2010-02-07

Rozmowy o książkach

W ostatnich kilku dniach zostałam zaproszona przez trzy blogowe miłośniczki literatury (Jolanta z Przystani, Scarletka i Kasia.eira z Notatek Coolturalnych) do rozmów na temat książek, które w życiu każdej z nas pełnią rolę nie lada wzniosłą.
W książkach podkochiwałam się zawsze, jednak jako dziecko niewiele ich miałam. Pamiętam tylko kilka małych podłużnych książeczek wydanych w ZSRR przez Wszechzwiązkowe Biuro Propagandy Sztuki Filmowej. Była to seria Bajki Filmowe i do teraz zostało mi osiem sztuk z 1983r. (w tym ulubione „Pasikonik”, „Gaduła”, „Dziewczynka i gąsior”, oraz bez okładki o dziewczynce o imieniu Masza, która spać nie mogła). Potem przyszła szkoła i dostęp do bibliotek, które chętnie odwiedzałam, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Aż nadszedł moment mojego życia, w których zaczęłam sama zarabiać i mogłam w końcu pozwolić sobie na tworzenie własnej biblioteczki... początkowo bardzo skromnej, bo czasy nastoletnie zobowiązywały też do innych wydatków. Życie toczyło się dalej,  dużo pracy, dziecko, budowa domu i nie miałam tyle czasu na słowo pisane, a właściwie to przyznać się muszę, że z własnej winy tę miłość zaniedbałam. Uprawiałam bieg przez życie.
Do czasu kiedy trzy lata temu urodziła się moja córka. Życie się zatrzymało, spadłam w głęboką czarną dziurę i słowa, które usłyszałam w szpitalu oraz obrazy jakie mam w swej pamięci z tamtych chwil, zmieniły mnie na zawsze. Zaczęłam się zastanawiać, w którym momencie codzienność stała się pusta i krucha jak wydmuszka… zmieniłam nastawienie do życia, przewartościowałam, usunęłam przeszkody, rozwinęłam aksamitny dywan i poszłam inną drogą. Wtedy z wręcz chorobliwą intensywnością wróciłam do książek i do dziś dnia pielęgnuję miłość do słowa pisanego, które w tamtych chwilach było mi niezbędne i nie zawiodło.

Wracając do rozmów, od których gwoli wstępu odeszłam, mam zaszczyt przedstawić pierwsze trzy pytania Jolanty:
  1. Która książka jest dla Was przysłowiowym „lekiem na całe zło”?
Zdecydowanie „Chwile wolności” czyli dzienniki Virginii Woolf. To jest książka, do której sięgam codziennie i za każdym razem trafię na szczegół, którego wcześniej nie dostrzegłam. Woolf fascynuje mnie jako osobowość, jako pisarka i jako bardzo bliska w jakimś stopniu pokrewna mi dusza. Nie jestem w stanie się od niej uwolnić, bo już zbyt dobrze ją znam. Może to zabrzmi niepoprawnie, ale przyjaźnię się z nią.
  1. Z jakiej książki pochodzi Twoje życiowe credo?
Moje życiowe credo nie pochodzi z żadnej książki. W książkach znajduję tylko zdania, myśli, słowa, które warte są zapamiętania. Jednak jest ich tak dużo, że nie jestem w stanie wskazać jednej. Musiałabym chyba patrzeć na ilość podkreśleń, żeby wysunąć którąś na prowadzenie… jest ich dużo w „Nieznośnej lekkości bytu” Milana Kundery, w „Dziewczynie z zapałkami” Anny Janko, w dziennikach Virginii Woolf, Sylvii Plath oraz Anais Nin. Wiem już, że będzie ich sporo w Lapidariach Ryszarda Kapuścińskiego i „Czarodziejskiej górze” Tomasza Manna, które planuję niebawem przeczytać.
  1. Książka do której boicie się wracać? ... nie chodzi o książkę, która Was rozczarowała z powodu niskiej wartości literackiej, lecz taką, która wjakiś sposób sprawiła, że na ten moment nie bylibyście w stanie do niejwrócić.
„Bieguni” Olgi Tokarczuk. Bo wiem, że chyba jednak nie dam się przekonać na prozę pani Tokarczuk, mimo ogólnie panujących nad jej stylem zachwytów. Boję się też w pewnym tego słowa znaczeniu książek o holokauście, bo zbyt bolą. Chodzę potem z ranami na duszy i patrząc na moje dzieci płaczę. Wojna prześladuje mnie czasem nocami. Nie boję śmierci, ale wojny tak.

