2009-11-21

Z dialogów rodzinnych odc.7 - rozmowy (nie) kontrolowane

 

Motyl. Jeden, dwa, trzy... dwadzieścia. Jeszcze kilka dni i zacznę się zastanawiać, czy nie powinnam interpretować "motyli" zgodnie z jakimiś psychologicznymi wzorcami. Motyle rysujemy. Motyle nosimy ze sobą. Motyle nas usypiają wirując w tańcu radości na suficie, kiedy pozytywka pełną parą nowych baterii przygrywa po raz enty tą samą melodię...
I każdego dnia na dobranoc to samo pytanie:
- Lubisz mamusiu motyle?
- Tak kochanie, lubię.
- Aha...

Dziś zaniepokojona ilością zużywanych kartek zapytałam:
- A nie mogłabyś rysować kilku motyli na jednej kartce?
- Niestety nie - odparła Lola
- Dlaczego nie? - drążyłam dalej patrząc w jej oczka pełne zafascynowania tymi subtelnymi stworzonkami własnej roboty
- Bo by im było NIEWYGODNIE - wytłumaczyła mi trzylatka nie odrywając czerwonej kredki od prawego skrzydełka.

"Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma"... ja z kolei powinnam z apaszką na oczach przechodzić koło księgarni. Albo powinni drzwi przede mną zamykać. Albo mnie wyrzucać. Albo takie automaty powinny być, że przy zakupie książki wyświetli się napis Transfer zużyty. Zakupiłaś w tym miesiącu zbyt wiele książek. Do zobaczenia za trzydzieści dni. Miłego dnia. Dziękujemy.
Ale ku mej uciesze takowych nie ma. A drzwi do księgarni otwierają się same.
Przytargałam wczoraj "Mój Znak" Jerzego Ilga, napisaną przez Pana Jerzego na 25 - lecie pracy dla Wydawnictwa Znak. I aż mnie swędzi paluch, żeby zakupić jeszcze od wczoraj będący w sprzedaży "Hotel Europa" Remigiusza Grzeli i "Z pamiętnika niemłodej już mężatki" Magdaleny Samozwaniec ... i sto innych.

                                                                        ( a to Tata - krewny motyli)
 

Mama młodej artystki "Lolette"
Virginia