2012-12-02

Kilka pytań na grudnia początek


Przepytywanie źle mi się kojarzy. W szkole przeżywałam katusze w związku z odpowiedziami ustnymi. Ale tam nikt nie pytał w tematach, na które miałabym ochotę porozmawiać. Zresztą do tej pory na co dzień nie mam okazji rozmawiać o książkach, pisarzach, o życiu literackim w ogóle. Otaczam się ludźmi raczej nieczytającymi. Z wielką przyjemnością więc przyjęłam od Zbyszka - W zaciszu biblioteki nominację Liebster Blog, bo to miłe kiedy ktoś zachęca do rozmowy, prowokuje dyskusję w temacie tak nam bliskim jakim jest literatura. Przy okazji szepnę też coś o sobie, bo dawno tego nie robiłam. Dzięki Zbyszku!

1. Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Może trudno w to uwierzyć, ale w dzieciństwie niewiele czytałam. W domu nie było biblioteczki, tylko kilka Encyklopedii PWN, książki kucharskie, jakiś poradnik, "Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej i trzy maleńkie tomiki poetyckie. Nigdy nie widziałam mamy czytającej. Ojca nie widywałam w ogóle. Mama uwielbiała haftować, więc w ślad za nią częściej zamiast książki brałam w ręce tamborek i czeską mulinę. Oprócz "Baśni z Wyspy Lanka", baśni Andersena i kilku rosyjskich opowiastek, nic mi z czasów dzieciństwa nie zostało. Nie pamiętam też by mi czytano, więc nawet jeśli tak bywało, to musiało to być sporadyczne. Nie wyniosłam miłości do książek z domu. Spotkałam się z nią gdzieś po drodze, jak przyszło na świat moje pierwsze dziecko. Pierwszą książkę, z której pamiętam nawet same momenty czytania, ilustracje, emocje, jest "Plastusiowy pamiętnik". Nosiłam Plastusia w plecaku, zapewne też z nim rozmawiałam. Ale jako ulubioną książkę z dzieciństwa wskazałabym "Lessie wróć" Erica Knighta. Ta książka wzmocniła i utrwaliła we mnie miłość do psów ( i chyba wszystkich zwierząt ). Przekonała do ich niesłychanej wierności i sprawiła, że nie jestem w stanie bez nich żyć ( aktualnie mam dwa, do niedawna trzy psy i papugę).

2. Jaka książka non-fiction zrobiła na Tobie największe wrażenie?
Czytam ich ogromnie dużo. Trudno wskazać jedną. Zdecydowanie intensywnie przeżywam te dotyczące polityki nazistów wobec Żydów, wspomnienia wojenne, listy, biografie ludzi zmuszonych uporać się z Holokaustem.

3. Jakie 3 książki zabrałbyś/-łabyś ze sobą na bezludną wyspę?
To zależy na jak długo zostałabym tam wysłana :). Jeśli załóżmy na rok, to wzięłabym "Czarodziejską górę" Tomasza Manna (pierwsza z tych dla mnie ważnych), "Opowiadania zebrane" Virginii Woolf (bez V. nigdzie się nie ruszam) i zbiór całego dorobku Wisławy Szymborskiej, który posiadam w wersji polsko-włoskiej (miałabym dwa w jednym, naukę języka i balsam dla samotnej duszy). Jeśli jednak wiedziałabym, że mam tam zostać aż do śmierci to zamiast Manna wzięłabym "Finneganów tren" Jamesa Joyce'a . Ta książka to jedna wielka zagadka, więc miałabym czas, by tygodniami, miesiącami, latami, rozgryzać co Wielki Joyce miał na myśli. Umarłabym bardzo inteligentna. Albo przedwcześnie na skutek obłąkania.

4. Jakie pytanie zadałbyś/łabyś swojemu ulubionemu pisarzowi?
Jak to jest kiedy fikcja staje się ważniejsza niż życie i co na to miłość?

