2010-02-24

Przez łąki, przez pola, pędzi wiosna

   

Dzień za dniem wiruje w przestrzeni, by zniknąć niepostrzeżenie jako zlepek całego tygodnia. Kolejny, posklejany w fragmentów rzeczywistości skończy się niebawem, a co za tym idzie zaczyna się lament czemu to już koniec ferii? Temu mój drogi Charlie, żebym przeżyła… wczorajszy wypad na sanki oraz niespodziewane fikołki w moich wykonaniu, po tym jak plastikowe jajko postanowiło sunąć tyłem do stoku z prędkością niebagatelną i straciłam kontrolę nad kierowaniem owego pojazdu, utwierdziło mnie w tym, że moje ciało trzydziestolatki straciło już bezpowrotnie tę dziecięcą giętkość i umiejętność pozbycia się plastiku spod tyłka w porę nim nastąpi katastrofa …
Dziś mam serce w żołądku i kręgosłup w rozsypce, jednak wszystko musi wrócić na swoje miejsca, bo obiecywałam, że w czwartek jeszcze raz załadujemy samochód po brzegi i pożegnamy zimę.

Czas mnie oszukuje. Wypadają mi z życia godziny jak kasztany przez dziurawą kieszeń palta. Przeczytałam w zeszłym tygodniu ponownie „Panią Dalloway” Virginii Woolf (koniecznie muszę zapisać kilka ulubionych  fragmentów, lubię wracać do tej książki), pochłonęłam też  ze łzami w oczach „I więcej nic nie pamiętam” Adiny Blady-Szwajger (ta książka jest we mnie ciągle, ale nie jestem w stanie o niej pisać; o holokauście pisać nie potrafię, bo boli mnie każde zapamiętane zdanie, a słowa wymykają mi się spod pióra przy każdej próbie ich uchwycenia), oraz „Biały kamień” Anny Boleckiej (piękną historię pewnego Pradziadka niezwykle poetycko napisaną. Do książek Boleckiej jeszcze na pewno wrócę).
Teraz czytam „Lalę” Jacka Dehnela, a w kolejce czeka cała armia książek, wśród nich dwie nowo w sobotę nabyte „Spotkanie” Milana Kundery, który od czasów "Nieznośnej lekkości bytu" jest mi bardzo bliski oraz „Pensjonat” Piotra Pazińskiego, bo jestem ciekawa czy Paszport Polityki mu się należał. Odłożyłam natomiast z powrotem na półkę księgarnianą "Dzidzię" Sylwii Chutnik, bo po wybranych losowo fragmentach zaczęła boleć mnie głowa. Nie wiem, może to był przypadek, bo rozboleć i tak mnie miała, ale aktualnie mówię tej książce "nie".
Chciałam jeszcze wspomnieć, że otrzymałam ponownie blogowe wyróżnienie Kreativ Blogger od Scarletki i Kasi z Notatek Coolturalnych. Bardzo Wam dziewczyny dziękuję !!! Takie wyróżnienia są zawsze miłe i sprawiają, że wnętrze człowiekowi obrasta polnymi kwiatami, nawet jeżeli na zewnątrz warstwa wierzchnia na cebulkę. Jednak w związku z tym, że już w zeszłym roku ten zaszczyt mnie dostąpił, to postanowiłam nie typować ponownie. Zresztą… ufff, odetchnęłam z ulgą, bo musiałabym chyba jakąś wyliczankę ułożyć, żeby kogoś wytypować. Cała moja linkownia jest niezwykle kreatywna.
A teraz patrzcie... wiosna idzie. Każdego dnia ich wypatrywałam i w końcu moje ukochane przyjaciółki sarny wyszły zaprezentować się w strojach wiosennych, lekko w słońcu błyszczących.