2009-06-03

Nikt mnie nie namówi

Nikt mnie nie namówi na podróż samolotem. NIKT.
To jest strach, którego się nie da przełamać i nawet zapłacony lot z zapłaconymi wczasami na Majorce w hotelu stu gwiazdkowym mnie nie przekonuje.
Wiem, że tragedie takie jak ta z udziałem Airbusa zdarzają się niezwykle rzadko, jednak ja dziękuję za ryzyko spadania w dół, wprost do oceanu, przez 5 minut, a może nawet dłużej. Dziękuję za minę mojego dziecka siedzącego obok mnie... nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
Ta niemoc, ta bezradność, ta całkowita pewność, że się śmierci człowiek nie wywinie. Że nawet nie warto walczyć. Nie warto też przypominać sobie przeszłości, bo człowiek i tak nie zdąży zebrać myśli.
W takim momencie można tylko zamknąć oczy i pomyśleć, że to sen, że to przejażdżka na karuzeli i zaraz podadzą watę cukrową.

Od czasów dzieciństwa śniły mi się samoloty. Zazwyczaj wojskowe. Bombardowały mój dom, albo latały nad głowami, a ja ukrywałam się w wysokiej trawie, pod łóżkiem, albo stałam jak posąg i nie potrafiłam kroku zrobić. Po tragedii Airbusa śnił mi się już samolot spadający na nasz dom... tak głęboko to do mnie przenika.
To taka moja fobia. Nie mam ich wiele, ale na samoloty patrzeć nawet nie mogę. Paraliżują mnie całkowicie.