Pytania Scarletki:
  1. Jaki jest Wasz stosunek do lektur szkolnych? Czy macie jakąś ulubioną?
Jestem trochę jak kot, lubię chodzić nawet między książkami swoimi drogami, dlatego mnóstwo lektur szkolnych potraktowałam jako niemiły obowiązek i niewiele z nich pamiętam. Chciałabym po dwunastu latach wrócić do „Lalki” Bolesława Prusa, do „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej, do „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego … i może jeszcze do kilku.
    2.  Czy macie jakąś książkę, która stoi na półce "od zawsze", rozpada się, ale nie macie zamiaru się z nią rozstawać? (ja mam:))
Ja też mam :). Są to trzy małe książeczki 6cm na 10cm, które jako jedyne pochodzą z mojego rodzinnego domu. Mama trzymała je na półce i kiedyś je podprowadziłam, nawet nie wiem czy wie. To seria Poeci Polscy z wydawnictwa Czytelnik z 1967 roku, wszystkie w nakładzie 20 tys.egzemplarzy – Konstanty Ildefons Gałczyński, Jarosław Iwaszkiewicz i Władysław Broniewski. W każdej z nich znajduje się około sześćdziesięciu wierszy poetów.
  1. Czy była taka książka, nad którą zdarzyło Wam się spędzić całą noc i połowę poranka?
Spędzam nad książkami połowę prawie każdej nocy, a o poranku szukam po omacku drogi do kolejnego dnia. Całej nocy jeszcze nie spędziłam, ale tylko dlatego, że mam świadomość tego, że w ciągu dnia nie zmrużę oka, bo obowiązki mi na to nie pozwalają. Ale do 3.15 zdarzyło mi się zasiedzieć… chyba pierwszy raz tak długo przy dziennikach Anais Nin.

