2011-09-13

Budzi się dzień...

                                                                                                                                                                                                                                                                       
Zaczęłam dzień o 5.30... jak mi dobrze.
Zdążyłam tyle zrobić.
O poranku ze słońca skorzystać, choć już rosa na stopach. Ale nadal bosych.
Jeszcze przed deszczami sarnom się przyglądnąć, które tracą pomału intensywny brązowy odcień.
Wypić trzy kawy z pianką, zjeść pistacjowe trzy kostki czekolady.
W spokoju zebrać myśli, z dystansem wspomnieć miniony dzień, z uśmiechem zacząć kolejny.
Przeczytać kilka stron Kundery "Życie jest gdzie indziej", spojrzeć na czeskie góry.

Niewiele... właściwie nic konkretnego. Ale jakże potrzebnego, by pięknie wstać.

Miłego dnia Kochani. Jak się cieszę z tego ciepła wrześniowego i błękitnego nieba.
Pora wyjść do pracy.
Tej drugiej. Lepszej. Bliższej szczęściu mojemu.