2010-01-04

Za oknem zima, a w głowie wspomnienie Mistrza

Kiedy za oknem zima rozwija swój dywan śnieżnej miękkości, mam przed oczami obrazy z dzieciństwa. Zawsze wierzyłam w Bałwana. Tak jak wierzy się w Mikołaja. Kochałam tego białego grubasa jeszcze bardziej niż czerwonego staruszka, bo był ze mną do pierwszej odwilży. Zawsze ustawiałam go tak, by patrzył w moje okna... bym co rano mogła przeliczyć guziki w jego palcie.

Mam trzydzieści lat i nadal w niego wierzę. Jak zresztą w Mikołaja. Nie wyobrażam sobie, żeby o tej porze roku go zabrakło, albo żeby stał sam na środku ogrodu. Uszy mu przewieje. Zawsze stawiamy go pod oknem kuchennym, gdzie najczęściej przebywamy parząc herbatę za herbatą.
Wychodząc gdzieś uzupełniam guziki, symetrycznie ustawiam nos, strzepuję śnieg z szalika. Patrzę w okrągłe, szare oczy, które wchłaniają się w głębię jego twarzy i kamienie przestają być tylko kamieniami. Uśmiecham się.
Już nie możemy się go doczekać... może dziś.

Nowy Rok zaczęłam od "Sentymentalnego portretu Ryszarda Kapuścińskiego", zapisków szpitalnych z Jego ostatnich lat życia, jakie zebrał w całość Jarosław Mikołajewski .Wierzyć mi się nie chce, że 23 stycznia minie trzecia rocznica śmierci Ryszarda Kapuścińskiego...
Ta skromna objętościowo książka przenosi czytelnika do domu Pana Ryszarda i ma się wrażenie, że fotel na którym siedział nie jest pusty. Wszędzie pełno książek, na półkach, na biurku i na ziemi, gdzie wypatrzyłam wiersze Josifa Brodskiego. Na schodach porozwieszane są zdjęcia, karteczki z cytatami, wycinki z gazet i pamiątki. Jest też okno, to słynne okno, z którego widać wysoką na dwa piętra brzozę, którą Pan Ryszard sam posadził, oraz Jego trzy koty wygrzewające się na dachu ... i na koniec słowa sąsiada, który mieszka naprzeciw , skierowane do żony Pana Ryszarda: Pani Alu, niech Pani czasem włączy światło w pracowni. Niech będzie jak było...
Niesamowita książeczka. Kapuściński jest dla mnie mistrzem, tak jak Nabokov, Myśliwski, czy Woolf i wielu innych... i móc patrzeć w dowolnej chwili dnia na zdjęcia Jego pracowni, odczytywać przez lupę książki jakie czytał, przyglądać się długopisom jakie kolekcjonował czy rozszyfrowywać pismo jakim notował zapiski szpitalne, to prawdziwa przyjemność i rozkosz dla duszy kogoś kto kocha się w biografiach i wspominkach wydanych ku pamięci, a nie dla zysku.
Ach, gdyby tak o Woolf powstał taki książkowy pomnik... 
  
(fot. biurko Ryszarda Kapuścińskiego, "Sentymentalny portret Ryszarda Kapuścińskiego" )