2010-06-24

"Kasika Mowka" Katarzyna T. Nowak

 

Kiedy już trzymałam w rękach zamówioną książkę Katarzyny T. Nowak „Kasika Mowka” przypomniałam sobie słowa pisarki chciałabym ,żeby moje książki budziły w czytelniku emocje, żeby on chciał do nich wracać, żeby one mu coś dawały i tak zaczęłam analizować, co może mi dać 114 stron kieszonkowo wręcz wydanej przez Wydawnictwo Literackie książki. I okazało się, że znacznie więcej niż niejedna obszerniejsza, barwniejsza, znacznie bardziej pchająca mi się w ręce powieść. Ta książka przetarła mi spojrzenie. Jako matce. Jako córce. Jako wnuczce.
„Kasika Mowka” to książka o nietypowym, ale jakże częstym dzieciństwie, gdzie dziecko niby jest odrębną jednostką, ale nigdy nie stanie się silnym korzeniem, zawsze pozostanie tylko gałęzią, bo nawet mu nie pozwolono rosnąć obok. Odrębnie. Poza. Nie ma dla niego miejsca i z góry ustalono, że go nie będzie. Przestrzeń wokół,wraz z jego pierwszym krzykiem się zaciska i reszta życia toczy się na wdechu. Tak jak życie Kasiki, gdzie wszystkie podarowane wraz z narodzinami drogi splatają się w jeden warkocz, który po latach jest tak zaciśnięty, że nie sposób go rozplątać.
Kasika Mowka sama siebie tak nazwała podpisując niespodziewanie nowym imieniem i nazwiskiem zeszyty pierwszoklasistki. Jako siedmiolatka powinna już być samodzielna, jednak jest zupełnie inaczej, co wynika nie tyle z jej lenistwa, co raczej z powstrzymywania się przed robieniem przykrości Babci, która jest jedyną opiekunką dziewczynki. To Babcia od lat obsługuje wnuczkę, podaje jej na tacy posiłki, myje, czesze, ubiera, sznuruje buty. Poleruje szklany klosz, pod który wsuwa w prezencie za rozwój intelektualny pachnący sernik i pióro w czarnym etui owinięte miękką szmatką. Ogranicza kontakty z rówieśnikami, pozwala porzucić szkołę, zastępując szkolne podręczniki własną biblioteczką wyposażoną w T.S Eliota czy Yeatsa. Dumna jest z coraz wyższego muru, którym odgradza Kasikę od świata zewnętrznego. Bo po co on? Ten obcy świat, ten marazm raniący każdą wrażliwą duszę. Mają siebie, swoją miłość. Samolubną. Samowystarczalną. Tak wydaje się Babci... do czasu kiedy zauważa, że wnuczka przestaje być wnuczką, a staje się potworem. Małym, genialnym potworem, nie umiejącym nic, poza słowami z książek.
Dziewczynka również popada w pewnym momencie w stan postępującej ambiwalencji. Dusi się w ciasnocie babcinego postrzegania życia, jej krótkowzroczności, której zasięg kończy się na podwórku. Naprzemiennie kocha i dręczy. Chce samodzielności i żąda usługiwania. Pragnie „onych”, ale się boi. Popycha i przytula.  Kusi ją by skrzywdzić, ale w chorej miłości człowiek tkwi jak w kaftanie bezpieczeństwa, bez możliwości ruchu i dosięgnięcia ofiary, zatem krzywdę najczęściej wyrządza samemu sobie. Co czyni też Kasika...
„Kasika Mowka” to historia o dążeniu do wolności, o próbie uwolnienia się z ramion, które zaciskając kruszą to co powinno się umacniać. O toksycznej miłości, którą ciało odchorowuje przez całe życie, a wewnętrzne szerokie blizny i ma się wrażenie wczoraj powstałe szramy bolą i nie pozwalają normalnie żyć. Czy się zasklepią? Raczej nie, bo przecież nosimy w sobie dziecko przez całe życie, na dzieciństwie budujemy dorosłość, a na starość wracamy do dzieciństwa.
Katarzyna T. Nowak zaintrygowała mnie szczerością swojej opowieści, bo jak się okazało sama była dzieckiem podobnym do Kasiki, jest to zatem książka wpisująca się w nurt powieści terapeutycznych, pomagających rozliczyć się z przeszłością, z trudnymi doświadczeniami i równocześnie ostrzegająca przed błędami wychowawczymi jakich dopuszczamy się w imię miłości.
To bardzo dobra i ważna pozycja, zmusza do refleksji. Po przeczytaniu sprawia, że domy które mijamy stają się przeźroczyste i wypatrujemy w nim Babci i Kasiki, a może Jadzi, Madzi, czy Stasia... Gorąco polecam. Ale może nie na plażę. Raczej do poduszki.

Katarzyna T. Nowak o swojej książce