Dziś w nocy skończyłam czytać „Madame” Antoniego Libery i z wielką przyjemnością robię dla niej miejsce na półce Urzekające, z prawem ku wiecznym powrotom. Antoni Libera napisał tę książkę mając zaledwie trzydzieści cztery lata, czyli w 1983r., ale świat zaczął poznawać „Madame” dopiero od 1998r. Wówczas Libera zdobył pierwsze miejsce w konkursie na powieść ogłoszonym rok wcześniej przez Wydawnictwo Znak i jako zwycięzca został opublikowany. Przez te jedenaście lat „Madame” została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków, była w 1999r. Nominowana do Nagrody Nike i wyróżniona została Nagrodą im. Andrzeja Kijowskiego, a w 2002 znalazła się w ścisłym finale (7 książek spośród 123) irlandzkiej IMPAC Dublin Literary Award.
Tytułowa Madame to nieprzeciętnej urody trzydziestoparoletnia nauczycielka języka francuskiego i zarazem dyrektorka warszawskiego liceum, której życie osobiste intryguje kilku maturzystów, szczególnie jednak jednego. Za wszelką cenę próbuje on poznać bliżej obiekt swych westchnień i uparcie, podżegany wewnętrzną buńczucznością walczy o jej względy. Ale robi to niezwykle inteligentnie, ukradkiem, z szacunkiem dla niej i jej historii. Jego rozmyślania balansują na pograniczu jawy i snu, docieka prawd, analizuje spojrzenie Madame, którym go chwilowo obdarzyła, czy przypadkowe spotkanie się ich dłoni. Podziwia ją i to dla niej traktuje słowa z uprzednim namaszczeniem, smaży kunsztowne prace, by mogła się wykazać przed swymi mocarstwami; trenuje elokwencję na popis przed wizytacją; wkuwa na pamięć wiersze, by błyszczeć „erudycją”, ale też ma przejawy zwątpienia w piękno uczuć , które wiszą niepewnie w powietrzu, jakby nie były nikomu przeznaczone… Gniewałem się na panią, to prawda, nie zaprzeczam, za ów brak odpowiedzi na moją serenadę i niepojęte, okrutne nasilenie niełaski, jakbym w czymś pani uchybił... Słowem, za tę nieczułość i za niesprawiedliwość. No, ale trudno. Minęło. Miłość wszystko wybacza. Znów jestem jak przedtem, a nawet bardziej karny.
Główny bohater jest typem „odmieńca”, zafascynowany literaturą, teatrem i muzyką zapomina o życiu jakie jest mu jako młodzieńcowi przypisane. Buntuje się, nie poddaje zwyczajności, szkolnej nudzie, szuka ciągle właściwej drogi ku marzeniom o pisarstwie. Zauroczenie Madame odwodzi go chwilowo od tych zacnych planów i kiedy skupia swoją uwagę na nauczycielce ulegając namiętności, która doprowadza go nierzadko do stanów beznadziei i odrętwienia, czuje że musi zakończyć tę grę, by móc ruszyć w dalsze życie… Ale czy pierwszą miłość można zapomnieć?
„Madame” to książka nie tylko o rodzącej się namiętności, to także obraz peerelowskiej rzeczywistości i politycznych manier tego okresu, ale jednak postawa i erudycja młodzieńca, który tą rzeczywistość próbuje zgłębić zauroczyła mnie w tej historii najbardziej… no i stylistyczny popis Antoniego Libery, jestem pod wielkim wrażeniem jego kunsztu pisarskiego, wręcz wydaje się, że biegnie on przed czytelnikiem układając na świeżo słowo za słowem, jak mozaikę bez uchybień, po której można spacerować z zamkniętymi oczami.
Nie mogę się już doczekać, kiedy do mojej domowej biblioteczki dołączy kolejna książka tego pisarza, a mianowicie wydana w 2009r. powieść „Godot i jego cień” - to autobiograficzna opowieść o magii literatury i fascynacji osobą Samuela Becketta.