2009-06-15

Buongiorno

Ostatni tydzień szkoły. Charlie popada w radość nieokiełznaną i wręcz wybiega rano z domu, żeby już przyśpieszyć to ostatnie wyczekiwanie na wakacje.
Lola wybiega za nim. Nie ważne, że na zegarku 7.45. Nie ważne, że śpioszki w oczach i buty na opak ubrane. Rytuał pożegnalny jest obowiązkowy. Codziennie. Chłopaki w prezencie od Loli dostają świeżo zebrane kamienie sprzed domu, za co w podziękowaniach muszą zatrąbić kilka razy.
A my machamy jak szalone...
Kot sąsiadów patrzy i czarnych ślepiom nie wierzy.
Szarak stoi na dwóch łapkach i uśmiechem strzela zza kiełków zboża.

A potem jest już tylko lament ...czemu oni mamusiu zabrali nam moje auto - pyta córcia ze łzami w oczach. Po jakiejś godzinie zapomina. Piaskownica jest jak lek na całe zło.

Mam kilka minut na caffe machiato na tarasie. Mama moja kochana, z okazji przypływu większej gotówki, zrobiła nam prezent na rocznicę ślubu (nieubłaganie się 9 zbliża) i dostaliśmy zestaw mebli na taras. Taki nasz wymarzony, rodem z włoskiej kawiarenki, z białymi poduchami na głębokich fotelach. Mogę już bezpiecznie , bez obawy że plastikowe nogi ugną się pod moim laptopem, stukać w klawiaturę na tarasie.
Żyć, nie umierać...
Ale bałam się, że umrę zanim z tym cudnym kompletem do domu z OBI dojadę. Pojechaliśmy na dwa auta. W jednym ja, w drugim reszta ekipy, czyli Druga Połowa i dzieciaki. Już nie pamiętam kiedy sama autem jechałam... bez krzyków, bez próśb o picie, wafle, paluszki, siku. Tylko ja, kierownica i Ania Dąbrowska. Bosssko, mogłabym tak jechać na koniec świata.
Komplet w OBI okazał się znacznie większy niż na zdjęciu w gazetce reklamowej. Zonk!!! Wizja upchania sześciu foteli z włókna Petan (coś podobnego do ratanu) i wielkiego stołu (160/100) zaczęła  się rozpływać jak lody na słońcu. Oczami wyobraźni zobaczyłam samochód reklamujący sklep Ikea w telewizji i uśmiechnęłam się sama do siebie...  wariaci, pomyślałam.
Ale zaryzykowaliśmy ustawieniem się w kolejce, zakupiliśmy i niczym "Sąsiedzi" z czeskiej bajki przystąpiliśmy do upychania w samochód dwóch wypełnionych po brzegi wózków sklepowych.

Wracałam 68km z krzesłem na głowie... 
Warto było. Nie muszę tego lata jechać do Włoch

Kawa się skończyła. Piasek stał się nieatrakcyjny. Obowiązki wzywają.
Miłego dnia kochani :)

Arrivederci a presto...

Wasza nadająca w włoskiej kawiarenki
Virginia