2012-11-14

Skończyła się


Od piątku pachniał nią dom. Cynamon przeniknął w kuchenne ścierki i materiał mojej bluzy dresowej. Nawet pies się za nią rozglądał by wtulić się w słodycz. Podgrzewałam do każdej kawy małe kawałeczki, oszczędnie, z namysłem, by nie zabrakło jak najdłużej. Charlie nie jadał ciast, aż do dnia kiedy dał się namówić i poczuł smak szarlotki na ciepło, z waniliowymi lodami, bitą śmietaną i kruszoną czekoladą. Lola stanowczo nadal woli kabanosy. Mąż jeszcze bardziej stanowczo. Ku mojej i syna radości. Taką szarlotką miło się dzielić, ale jeszcze milej jak z blachy nie znika. Szczególnie komuś takiemu jak ja, kto samą produkcję rozpoczyna po dwóch godzinach podchodów i obaw. A kończy ją po kolejnych dwóch. Nie jestem stworzona do przebywania w kuchni (choć podobno gotuję dobrze, a goście chyba lubią mój brak wyczucia proporcji, bo z przyjemnością przyjmują plastikowe pojemniki ;), częściej patrzę podczas gotowania w okno, niż na ręce. Za oknem ciekawiej, mnóstwo ptaków, ruchu, zmian. Czasem wykorzystuję ten czas na rozmowy z dziećmi, bo samo przyrządzanie odczuwam jako marnowanie godzin całych. Ileż można szatkować, pilnować, doprawiać, w strachu stać nad garnkiem kiedy smak nie ten co być powinien. Ale nie wyobrażam sobie jeść z restauracjach, stołować się na stołówce, u mamy czy teściów. Mam swoje smaki, potrzeby i zamiłowanie do czosnku, sałatek warzywnych i serów. Do zup kremów z grzankami. Do pierogów. Do dobrej kawy i czegoś do niej... z rabarbarem, jabłkami, malinami, gruszkami, brzoskwiniami. Te owoce w połączeniu z wyrobionym ręcznie ciastem i ubitym białkiem czynią mnie szczęśliwą. A kiedy obok mnie staje drugie szczęście, już prawie wyższe ode mnie, z resztkami bitej śmietany w kąciku ust, to jestem skłonna mordować się z wałkiem ponownie. Dla westchnień i tego oto widoku...


Przepis zaczerpnęłam z Kwestia Smaku. Skoro mi się udało to i Wam się uda :) Następnym razem muszę jedynie dać więcej jabłek, bo mam większą blaszkę niż zalecana. Smacznego!

Właśnie zauważyłam, że Drui, autorka blogów Układanka z codzienności oraz Kuchenny bajzel jest setną osobą, która dołączyła do obserwatorów mojego bloga. Drui proszę odezwij się do mnie mejlowo. Mam z tej okazji przygotowany upominek :)
Bardzo dziękuję, to niezwykle miłe, że nadal po tylu latach chętnie do mnie zaglądacie i pojawiają się ciągle nowi czytelnicy. Wiele się zmieniło, piszę tutaj rzadziej (zdecydowanie więcej w notesach prywatnych) i chyba z wiekiem bardziej nostalgicznie, melancholijnie, może i przynudzam, ale wolę być w oczach niektórych nudna niż nie być sobą. Jakiś czas temu wyłączyłam też komentarze, co nie chciałabym by było odbierane jako brak szacunku wobec czytających... szanuję i doceniam Was bardzo, ale jako introwertyczka czasem czuję przesyt internetem, wypełniam się nim po brzegi i  dla własnego poczucia wolności i swobody wycofuję się w bezpieczne bambosze. Zaufałam niesłusznie kilku osobom, zebrałam pręgi, negatywne komentarze, kwaśne miny i już obrażać się nie pozwolę. Taka moja decyzja. Do odwołania. Dziękuję za akceptację :)