2010-03-02

Chwilami życie bywa znośne

 

Wczoraj wieczorem obejrzałam zapadający w pamięć dokument Katarzyny Kolendy-Zaleskiej o Wisławie Szymborskiej, poetce która kiedy na nią patrzę kojarzy mi się z delikatnością, lekkością i kruchością motyla. Motyla, który jest dla mnie symbolem czegoś bardzo radosnego, subtelnego i nieuchwytnego. Samo patrzenia na panią Wisławę sprawia mi ogromną radość, jej usta i oczy łączące się w jedność przy uśmiechu wywołują u mnie wzruszenie. Sposób w jaki wybucha niepohamowanym śmiechem, w jaki skrywa usta za pomarszczoną drobną dłonią, która przelała na papier niezliczone ilości słów, jest czymś niezwykle „szymborskim”, jakby lekko wstydliwym obnażeniem własnej nieposkromionej naturalnej radości przed okrutnością świata. Człowiek uśmiecha się razem z nią. Nie kontroluje uniesienia kącików ust, nagłego rozświetlenia spojrzenia, mimowolnego podniesienia podbródka... oddaje się magii jej dziecięcej wdzięczności zmieszanej z  pięknem spostrzeżeń doświadczonej, inteligentnej kobiety, która z wrażliwością spogląda na otaczający ją świat.
Film o tytule upamiętniającym słowa poetki, które wypowiada na samym końcu „Chwilami życie bywa znośne” powstawał dwa lata. Większość prawie dwugodzinnego dokumentu stanowią wspomnienia ze spacerów po Limericku (mieście, które zapoczątkowało karierę tak lubianych przez poetkę limeryków), Amsterdamie gdzie widzimy drobną postać  krążącą wokół niezliczonej liczby holenderskich rowerów, która zmniejsza się na oczach widza do wielkości oliwki i znika za rogiem jednej z kolorowych kamienic. Widzimy też Szymborską we Włoszech, na Sycylii, w Katanii u podnóża Etny, w Corleone, w Wenecji, w Bolonii na uniwersytecie, gdzie wita ją sam Umberto Eco. Wśród kwiatów, zabytków, w słońcu, w deszczu, z filiżanką czy papierosem, który nie odbiera jej uroku (mówi, że wszyscy wybitni twórcy palili, czy palą - nie sądzę, by takie dzieła jak Czarodziejska góra (przyp. Tomasza Manna) powstały bez papierosa - powiedziała).Wszędzie uśmiechniętą, chętną do zwiedzania, zapamiętywania szczegółów i upamiętniania obrazów z podróży takich jak choćby nazwy miast na metalowych tabliczkach, pod którymi poetka uwielbia się fotografować. Ma też zwyczaj kupowania pamiątek dla przyjaciół, więc towarzyszymy jej na zakupach, a także jesteśmy świadkami jej opowieści o kiczowatych bibelotach, jakie zwożą jej z całego świata znajomi, które zalegają w jej niewielkim, zaledwie 60m mieszkaniu. Obserwujemy też wielkie poszukiwania Nobla, który zaginął w jednej z 600 szuflad, zapełnionych pocztówkami, listami, nagrodami, wyróżnieniami i wycinkami z gazet, z których Szymborska robi przepiękne kolaże. Jeden z takich podarowała szczerze wzruszonemu Woody Allenowi, którego tak samo jak Vaclava Havla i Jane Goodall (sławną badaczkę małp) chciałaby osobiście poznać. Żadnej z tych trzech osobistości nie miała okazji na żywo spotkać, ale dotarła do nich Katarzyna Kolenda-Zaleska i każda z nich wypowiada się w tym filmie na temat twórczości poetki, co było widać sprawiło Szymborskiej niespodziankę i dało powód do zaiste szczerego wzruszenia. Sam Woody Allen mówi o niej: Szymborska ma wielki wkład w moje zadowolenie z życia, jej poezja jest dramatyczna, ironiczna i jednocześnie zabawna; jest dla mnie artystką głęboką, przenikliwą, ale pamiętającą o zabawianiu czytelnika.
