w zimę nie przestaniemy to coś nam sypnie przez dziury w chmurach sam Anioł świąteczny, chociaż na Wigilię :)

A od poniedziałku zaś przeprowadzam się do kuchni i biorę za orzeszki waniliowe i kakaowe, laseczki, kokosowe gniazdka, rogaliki waniliowe i kruche ciasteczka do ozdabiania z dziećmi.
No i wstyd przyznać, ale kopiec kreta obiecałam... żadne tam makowce, serniki, kołacze... mamusiuuuuuu, proszę, kopiec chcemy, no i jak tu nie ulec namowom, skoro proszą.
Zatem ja kopiec zrobić muszę, a mama sernikiem się zajmie i kolejną porcją drobnych ciasteczek, bo u nas to tak te ciasteczka się na stałe do domu wprosiły. I cieszę się bardzo, bo jednak zapach robi swoje... wanilia, kakao, orzechy włoskie.
Jakby mi mało było zajęć, to muszę się przyznać, że sobie kolejne znalazłam :)
Właściwie to znalazła je moja przyjaciółka Ola, która obdarowała mnie na urodziny cudem własnej roboty, a mianowicie butelką ozdabianą techniką decoupage. Piękną, stylową, w kolorystyce żółci i szarości, na której umieściła kobiety w strojach z lat przedwojennych... to jeden z piękniejszych prezentów jakie dostałam, bo wiem, że takie ręcznie robione dzieło, będzie mieć wartość dla mnie na długie lata. Dziękuję Oluś!
W dodatku druga przyjaciółka, też podarowała mi ręcznie robione prezenty, tym razem w technice scrapbooking. Dostałam trzy śliczne zakładki do książek, mini notesik na moje myśli i większy na blogowe zapiski. Dziękuję Asiu!
Obracając się zatem w towarzystwie dwóch cudnych artystek, nie sposób nie złapać haczyka... tym bardziej, że ja zawsze albo haftowałam, albo fotografowałam, albo ikebanę układałam... eraz pisanie mnie pochłonęło w wolnych chwilach, ale myślę, że na decoupage też coś jeszcze z tego mojego miedzyczasu wyłuskam.

Muszę... koniecznie... poddasze na pracownię już przerobiłam, część zamówionych materiałów już dostałam... teraz tylko łuskać i łuskać i łuskać... czas oczywiście.
I to jeszcze pod choinkę coś wyłuskać dla najbliższych zamierzam.

p.s
Kochani, życzę Wam pięknie spędzonych dni przedświątecznych, bez zbędnych nerwów, biegania, na sklepy przeklinania (i tak już nigdzie nic nie ma:).

Upieczcie ciasteczka, powieście jemiołę, zaproście spokój do Waszych domów, wyjmijcie uśmiechy, miłe słowa, czułe gesty...
Cieszcie się atmosferą, jaką sami sobie stworzycie.
Pozdrawiam Was serdecznie

Wasza kochająca Święta Bożego Narodzenia
Virginia

....jeszcze tu przed Wigilią się pojawię, obiecuję, że decoupage Wam mnie nie zabierze :)
no chyba, że sen się w końcu o mnie upomni...