2008-05-24

Alfabet

Dziś czas na pewne podsumowania.
Zostałam zaproszona do zabawy blogowej przez Kasię (mamę Oliwki i Roksanki). Chętnie skorzystałam. Starałam się być oszczędna w słowach, ale nie do końca mi to wyszło :) Oczywiście to nie wszystkie skojarzenia z poszczególnymi literami, chętnie bym ciągle dopisywała, ale na tym zakończę.


                                A
jak A... moja praca
jak Anioły... uwielbiam być pod ich skrzydłami
jak Auto... w nim odpoczywam
jak Album zdjęć... kocham wspomnienia
jak Arbuz... nie lubię za pestki
jak Ania Dąbrowska... na deszczowe wieczory
jak Akrofobia... lęk wysokości, wrodzony
jak Aparycja... nawet znośna
jak Agulka i Arturos... przyjaciele


                                B
jak Babcia... jeden z Aniołów będących na ziemi
jak Blog... poznaję dzięki niemu wspaniałych ludzi
jak Bajm... gdy słucham cofam się wspomnieniami dwanaście lat
jak Brud... pedantką nie jestem, ale prawie
jak Brzoskwinie... z szampanem
jak Bibelot... potrzebny na chandrę
jak Bibliofil... od zawsze
jak Brokuły... z sosem beszamelowym z sera cambozola
jak Blue... piosenka dziesiąta "Breathe easy"
jak Basia... bliska mi duszyczka
jak Basinio i Sebinio... przyjaciele


                                C
jak Czekolada... dobra na wszystko
jak Czytać... zawsze i wszędzie
jak Ciąża... dwukrotna
jak Czosnek... gdzie tylko się da tam dodaję
jak Ciepła bagietka... kocham od dziecka
jak Czerwony... lubię dodatki w tym kolorze



                                 D
jak Dom... niebo na ziemi
jak Dawid... mój synuś, pseudonim Charlie
jak Demi Sec... książka, w której debiutowałam
jak Droga... należy szukać odpowiedniej, aż do skutku
jak Doba... stanowczo za krótka
jak Dres... niesamowicie wygodny


                                  E
jak Egocentryk... nie lubię takowych
jak Emancypantka... jestem za
jak Egipt... chciałabym zobaczyć, ale boję się latać
jak Eros Ramazotii... lubię, za język w jakim śpiewa
jak Ewelina i Roman... przyjaciele



                                  F
jak Fotografika... moja pasja
jak Fortepian... chciałabym umieć grać
jak Frytki... zazwyczaj zimne i przesolone w McDonaldzie



                                  G
jak Gosiaczek... przyjaciółka, mój pamiętnik na dwóch nogach
jak Góry... niekoniecznie, wolę morze
jak Gg... tanie rozmowy
jak Garfield... przekochany kociak
jak Gitara... kiedyś grałam, teraz gra mąż
jak Grecja... chętnie, ale ten sam problem co z Egiptem
jak Gaduły... mężczyźni mojego życia



                                  H
jak Hipochondryk... mój mąż, a ja zmierzam ku niemu
jak Hipokryci... jest ich jak grzybów po deszczu, nie trawię
jak Hiszpania... bardzo chętnie, autem kiedyś dojadę
jak Harakiri... pewnie kiedyś popełnię
jak Huśtawka... uwielbiam z niej obserwować niebo
jak Haftować... kiedyś jako dziewczynka haftowałam serwetki
jak Haribo... czasem zamiast czekolady, bo mniej kaloryczne



                                  I
jak Internet... kontakt ze światem z bujanego fotela
jak Intelekt... doceniam
jak Irena... moja mama
jak Igła... nie lubię cerować
jak Impulsywność... zdarza mi się
jak InterCity... może zrobią do Egiptu :)



                                  J
jak Julia... moja córcia (pseudonim Lola)
jak Jutro... nigdy nie wiadomo co przyniesie
jak Jak... nie wiem już co



                                  K
jak Kochać... całym sercem
jak Kruchość Porcelany... od tego wszystko się zaczęło, mój amulet
jak Kawa... najlepsza latte
jak Kobieta... zmienną jest
jak Księżyc... nocą
jak Książki... leżą wszędzie
jak Karaoke... zawsze dobra zabawa
jak Kino... opuszczam ostatnio
jak K Maro... działa na mnie jak proca, wyrzuca mnie z fotela i tańczę
jak Krystian... mój mąż
jak Kurtuazja... jedna z jego dobrych cech



                                   L
jak Laptop... przyjaciel
jak Lustro... na całą ścianę w mojej łazience, niekoniecznie dobry pomysł
jak Listy... uwielbiam pisać i dostawać
jak Las... za kilka lat urośnie w moim ogrodzie z dwóch tysięcy mini choinek
jak Latać... mam fobię
jak Laura Pausini... na romantyczne wieczory



