2008-07-02

Próba organizacji...3...2...1

Ja pitolę, przeklinam... jakiś trol zeżarł mi tekst zamiast go zapisać. Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!
Będzie krótko, bo wena twórcza pobiegła rozszarpać trola. Palant.

Wyjazd na wakacje tuż tuż... boszeee... wieeeeeelkie tużżżżż!!!
Już w piątek!!!
A ja mam wrażenie jakby organizacja wymknęła się spod kontroli.
Myśli siedzą gdzieś tam po kątach mojego mózgu, wyjątkowo zdezorientowane i pierdzą w stołki. Czasem jestem jeszcze w Łodzi, czasem już na dmuchanym materacu, czasem pod Skarbówką, bo jakimś dziwnym trafem, mój przelew na cholerne dziewięć złotych wyparował z portfela mojej Drugiej Połowy i został zapłacony grubo po terminie.
Myślę, też o szkole Charliego, bo klasa integracyjna się tworzy i stworzyć się nie może, o babci, która zastanie z naszymi psami i całym domem na głowie, o moim brzuchu, który mi działa na nerwy, bo urósł jak babka drożdżowa i nie widzę go na włoskiej plaży, o pralce, która niedługo zastrajkuje, bo bidula nadgodziny ciągnie ....no i o pakowaniu, które mi wyjątkowo nie wychodzi.
Niby tu coś na kupce, tam coś na kupce, ale to takie kupki, że daleko im do ideału. Charlie i Lola mnie tak absorbują całymi dniami, że tylko wieczorami mogę coś więcej zrobić. Nikt wtedy nie zadaje serii pytań, nikt też nie włazi mi do walizki i co najważniejsze nikt nie komentuje "po co kobito tego tyle bierzesz".
A no biorę!!! Jedziemy na dwa tygodnie z dwójką małych dzieci, z kulejącym językiem włoskim i dlatego apteczka i lodówka muszą być porządnie zaopatrzone. Panadolu truskawkowego na migi pokazać nie umiem :)

Zmykam do łóżka. Niedawno skończyłam trzygodzinny maraton prasowania. Matulu kochana, ja chyba cały dom wyprałam, ciuchy, ręczniki, podusie, kołderki, kocyki...
Rzeczy potrzebne i mniej potrzebne.
I kilka niepotrzebnych też.
Jutro ciąg dalszy pakowania... trzymajcie kciuki.
Chyba muszę odpalić dodatkowe silniki.

Że też zazwyczaj kobiety muszą być same do takich ekstremalnych sportów jak pakowanie się na wakacje... i rozpakowywanie oczywiście też.
Przynajmniej mojej Drugiej Połowy zupełnie nie interesuje fakt, w jakich koszulkach będzie się przemieszczał po włoskiej plaży, ja mam zadecydować nawet o tym. Och, ach... ci mężczyźni.
Chyba się zemszczę na plaży i dostanę udaru słonecznego pierwszego dnia :)

Zawalona kupkami Virginia