12 maja tego roku, w wieku 39 lat, zginął tragicznie wydawca magazynu "Bluszcz" Artur Szczeciński. Nawet mi do głowy nie przyszło wówczas, że nie znajdzie się nikt kto zechce kontynuować jego pracę. A dziś mną wstrząsnęło... i wierzyć się nie chce, że chłam nadal będzie w kioskach, a dla takiego periodyku nie ma pieniędzy. Świat się kończy. Sprzedaż tematów literackich nie przynosi korzyści... za to fakt, że matka małej Madzi tańczy na rurze ma się doskonale. Smutno bardzo. I patrzę teraz na moje 45 numerów... od pierwszego z X/2008, i autentycznie płakać mi się chce, bo "Bluszcz" zawsze leżał cały miesiąc na stole, przy łóżku, w łazience... czuję się jakby mi ktoś przyjaciela odebrał. Przyzwyczaiłam się, był częścią mojego życia, inspiracją. I choć momentami redaktor naczelny mnie drażnił, to jednak przyjaciela nie gani się za sporadyczną różnicę zdań. Wizja była dobra, cel ważny, a jednak się nie udało...
Kochani Czytelnicy! Milczeliśmy, bo do końca mieliśmy nadzieję, że Bluszcza da się uratować.
Do końca wierzyliśmy, że takie czasopismo jak nasze nie może po prostu zniknąć z rynku. Stało się jednak inaczej. Po śmierci naszego wydawcy nie znalazł się nikt, kto zdecydowałby się na kontynuowanie jego dzieła. Artur był wizjonerem, nie oglądał się na minimalne zyski, które przynosił mu Bluszcz. Wierzył w gazetę, wierzył w nas, wierzył, że w tak trudnych dla polskiej kultury czasach nasza gazeta jest potrzebna, bo wyciąga Polaków z czytelniczej zapaści. Niestety wyniki sprzedaży to jedyne kryterium, którym kierują się rynkowi inwestorzy. Rozumiemy to i czekamy na lepsze czasy dla naszej gazety. Wbrew oczekiwaniom, numer lipcowy nie ukaże się już w sprzedaży.
Do końca wierzyliśmy, że takie czasopismo jak nasze nie może po prostu zniknąć z rynku. Stało się jednak inaczej. Po śmierci naszego wydawcy nie znalazł się nikt, kto zdecydowałby się na kontynuowanie jego dzieła. Artur był wizjonerem, nie oglądał się na minimalne zyski, które przynosił mu Bluszcz. Wierzył w gazetę, wierzył w nas, wierzył, że w tak trudnych dla polskiej kultury czasach nasza gazeta jest potrzebna, bo wyciąga Polaków z czytelniczej zapaści. Niestety wyniki sprzedaży to jedyne kryterium, którym kierują się rynkowi inwestorzy. Rozumiemy to i czekamy na lepsze czasy dla naszej gazety. Wbrew oczekiwaniom, numer lipcowy nie ukaże się już w sprzedaży.
W 2008 roku Bluszcz powrócił po 70 latach nieobecności. Zdobył kilka nagród rynku wydawniczego i środowiska dziennikarskiego. Jesteśmy przekonani , że pewnego dnia nasza gazeta powróci. Jeszcze silniejsza, jeszcze ważniejsza dla kultury.
Zespół redakcyjny miesięcznika Bluszcz
( wyjaśnienia redakcji pochodzą z portalu społecznościowego - facebook )