2011-10-15

Twórczo...


Więcej ostatnio bywam tu Scrap, i przyznaję, że dobrze mi tam. Pracownia się urządza. Wszystko zaczyna nasiąkać odpowiednim klimatem, pachnie papierem, i choć zwykle wygląda tam bardziej roboczo niż pięknie, to nie wyobrażam sobie już dnia bez kilku cięć. 
Na parapecie stoi pierwszy storczyk, a właściwie mini storczyk. Pod biurkiem nowy mini odkurzacz, bo mini ścinków do zatrzęsienia. Nie mam jeszcze lamp, ale mam nowe stemple. Nie mam firan, ale mam za ścianą teścia, który służy zawsze kubkiem mleka, kiedy zapomnę do kawy. I mam teściową, która służy drugim śniadaniem, piątym, i dziesiątym też. Wstaję wcześniej od budzika, w podskokach śmigam od rana, gdybym mogła zjechałabym balustradą do przedpokoju. Trzeba mieć pasję, by zrozumieć mój stan... myśli na przemian kieruję raz na słowa, raz na papier. Nie zwracam uwagi na to co mieni się obowiązkiem... pasja zdominowała moją duszę. Wszędzie dopatruję się głębi. Piękniej mi tej jesieni, niż poprzedniej. Nawet włosy mam bardziej złote - zauważyła Lola.

już niebawem wrócę do tej książki...

Ciekawi mnie do jakich książek wracacie? Zdarza się Wam to w ogóle? Ja oprócz "Czarodziejskiej góry" mam jeszcze ponownie  ochotę na "Lolitę" Nabokova, "Madame" Libery, "Łuk triumfalny" Remarque i "Panią Bovary" Flauberta... i jeszcze "Szklany klosz" Plath, "Godziny" Cunnighama, "Dziewczynę z zapałkami" Janko, a także dzienniki Woolf, Plath i Anais Nin.
Ostatnio coraz bardziej zawężam krąg nowych autorów i powieści. Wybieram bardziej świadomie. Brakuje czasu na wszystko, a tego "wszystkiego" najwięcej na półkach. Perły są ukryte w cieniu monotematycznych historii. Jeszcze tylko dziesięć, dwadzieścia książek chodzi mi po głowie, z resztą mogę zwlekać. Jaki bowiem sens ma czytanie wszystkiego? Nasza pamięć jest ulotna, wątki mieszają się, a książki przeczytane szybko zapominamy wypełniając wolną przestrzeń umysłu kolejnymi historiami. Czy nie lepiej mieć dziesięć ulubionych do których wraca się kilkakrotnie w życiu, niż pięćdziesiąt nowych rocznie, co daje pięćset w ciągu dziesięciu lat? W przeciągu ostatnich pięciu lat przeczytałam dużo, zapadło mi w pamięć może dwadzieścia tytułów, reszta nie była nijaka, ale nie dała się zapamiętać. Zatem powoli, z możliwością powrotów zmierzam w dalsze literackie światy... po Kunderze w końcu sięgnę po kilka książek Kapuścińskiego. Kilka naraz, bo z jednej już wiem, że niewiele zazwyczaj wynika. Spełnienie czytelnicze daje mi miesiąc z danym autorem, trzy dni to zbyt mało, by móc buszować między wierszami, a przecież to tam kryje się tajemnica i piękno przekazu. 

No to do jakich książek wracacie? :)