2009-05-14

Z dialogów rodzinnych odc.2 - rozmowy (nie) kontrolowane

- Mamo, dzie jesteś? - pyta moja dwudziestoośmiomiesięczna córcia, już dziesiąty raz tego dnia.
- Tutaj - odpowiadam rozglądając się automatycznie za czapką niewidką.
- Mamo co robisz? - wypowiada swoje ulubione pytanie.
- Sprzątam, gotuję, piorę, prasuję, podlewam, staram się pracować, mam pilny telefon, czytam, próbuję pisać, uczę się, obieram ziemniaki  ... - odpowiadam w zależności od pory dnia.
- Juja ce pomóc mamie? - odpowiada dziecię moje z uśmiechem przyklejonym do małej buźki.
- Nooo nie za bardzo, mamusia się śpieszy, idź się pobawić na chwilkę (tak naprawdę to mamusia jest wykończona Twoją aktywnością)
- Nie... Juja ce pomóc mamie - odpowiada Lola i beztrosko, zupełnie nie przejmując się odmową, drapie się na krzesło, żeby mieszać jarzyny na płycie elektrycznej; wyrywa mi mopa, żeby umyć taras; przelewa kwiatki ze zbyt ciężkiej konewki; wiesza pranie tak, że wszystko leży obok suszarki; naciska mi wszystkie przyciski na klawiaturze w pilnym poszukiwaniu Misia Uszatka; zamiata okruszki pod tapczan; zmywa garnki mocząc pięciokrotnie rękawy i w międzyczasie sika w majtki, spada z krzesła, z huśtawki, płacze bo ją mucha goni, piszczy na widok samolotu i piasku w butach ...

Każda potencjalna próba zainteresowania Loli lalkami, wózkami, klockami, książkami, a nawet bajkami w tv, kiedy tylko wycofuję się na paluszkach kończy się jej głośnym :

- Mamo dzie idziesz? Juja też chce iść tam dzie mama - po czym wstaje dziecię moje i biegnie za mną radośnie podskakując :)

A jak ją okrzyczę, bo przecież czasem nie da się angażować dwulatkę we wszystko co robię, to objęła agentka nową taktykę i stoi z wyciągniętymi w górę rączkami i potrafi kilkanaście razy powtórzyć:

- Mamusiu pepasam, pytul Juje; pepasam, pytul Juję ... (czyt. przepraszam, przytul Julię)

Są takie dni, że jestem wyczerpana byciem mamą i zwijaniem wianków z mleczy ... ale czyż nie wyszedł nam wspólnie piękny wianek? :)

 

Wasza zabita trzepotem rzęs tej małej anielicy
Virginia