                                     Ł
jak Łzy... są potrzebne
jak Łódź... ciągnie mnie tam z wiadomych mi powodów




                                     M
jak Mariola... moje imię
jak Marta... moja babcia
jak Mama... kolejny z Aniołów stąpających po ziemi
jak Monika Sawicka... przyjaciółka, pisarka, Anioł mój
jak Mąż... kochany i kochający, wytrzymał ze mną już dwanaście lat
jak Mars... stamtąd pochodzi
jak Małżeństwo... nawet nam wychodzi odwieczna sztuka kompromisu
jak Marzenia...  od zawsze i na zawsze
jak Morze... marzę by nad nim mieszkać
jak Mróz... nie toleruję
jak Martini... z truskawkami i papają
jak Mleko... kupujemy litrami, tańsza by chyba wyszła krowa
jak Meksyk... marzenie pod kątem fotografii
jak Malkontentka... bardzo sporadycznie
jak Melomanka... nagminnie
jak Magda i Marcin... przyjaciele



                                     N
jak NFZ... przemilczę
jak Nepotyzm... przemilczę
jak Narcyz... czasem widuję go w łazience
jak Nerki... moje z kamieniami
jak Niezapominajki... jakoś ich coraz mniej widuję
jak Nurkowanie... podziwiam tych odważnych



                                     O
jak Olka... moja siostra, niedługo osiemnastka, niewiarygodne
jak Okulary... żadne mi nie pasują
jak Ognisko... wyparte przez grille, szkoda
jak Owoce... puszkowe w syropach
jak Otello... mój mąż przed każdym moim wyjściem
jak Ola i Sławcio... przyjaciele



                                     P
jak Przyjaźń... bezcenna
jak Plaża... uwielbiam czuć ciepły piasek pod stopami
jak Pisać... uzależniam się
jak Parasol... nigdy nie noszę
jak Pies... sztuk dwie, niewychowane
jak Ptaki... śpiewają pięknie, gdy piję kawę na tarasie
jak Prostownica... potrzebna na fale



                                     R
jak Rysunki... mojego syna, mam ich pełne pudełko
jak Rower... nie mogę się przekonać
jak Rolki... planuję zakup
jak Raporty... klucz do mojej pracy
jak Rabarbar... wspomnienie z dzieciństwa
jak Rybki... wszystkie mi zdychają



                                      S
jak Słońce... potrzebne mi jak tlen
jak Sen... nie poświęcam mu zbyt wiele czasu
jak Snowboard... moje zimowe szaleństwo
jak Sawicka... Monika oczywiście, tak ciepło pod jej skrzydłami
jak Sms... ulubiona funkcja telefonu
jak Szarlotka... na gorąco z gałką lodów
jak Sernik... najlepszy mojej mamy
jak Słoneczniki... zawsze uśmiechnięte
jak Szkoła... powrót od września, pierwsza klasa Charliego



                                      T
jak Tulipany... moje ulubione
jak Taniec... jak słyszę muzykę nie usiedzę na miejscu
jak Toskania... bajeczna
jak Tata... niby blisko, a tak daleko
jak Tomek... brat, podobnie
jak Telefon... niezastąpiony w domu i biznesie, śpi ze mną
jak Teleportacja... trenuję nocami
jak Trole... odwiedzają mnie co miesiąc całymi rodzinami
jak Tuńczyk... w różnych postaciach



                                     U
jak Uśmiech... potrzebny jak słońce
jak Utopista... czasem się w niego przeradzam



                                     W
jak Wojna... często mi się śni
jak Winda... dziękuję, pójdę schodami
jak Włochy... najczęstsze miejsce naszego urlopu
jak Waga... wredna waga, dodaje pięć kilo
jak Wenus...  stamtąd pochodzę
jak Weredyk... zdarza mi się
jak Wakacje... niedługo
jak Whisky... pasja męża, wystarczy, że stoi na barku
jak Wacuś... przyjaciel rodziny, całej bez wyjątków



                                      V
jak Virginia... pseudonim, spodobał mi się po przeczytaniu biografii Virginii Woolf, choć nie zamierzam popłynąć z nurtem rzeki jak ona



                                      Z
jak Zegar... bezwzględny
jak Zdrowie... bezcenne
jak Zawiść... wszechobecna
jak Zlot Czarownic... pewnie kiedyś polecę (prawdopodobnie pojadę)
jak Zima... bez śniegu nielubiana

p.s teraz, kiedy czytam ten alfabet po dwóch latach, przenosząc blog na inny portal, stwierdzam, że sporo bym w nim zmieniła... ale historii się nie zmienia, za to widzę jak człowiek się zmienia.