2012-04-21

Razem mogą wszystko - "Nietykalni"


Mariusz Szczygieł na okładce książki "Śmierć pięknych saren" Oty Pavla napisał "to najbardziej antydepresyjna książka świata". Mnie, wychodząc z kina po obejrzeniu francuskiego filmu "Nietykalni" w reżyserii Erica Toledano i Oliviera Nakache, dokładnie te same słowa jako pierwsze przyszły na myśl. To najbardziej antydepresyjny film świata! Komedia arcydzieło, z dopuszczalną dawką wzruszeń. Podana lekko, świeżo, jak francuski ser na drewnianej desce, który w promieniach słonecznych wzrusza swym widokiem.
"Nietykalni" mnie uwiedli. Zresztą nie tylko mnie. We Francji obejrzało ten film już ponad 20 mln widzów. Omar Sy, odtwórca jednej z głównych ról został już odpowiednio doceniony i otrzymał Cezara dla najlepszego aktora (po raz pierwszy nagrodę w tej kategorii przyznano aktorowi ciemnoskóremu).  Ma w sobie niezwykłą naturalność, swobodę ruchów i wyrażania głośno myśli, zdawałoby się pozornie, że takich nie do końca na miejscu. Miałam wrażenie, że cały film toczy się bez kamer, bez powtarzania scen, jakby na żywo. Francois Cluzet, grający sparaliżowanego Philippa, dorównuje talentem nagrodzonemu. Jego wdzięczność za to kim stał się dla niego Driss, umiejscowiona na jedynej ruchomej części ciała, twarzy, sprawia, że siła wzbiera się w człowieku na sam ten widok. Jako duet dopełniają się perfekcyjnie, tworzą obraz niezwykle ujmujący, piękny, dający nadzieję. Obraz zastępujący współczucie szczerym śmiechem, a zagubienie oddaną przyjaźnią. Wydawało mi się, że nie trafię nigdy na szczerze piękną komedię, która nie pstryknie mnie kiczem, na początku, w połowie lub na koniec filmu. Ten film w całości jest piękny. I nie pamiętam kiedy tak pięknie do łez się uśmiałam... 
Opowiedziana w filmie historia zdarzyła się naprawdę. Unieruchomiony całkowicie na skutek wypadku milioner zatrudnia do pomocy i opieki młodego chłopaka z przedmieścia, który trafia tam poniekąd z przypadku. Nigdy nie interesowała go sztuka, życie na choćby nizinach kulturalnych, a całym życiem i przyszłością była ulica. Miał trudne dzieciństwo, i czuł, że nic dobrego już go w życiu nie spotka. Był typem łagodnego łajdaka, obiboka i wychowanka z paryskiego blokowiska. Philippa jednak zachwycił i dał mu on szansę, a właściwie rzucił wyzwanie, by na miesiąc spróbował przyjąć tę pracę. Driss od początku podszedł do sprawy jak typowy Francuz, dla którego naturalność wydaje się wrodzona, jak świadomość rogalika francuskiego na śniadanie. Między dwoma mężczyznami rodzi się przyjaźń. Życie nabiera tempa i wartości, ale wszystko to nie dopuszcza wydumanego poglądu na niepełnosprawność. Śmiech jest tu podstawą. I miłość... oczywiście bez niej nie ma pięknych filmów.



tutaj autentyczni bohaterowie tej historii: Philippe Pozzo di Borgo i Abdel Sellou.
Nadal żyją i utrzymują ze sobą kontakt.

Mnie osobiście urzekła jeszcze muzyka; Ludovico Einaudi jest dla mnie równie udanym odkryciem, jak sam film. Wydaje się wręcz niemożliwe, że współgra z komedią. A jednak. Bo "Nietykalni" to coś więcej niż zwyczajna komedia. Takie filmy już się nie zdarzają. Nie ma w nim dramatu, jak sugeruje Kinoplex, jest z poczuciem humoru pokazane życie, które czasem zawodzi, ale siła i wiara drzemie w ludziach nie bez powodu. Czasem tylko brakuje im odpowiedniego bodźca, odpowiedniego człowieka obok siebie, dystansu i samozaparcia. Chciałabym w swoim życiu trafiać na takich właśnie ludzi. Tymczasem wsłuchuję się w muzykę i wspominam Drissa i Philippa.