Uwielbiam sama sobie sprawiać prezenty.
Oczywiście, że książkowe.
Oczywiście, że książkowe.
Oczywiście, że Woolf ucieszy mnie najbardziej. Szczególnie takie perełki jak trudno dostępne eseje autobiograficzne „Chwile istnienia”(Wydawnictwo Twój Styl – 2005r.) i eseje krytycznoliterackie „Pochyła wieża”, które ostatni raz wydane były przez Wydawnictwo Czytelnik w 1977r. Jak na razie trzymam w dłoniach „Chwile istnienia” i czytam:
Na przedniej zakładce strony słowa Virginii Woolf - Często kiedy pisałam jedną z moich tak zwanych powieści, zaskakiwał mnie ten sam problem: jak opisać to, co nazywam „nieistnieniem”. Każdy dzień zawiera o wiele więcej nieistnienia niż istnienia. (…)Wielkiej części każdego dnia nie przeżywa się świadomie.
Na tylnej zakładce strony czytam opinie:
To zdecydowanie najważniejsza książka o Virginii Woolf, jaka ukazała się od jej śmierci - Angus Wilson, Observer
Ta książka musi przemawiać do każdego, kogo interesuje Virginia Woolf i jej krąg - Derek Parker, The Times
Fascynujące i ważne, bo to jedyne autobiograficzne zapiski Virginii, jakie znamy - John Lehmann, Sunday Telegraph
Virginia Woolf posługuje się grubą i cieniutką kreską, szeptem i krzykiem, głosem pełnym gniewu albo pełnym miłości . Fenomen twórczyni Pani Dalloway polega właśnie na tym, że jej pisarstwem nie można się nasycić - Marta Mizuro, Zwierciadło.
Całość przełożyła Maja Lavergne i to jej słowa zamieszczone na ostatniej stronie sprawiły, że mimo iż przekonałam się do „Piaskowej góry” Joanny Bator, to porzucam ją na ten wieczór, bo chcę spędzić ten czas z Virginią Woolf…
Maja Lavergne pisze:
Virginia Woolf nie przygotowała do druku żadnego z tekstów w niniejszym zbiorze. Pisane były jako list-wspomnienie dla siostrzeńca, Juliana Bella, jako szkic mający kiedyś posłużyć do napisania autobiografii i jako rodzaj nieformalnego odczytu dla koła przyjaciół zbierających się od czasu do czasu pod nazwą Klub Wspomnień.
Jej siostrzeniec i pierwszy biograf Quentin Bell podkreśla, że w tym,co pisała dla Klubu Wspomnień i w listach jest najbliższa swemu sposobowi mówienia i opowiadania. Służąca z Monk's House wspominała, że pani Woolf godzinami mówiła do siebie, leżąc w wannie, powtarzała zdania, wsłuchiwała się w nie. Robiła to także chodząc po wzgórzach w Sussex, swoim ukochanym miejscu na ziemi. Szła, pisząc w myślach, mówiąc do siebie i gestykulując.Rondo starego kapelusza przysłaniało jej twarz, rozpięty sweter powiewał. Taką zapamiętały ją okoliczne dzieci – wśród nich Dirk Bogarde, który to potem opisał. Szła, wsłuchując się w wypowiadane głośno zdania i odmierzając krokami rytm swojej prozy.