(zdj. Henryk Wawrzeczka)
Mam słabość do kawiarni. Zawsze wypatruję ich w każdym nowo poznanym miejscu, zaglądając nawet w wąskie, krótkie uliczki i ukryte w zaciszu gwarnego centrum zaułki. Zazwyczaj nic tam nie znajduję, bo przyjęło się, że kawiarenka musi być ulokowana w centrum, żeby miała klientów, więc ciągle marzę o takiej, która mnie zaskoczy w miejscu gdzie bym się jej nie spodziewała. Zauroczy mnie otulona pnącym bluszczem i nazwą zwisającą na metalowych łańcuchach wydających charakterystyczne, równomierne skrzypienie. Wejdę do środka przez drewniane, ciężkie drzwi i zobaczę niewielką, przytulną norkę, stylowo wyposażoną w meble z historią wytłoczoną na ich grzbietach, gdzie pod dotykiem czuć będzie minione lata ... na głowach zobaczę kapelusze, przy stolikach oparte eleganckie parasole, a w dłoniach niewielkie kremowe filiżanki z rzeźbionymi uszkami, ale za to bez niepotrzebnych motywów. Może uda mi się podobną znaleźć w Pradze, do której chciałabym pojechać w przyszłym roku? Chociażby we śnie...
Tymczasem wybrałam się do kawiarni, która z zewnątrz nie przypomina tej mojej w myślach wyszukanej, bo jest ledwo co wybudowana i nie widać na niej oznak minionego czasu, ani wijących się roślin, ale w środku unosi się klimat, którego w naszym mieście wcześniej nie znalazłam. Ta również nie do końca w moim mieście stoi, a raczej po jego czeskiej części, tuż za znanym mieszkańcom mostem Przyjaźni, łączącym polski i czeski Cieszyn. Kawiarnia ta pełni poniekąd funkcję spajającą te dwa miasta, ale również przypominającą o historii, bo jej pierwowzór stał dokładnie w tym samym miejscu podczas drugiej wojny światowej (zdjęcie powyżej).
Popularna wśród bohemy towarzyskiej kawiarnia Avion powstała w 1933r na rogu Saskiej Kępy oraz Alei Masaryka i była własnością Rozalii Wiesner. Półokrągły budynek w modernistycznym stylu zaprojektował Vaclav Nekvasil i stał on się natychmiast najbardziej obleganym miejscem nie tylko spotkań kulturalno towarzyskich, ale także biznesowych, na których przemytnicy dobijali czarnych interesów, obserwując przez okna kawiarni finał udanego bądź nie przemytu.
Jednak już we wrześniu 1939r. podczas wysadzania mostu przez polskie wojsko kawiarnia Avion została uszkodzona. Ze względu na strategiczne znaczenie Mostu Głównego Niemcy postanowili most odbudować, ale należącą do Żydów kawiarnię Avion rozebrali. Stosunkowo krótka zatem była jej historia... tym bardziej cieszy, że ktoś postanowił o niej po latach przypomnieć.
W lutym 1996r. do międzywojennej kawiarni Avion wspomnieniami zaczęli wracać w swoim autorskim projekcie V KAVÁRNĚ AVION, KTERÁ NENÍ… W KAWIARNI AVION, KTÓREJ NIE MA czeski pieśniarz Jaromír Nohavica i polska poetka Renata Putzlacher. Organizowali spotkania,tzw. wieczorki kawiarni Avion, na których skupiali się wykonawcy z różnych części obu przyległych do siebie krajów, oraz grono towarzyszących im wiernych widzów, polskich, czeskich i słowackich miłośników poezji, kabaretu i piosenki poetyckiej (zarówno na dużej scenie Těąínského divadla jak i w jego podziemiach i galeriach). Nieistniejąca kawiarnia inspirowała tych dwoje artystów i powstało kilkanaście wierszy i piosenek na jej cześć... W kawiarni AVION, której nie ma, poranną kawę kontempluję… Bydleli bychom na Sachsenbergu u Žida Kohna… Oczami szukam smutna niema, kawiarni AVION, której nie ma… Až budu starým mužem,budu svoje místo mít u okna kavárny AVION… Śpieszyli mieszczanie cieszyńscy ze wszystkich stron tam, gdzie Olza płynie, tam gdzie kaffeehaus AVION… W związku z wielkim zainteresowaniem i uznaniem jakim cieszyły się owe spotkania organizowane przez pana Nohavica i panią Putzlacher, w styczniu 2000r. zostało w Pradze oficjalnie zarejestrowane polsko-czeskie stowarzyszenie artystyczne SPOLEK-TOWARZYSTWO AVION, do którego jako założyciel w międzyczasie dołączył jeszcze cieszyński kompozytor Zbigniew Siwek. W ten sposób, początkowo tylko duchowo, AVION ponownie zaczął istnieć.
