2011-07-12

Praga, miasto moich marzeń...


Jeśli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa
wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po omacku
żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi
i abyś całą skórą zmierzył się ze światem(...)


Jeżeli już będziesz wiedział zamilcz swoją wiedzę
na nowo ucz się świata jak joński filozof
smakuj wodę i ogień powietrze i ziemię
bo one pozostaną gdy wszystko przeminie
i pozostanie podróż chociaż już nie twoja(...)


Zbigniew Herbert, fragment wiersza "Podróż"


Wróciłam. Tak naprawdę tylko ciałem, bo dusza jeszcze błądzi uliczkami Pragi. Tymi malowniczymi, i tymi starymi, zaniedbanymi w porównaniu do reszty. Tymi na których grupki zagranicznych wycieczek przystawały z przewodnikiem, i tymi które niewiele osób odwiedzało. Tam, w zaułkach, znajdowałam zapomniane praskie klimaty, ukryte szczegóły, figurki, małe okienka, naznaczone historią drzwi starych kamieniczek. Próbowałam sobie wyobrazić ludzi w nich mieszkających... bo zobaczyć trudno ich było. Jakby Praga tylko w turystów była ubrana. Miejscowych pochłonęła głębia nam nieznana. Szkoda. Pamiętam jak będąc w Turcji obserwowałam stare, owinięte chustami kobiety, i mężczyzn grających przy rozklekotanych stolikach w karty. Dzieci na podwórkach. Psy. Ludzi w oknach. W Pradze tych wrażeń mi zabrakło, nawet w cichych zakątkach brak było życia praskiego, wewnętrznego. Jedynie pan siedzący na wiśni w sadach na wzgórzu Petrin i zrywający owoce do zawieszonej na gałęzi reklamówki, wydawał się miejscowy. I jeszcze para sędziwych staruszków na jednej z ławeczek w parku, którzy próbowali laskami zatrzymać uciekającego dziewczynce balona.
Praga wbrew obawom nie jest tak zatłoczona (nawet w weekend) by nie można zamknąć się na to co wokół się dzieje. Nawet Most Karola wieczorem miło nas zaskoczył. Kilkanaście osób z aparatami. Kilka par.  Zdecydowanie jednak za dużo ptaków i robactwa przy latarniach, które uniemożliwiały zrobienie dobrych zdjęć. Na sąsiednich uliczkach coraz mniej ludzi, kilka osób w oknach restauracji i pubów ( bardzo charakterystyczne jest stawianie pojedynczych stolików w drzwiach, czy przy otwartych oknach, prawie na chodniku, na zasadzie "stolika pokazowego"). Po dwudziestej trzeciej niewiele jednak zostaje miejsc by coś zjeść. Życie nad Wełtawą szybko się wycisza. 
U praskich Czechów spodobało mi się to, że nikt nie był nachalny, nie atakowano zewsząd pamiątkami, głośnymi nawoływaniami, jak to w zwyczaju mają na przykład Włosi. Praga mimo miejscami skupisk wycieczkowych jest cicha, przyjemna i spokojna. Wystarczy zejść z głównych ulic. Nawet można miejsce parkingowe znaleźć bez dłuższego jeżdżenia (ale drogo, w parkomacie 50kc za godzinę - 8zł). Gorzej z hotelem, miejsc wolnych blisko centrum brak. W restauracjach trzeba zaś uważać na podawanie przystawek, czy zakąsek typu precelki na stojaku, orzeszki w miseczce, pieczywo w koszyku... jeśli już to naruszymy to zostanie nam doliczone do rachunku. A jedzenie? Chyba nie muszę nikomu reklamować czeskich knedlików, sosów, gulaszów, kapust, zup i czeskiego piwa :) Rozkosz dla podniebienia.
Praga gościła nas dwa dni. Krótko, ale jak się okazało wystarczająco  by sporo zobaczyć. Jak się chce, i sił wystarcza na przejście około dwudziestu kilometrów, to w dwa dni można zwiedzić Hradczany (ze Złotą Uliczką), urokliwą dzielnicę pod Hradczanami - Małą Stranę, wzgórze Petrin, Stare Miasto, dzielnicę żydowską - Josefov z Muzeum Żydowskim i starym żydowskim cmentarzem i przynajmniej część Nowego Miasta. Czy byłam zmęczona? Przez te dwa dni nie, bo chłonęłam praski klimat z przyjemnością, od miłego zaskoczenia i uśmiechu, poprzez strach przy 209 - ostatnim schodzie 60m wieży  widokowej (wolę z dwojga złego spacer krętymi schodami po stalowej konstrukcji od windy) , aż po łzy przy rysunkach dzieci w Muzeum Żydowskim i nazwiskach całych rodzin wypisanych na ścianach aż po sufit. Nie było czasu na zmęczenie. Ani nawet chęci. Magia tego miasta przenika człowieka dając mu siłę i kolejną parę oczu by móc to wszystko ogarnąć spojrzeniem i umysłem. Wrócę tam. I to niejeden raz, bo zostało jeszcze kilka miejsc, które chciałabym w pamięci zapisać. I odwiedzić te, które już widziałam, ale nie miałam na tyle czasu, by dłużej się przy nich zatrzymać.

Tymczasem podzielę się z Wami pierwszymi zdjęciami. Ale dopiero jak posegreguję te osiemset zrobionych... może wieczorem. Zrobię seanse tematyczne, zabytki, kafejki, panorama Pragi, wszechobecny w Pradze Franz Kafka. Choć nie wiem co się ze mną dzieje... chyba jednak praskie zmęczenie nadeszło? Letnie przesilenie. Słoneczne otępienie. Mam ochotę położyć się i obejrzeć do końca "Pestkę" z Krystyną Jandą, Anną Dymną i Danielem Olbrychskim, na podstawie książki Anki Kowalskiej. Właśnie leci na TVP 1. 
I nic już dziś więcej nie robić.
I tylko miłość...