Nie tylko z ust Woody Allena pada mnóstwo pełnych szacunku i docenienia słów dotyczących twórczości poetki, wypowiadają się również pisarze Umberto Eco i Jerzy Pilch, poeci Ewa Lipska i Bronisław Maj, wydawca Jerzy Illg (który stworzył równie piękny jak Kolenda-Zaleska portret Szymborskiej, z tym, że malowany słowami w swojej książce „Mój Znak”), a także piosenkarz Grzegorz Turnau, oraz inni, do nazwisk których pamięć mnie zawiodła. Mnóstwo szczegółów, często tych wesołych pada z ust sekretarza poetki Michała Rusinka, który ze swobodnym uśmiechem opowiada jak to musiał zakupić znajomym poetki ogrodową owieczkę naturalnych rozmiarów i co najważniejsze w tej opowieści, zawieźć zgodnie z zaleceniami Szymborskiej, bezszelestnie najlepiej na zgaszonym silniku pod górkę i wstawić niezauważalnie do ich ogrodu.
Mamy okazję zobaczyć też przechowywany nadal przez krakowskie siostry zakonne dziennik z lat 1936-37, kiedy Szymborska miała zaledwie trzynaście lat, co nie wadziło by odnotować proroczą opinię na temat tej nastoletniej wówczas dziewczynki: będzie sławną autorką w rodzaju Marka Twaina - odczytała jedna z sióstr zachowane notatki.
Razem z Szymborską kroczymy alejami wystaw malarskich, podziwiamy Jana Vermeera i jego ulubiony przez poetkę obraz „Mleczarka”… słuchamy ukochanej piosenkarki Elli Fitzgerald, obserwujemy także ciekawe wspomnienia o Noblu i tzw. tragedii sztokholmskiej (Illg wspomina, że Szymborska zawsze powtarzała: zawsze starałam się być osobą i nie zamierzam teraz zostać osobistością), oraz trudne rozmowy o jej młodzieńczych wierszach o Stalinie ( żałuję, że brakowało mi wiedzy i wyobraźni; i najgorsze, że to była moja dobra wola, nie robiłam tego dla pieniędzy, dla kariery … no trudno, trudno,tak wtedy myślałam - wspomina zamyślona), a także jedyne niezbyt wylewne fragmenty o miłości do Kornela Filipowicza, z którym poetka była związana luźnym związkiem przez dwadzieścia lat i któremu była skłonna oddać swojego Nobla ( jeżeli ja słyszę z ust Szymborskiej, że to Filipowicz powinien Nobla dostać to ja tu widzę szaleństwo śmiertelnie zakochanej kobiety, a nie obiektywizm literacki - komentuje z uśmiechem pisarz Jerzy Pilch).
Z filmu jasno wynika, że Szymborska nie lubi kiedy się jej szpera w życiorysie, rzadko udziela wywiadów, unika spotkań autorskich, a złoty medal Nobla , znaleziony wreszcie przez Michała Rusinka na końcu filmu, każe włożyć do szuflady, gdzieś tam między Borzęcinem, a Krynicą Górską. Jak wspomniała bodajże Ewa Lipska, jest w niej naturalna potrzeba dystansu do świata, do ludzi, patrzy na nas, na gatunek ludzki, przez pryzmat własnych myśli i próbuje wybić nas z pychy. Zupełnie niepotrzebny był jej ten Nobel, który tylko przysporzył jej kłopotów, dał powody do stresu, bo ani o nim nie marzyła, ani jej to nie było potrzebne, ale zniosła to z godnością. Bo wszyscy doskonale wiemy, że nawet jeżeli Szymborska Nobla by nie miała, to i tak byłaby tą ukochaną poetką wielu ludzi na świecie (w filmie wspomniano, że w metro w USA wyryte są na ścianach jej wiersze), bo jak powiedział Umberto Eco Szymborska w prosty i nieskomplikowany sposób pisze o rzeczach najważniejszych, a to w zupełności wystarcza by bezgranicznie się w niej zakochać.

"Przykład"

Wichura
zdarła nocą wszystkie liście z drzewa
oprócz listka jednego
pozostawionego,
żeby się kiwał solo na gołej gałęzi.

Na tym przykładzie
Przemoc demonstruje,
że owszem -
pożartować sobie czasem lubi.

(wiersz pochodzi z tomiku "Tutaj")