W związku z tym, że w międzyczasie powstała odrębna sieć Avion Cafe w Czeskim Cieszynie, Trzyńcu i Frydku Mistku, to obecnie odbudowana na kanwie pierwowzoru kawiarnia, dokładnie w miejscu tej stojącej tam w latach 1933-1939 nosi nazwę Kawiarnia Literacka i Czytelnia Noiva (słowo Avion czytane wspak). Spędziłam w niej wczoraj z dziećmi miłe chwile i w dodatku mieliśmy to szczęście, że siedział w niej sam pan Jaromir Nohavica, uśmiechnięty i pełen wewnętrznego spokoju, mimo iż oczekiwał na wywiad dla TV czeskiej. Poczułam niezwykłą magię tego miejsca, nie tylko ze względu na smakowitą gorącą czekoladę oraz obecność pana Jaromira, ale przede wszystkim dzięki wystrojowi, który wciągał mnie jak moja własna biblioteczka... nawet zapach był przyjemny, lekko kawa wyprzedzała kartki papieru. Na dole kawiarni można zatopić się w łososiowych, welurowych kanapach, z których bez problemu sięgnąć można zarówno po czeską, jak i polską literaturę, wśród której na pierwszy rzut oka wydaje mi się dominuje poezja. Pod oknem na swoją porę dumnie wyczekuje fortepian. Na barku stary, lśniący gramofon. Na podwyższeniu za zasłonką stolik dla pragnących intymności, a tuż obok niego za szybką stary kałamarz, pióro, damskie białe koronkowe rękawiczki i maszyna do pisania Underwood. Na ścianach pełno czarno białych fotografii różnych znanych wówczas osobistości, oraz samej kawiarni Avion. Można też wyjść na piętro, gdzie są miejsca na tarasie, z którego rozciąga się widok na Wzgórze Zamkowe i rzekę Olzę ... czyż nie urocze miejsce? Jestem pod wrażeniem, nieprzesadzonego, skromnego wystroju i klimatu, którego tak bardzo mi brakowało... Jakże się cieszę, że mam w końcu gdzie wypić kilka rodzajów dobrej kawy, zaraz potem filiżankę gorącej czekolady, a obok mnie mogą leżeć książki i nikt nie będzie dziwnie na mnie zerkać kiedy zacznę czytać, lekko się uśmiechać, przymykać oczy ... Że mogę wyjąć notes, moje pióro i spisać wiersze z leżącego na półce zbioru poezji Henryka Jasiczka ...
Gdy niebo odsłoni z lekkich mgieł firanek,
Nad błękitną Olzą zatrzymał się ranek
I patrzał, jak fale niecierpliwie płyną,
Bo za morzem tęsknią – nie wiedząc, że zginą.
I nic nie zamąca Olzy zbłękitnionej ...
Tylko białe kwiatki opadłe z jabłoni,
Tylko białym płatkom, co je wiatr roztrwonił,
Samotny fiołek na rozstanie dzwoni ...
Być może, że Olza "płynie jak przed laty,
Takie jak przed laty kwitną wiosną kwiaty” -
Lecz żal mi tych kwiatów, co zanim rozkwitną,
Wiatrem oderwane opadną i nikną.
(tomik "Rozmowy z ciszą",1948r.)
Poezja
Być szczyptą soli,
raną, co boli,
werblem, sztandarem,
struną gitary,
cieniem motyli,
pomnikiem chwili,
rosą i burzą,
cierniem i różą,
chlebem i winem,
gwiazdą, jaśminem,
błyskiem magnezji ...
Taka jest chyba
rola poezji.
(tomik "Jaśminowe noce",1959r.)
Achch, chyba tam będę co rano od września przed pracą na kawie i wierszu ...
http://www.nohavica.cz/
http://avion.blog.onet.pl/