Kiedyś tematem często powracającym w rozmowach z Charlim była śmierć. Teraz śmierć trzyma się Loli, która na zadane pytanie jakie jest jej marzenie odpowiada być zdrowych, nie umarnąć, i nie dać się wrzucić do dziury tak jak Scooby (czyt. pies). Normalne w tym wieku u dzieci. Już to raz przerabiałam i wiem, że to minie z czasem. Natomiast młodzieniec dziesięcioletni skupia się już na tematyce miłości kobiety do mężczyzny, dostrzega ją, lecz nie widzi w niej nic pociągającego. Boi się tego rodzaju miłości. Targają nim wątpliwości... jak można pogodzić miłość do innej kobiety z miłością do rodziny, którą się obecnie posiada. Wyprowadzka nie wchodzi w grę. Kategorycznie wyraził sprzeciw. Zamieszka na poddaszu. Próbuje swoją decyzję wytłumaczyć siostrze, której nawet oferuje miejsce we wspólnym pokoju.
- Wiesz Lola... ja się nigdy nie ożenię - oznajmił dziś siostrze w powadze i z pewnością racji swojego wyboru tuż po śniadaniu.
- A ja się ożenię z małym, albo dużym Krzysiem... (wie już po ostatniej rozmowie, że za brata i tatę wyjść nie może)
- Ale to wiesz, że wszystko się zmieni, będziesz musiała rodzić dzieci i już się nie będziesz nazywać "tak, tylko "tak" - dodał z nadzieją, że wpłynie na decyzję małolaty by ta nie próbowała się wyrwać z korzeni rodzinnych.
- Pójdę i zapytam, może to się da załatwić - walczy z kobiecą siłą Lola wywracając wielkimi niebieskimi oczami w stronę sufitu.
- Gdzie?
- No jak to gdzie, na rynku... A Ty się czemu nie chcesz ożenić, przecież możesz zabrać żonę na poddasze - próbuje z rozsądkiem pomóc bratu w podjęciu poważnych życiowych decyzji.
- Nie, nie. To wykluczone. Ja mam tylko jedną cierpliwość i szkoda mi jej - kończy rozmowę Charli i ucieka na górę. Za nim, kręcąc tyłeczkiem radośnie podąża najbardziej zakochana w nim istota.