Pytania z Notatek Coolturalnych od Kasi:
  1. Jakie trzy powieści poleciłabyś koleżance idącej na patologię ciąży z informacją, że będzie musiała tam spędzić miesiąc do porodu?
Hmmm… nie mam takiej koleżanki, która przeczytałaby trzy powieści w miesiąc :). A tak na poważnie, jeżeli już by się taka trafiła to spakowałabym jej najpierw ciepłe skarpety, wełniany pled, rozkładany stoliczek na posiłki i jakiś sympatyczny kubek w prezencie. A z książek coś przy czym nie będzie płakać (co raczej wątpliwe w takim stanie :) więc może „Julie&Julia” Julie Powell (bo lekka i przyjemna), „Drań na kanapie” Daniela Jonesa (żeby lepiej zrozumiała mężczyzn) oraz „Lolitę” Vladimira Nabokova, bo warta przeczytania. Absolutnie nic by nie dostała o ciąży, porodzie, wychowywaniu dziecka.
  1. Jaką książkę chciałabyś zobaczyć zekranizowaną, a która powinna zostać tylko na papierze, bo jej ekranizacja tylko by ją spłyciła?
Mam bardzo krytyczne podejście do porównywania książki do filmu, raczej zawsze na niekorzyść filmu. Nigdy dla mnie obraz nie będzie znaczył więcej niż słowo. Zdecydowanie bardziej wolę czytać, niż słuchać i patrzeć na twarze, które do danej roli po prostu mi nie pasują.Czytając książkę zapamiętuję wiele szczegółów i drażni mnie później jeżeli reżyser wtrąca swoje trzy grosze. Jednak widziałam kilka udanych ekranizacji, jak na przykład „Godziny” Michaela Cunninghama, czy „Rewers” Andrzeja Barta. Boję się natomiast oglądać „Nieznośną lekkości bytu” Kundery, mimo iż Juliette Binoche bardzo lubię.
Nie mam więc takiej książki, którą chciałabym pilne zekranizowaną zobaczyć. Nie chciałabym natomiast oglądnąć na pewno „Dziewczyny z zapałkami” Anny Janko, bo jej poetyckości nie da się zamienić w obraz oraz „Madame” Antoniego Libery, bo żaden z polskich aktorów młodego pokolenia nie jest tak inteligentny i oczytany jak główny bohater tej książki, zatem ekranizacja byłaby zbędnym zniżaniem poziomu tej doskonałej literatury. Książek Virginii Woolf też nie chciałabym oglądać. Jest zekranizowany „Orlando”, ale nie widziałam i nie zamierzam na razie.
  1. Jaką powieść poleciłabyś mężczyźnie, a jaką kobiecie, osobom które, które nigdy nie czytały nic oprócz lektur, a teraz chcą zacząć swoją przygodę z książką? ( staję przed takim pytaniem często, w tej bibliotece, którą prowadzę społecznie, ale mam ograniczony wybór do tych, które tam dostępne, ale wy możecie oczywiście wybrać ze wszystkich, nawet tych nie tłumaczonych na polski).
To trudne pytanie. Jeżeli kogoś nie znam, to nie jestem w stanie mu nic polecić. Czasem znajomi mnie pytają, co być mi poleciła przeczytać i zawsze waham się z odpowiedzią. Jeżeli przy następnym kontakcie ten ktoś uporczywie pyta jeszcze raz, to próbuję wybadać jego gusta, żeby wiedzieć, w który segment księgarniany zerknąć. Jeśli natomiast więcej nie zapyta to jasne dla mnie jest, że grzecznościowo pytał jak o pogodę, bo wypadało, skoro ja nic nie robię tylko czytam :). Dlatego unikam takich odpowiedzi, bo boję się, że mogę kogoś urazić celując zbyt nisko, bądź ten ktoś może mnie wziąć za wymądrzającą się erudytkę, którą nie jestem, bo sama ciągle przecież szukam książki, która stanie się tą jedyną, niepowtarzalną, bezsprzecznie najlepszą dla mnie.
Teraz, zgodnie z regulaminem zabawy następuję moja kolej na zadawanie pytań.
  1. Czy wyjeżdżając na wakacje zabierasz ze sobą książkę, która klimatem i tematyką będzie pasować do danego miejsca, czy próbujesz na ten wyjątkowy czas znaleźć książkę, która masz nadzieję będzie tą najlepszą, jaką dane Ci było w życiu czytać?
  2. Czy denerwuje Cię, że Twoi przyjaciele i znajomi z najbliższego otoczenia nie czytają w ogóle i nie masz z kim porozmawiać o przeczytanej książce? I co za tym idzie, czy nie wydaje Ci się z czasem, że miłość do literatury zbliża, bądź jej brak poróżnia ludzi, (nawet bliskich przyjaciół)?
  3. Czy czytając książkę zastanawiasz się nad tym w jakich okolicznościach powstała, kim jest człowiek który ją napisał (doszukujesz się szczegółów jego biografii), zastanawiasz się co myślą o niej inni, czy raczej skupiasz się tylko na treści i własnych doznaniach związanych z przeczytaną historią?
Do tablicy wzywam Dosię, Ciasteczkową, Josefine, Małgosię (Indie) i Magdalenę W. Oczywiście bez przymusu, tylko jeżeli odpowiedź na te pytania sprawi Wam przyjemność. Ograniczeń nie ma (przynajmniej się w regulaminie żadnym nie doczytałam), więc kto ma ochotę porozmawiać poza wymienionymi przeze mnie to zapraszam.
Dziewczynom, które mnie zaprosiły do rozmowy bardzo dziękuję. Z przyjemnością spędziłam ten wieczór na odpowiedzi na Wasze ciekawe pytania.

Wasza udająca się na sobotnią kąpiel z książką
Virginia