2011-01-25

"Muszę czytać po książce dziennie - taka jest dola pisarza komercyjnego" - 10.04.1919r.


Moje urodziny - niech no wyliczę wszystko, co dziś dostałam. L. (przyp.Leonard) przysiągł, że nic mi nie ofiaruje, a ja, jako dobra żona, uwierzyłam mu bez zastrzeżeń. Tymczasem podkradł się do mojego łóżka z niewielką paczuszką, w której była prześliczna zielona portmonetka. I przyniósł mi śniadanie i gazetę z wiadomością o zwycięstwie na morzu ( zatopiliśmy niemiecki okręt podwodny), i prostokątną paczkę owiniętą w szary papier, w której znajdował się Opat - śliczne pierwsze wydanie. Miałam więc bardzo wesoły i przyjemny poranek - który jednakże nie dorównał przyjemnościom popołudnia. Zabrano mnie do miasta, zupełnie za darmo, i zafundowano mi najpierw kinematograf, a następnie podwieczorek w herbaciarni u Buszarda. Chyba od dziesięciu lat nikt nie świętował moich urodzin. A to naprawdę był urodzinowy dzień - ładny, mroźny, wszystko świeże i wesołe, tak jak powinno być, a nigdy nie bywa. Zdążyliśmy idealnie na bezpośredni pociąg, a ja byłam bardzo szczęśliwa i czytałam szkic ojca o Popie - rzecz dowcipną i błyskotliwą, w której nie ma ani jednego martwego zdania. Naprawdę nie wiem, kiedy miałam tak cudowne urodziny - na pewno nigdy od czasów dzieciństwa. Siedząc nad herbatą podjęliśmy trzy postanowienia: po pierwsze,żeby wziąć, jeśli to tylko możliwe Hogarth House; po drugie, kupić prasę drukarską; po trzecie kupić buldoga, który będzie się prawdopodobnie nazywał John. Jestem bardzo przejęta wszystkimi trzema projektami - a szczególnie prasą drukarską. Dostałam też paczuszkę słodyczy na drogę do domu.

                                                              Virginia Woolf, 25 stycznia 1915r. - 33 urodziny

Happy Birthday Dear V.