5. Co sądzisz o e-bookach i audiobookach?
Nic mądrego co byłoby poparte doświadczeniem. Nie korzystam ani z jednego ani z drugiego. Kilka lat temu wysłuchałam "Lolitę" Vladimira Nabokova i musiałam ją po czasie ponownie sama przeczytać, bo podświadomie ciągle traktowałam tę książkę jako nieprzeczytaną. Miałam wobec niej wyrzuty sumienia. Słowa czytane przez kogoś do mnie nie docierają, nie wpadają w ogóle do głowy, błądzą ponad nią i szybko umykają. Muszę czuć książkę, wiedzieć jak wygląda, zbliżyć się do niej. Książka musi ze mną sypiać, kąpać się, pić kawę, spędzić ze mną kilka dni. No i najważniejsze... bez ołówka w ręce nie czytam. Zazwyczaj ołówki są dla mnie zakładkami. Dlatego też do ołówków mam ogromny sentyment. Nie wyrzucam. Zbieram ich końcówki i przywożę sobie z różnych miejsc nowe.

6. Czy lubisz kryminały i fantastykę i dlaczego tak lub nie?
Nie lubię. I nie wiem dlaczego. Nie potrafię się przełamać.

7. Czy uważasz, że praca tłumacza jest tak samo ważna jak pisarza? Jacy tłumacze i jakie ich tłumaczenia są według ciebie najlepsze?
Jest ważna, ale na zupełnie innej płaszczyźnie. Tłumacz byłby dla mnie równie ważny, gdyby była jakaś konsekwencja tłumaczeń. Gdyby jeden tłumacz (oczywiście na ile to możliwe do jego śmierci) miał monopol na danego autora. Jak na przykład w dużej mierze udało się to Markowi Bieńczykowi, który przekłada Milana Kunderę, czy Magdalenie Heydel dokonującej przekładu Virginii Woolf. Jednak tak się nie dzieje, nazwiska pojawiają się, by ulec zapomnieniu do następnej wydanej książki autora. Niczyja w tym wina, ale drażni mnie to. Obecnie za wirtuoza i mistrza tłumaczenia uznaję Krzysztofa Bartnickiego. Trzynaście lat z Jamesem Joycem to wyczyn wart szacunku i ukłonów. Z tego co wiem, Krzysztof Bartnicki na bezludną wyspę już by go nie zabrał. Odczuwa coś na miarę wstrętu, ale "Finneganów tren" to akurat dzieła w dziele dziełem nakręcane. Mam nadzieję, że pozostali tłumacze jednak czerpią radość z tego co robią, bo inaczej wstręt mógłby się rozprzestrzenić i zarażać czytających. 

8. Czy zdarza ci się nie pamiętać treści przeczytanej książki?
Oczywiście, że tak. Notorycznie. Dlatego zużywam dużo ołówków notując na marginesach książek i prowadzę kilka notesów. Po jakiś pięciu latach prowadzenia notatek nie znajduję już tego czego szukam w danym momencie. Ale jak otwieram książkę i czytam pierwszy, drugi, trzeci podkreślony fragment to pamięć wraca.

9. Które książki są według ciebie przereklamowane?
Te na które wydano za dużo pieniędzy by je reklamować. Nie pojmuję tej polityki. Celebryci straszą z okładek książek w top ten, a wartościowe książki marnieją w zakurzonych regałach. Debiuty tylko wysoko postawionych Wydawnictw trafiają w nowości. To boli najbardziej, bo rządzi się ten biznes jakimiś błędnie postrzeganymi zasadami. Na pewno z etyką nie mają one nic wspólnego. Kasa, jak wszędzie obecnie, a książka na to nie zasługuje.

10. Jaki jest Twój ulubiony cytat pochodzący z książki, którą kiedyś przeczytałeś?
Nie przywiązuję się do pojedynczego, wyrwanego ze środka książki fragmentu albo jak to często w e-cytatach bywa do połowy zdania, bo udało się pisarzowi erudycyjnie błysnąć. Raczej wracam tylko do tych autorów, których czytam całościowo, z którymi mnie łączy jakaś specyficzna więź zrodzona z większego dorobku literackiego. Wtedy w każdej ich książce znajduję coś ważnego do odnotowania. Jednak w związku z tym, że posiadam wszystkie książki Virginii Woolf przełożone na język polski, to z niej cytatów mam najwięcej. Sentymentalnie ulubionych. Poza tym Mann, Kundera, Hrabal, Kafka, Roth, Hesse, Dostojewski, Czechow, Oz, Chwin, Rylski, Myśliwski, Kapuściński, Hłasko, Huelle, Varga, Stasiuk, Miłosz, Iwaszkiewicz, Filipowicz, Stachura. Sami mężczyźni, tak wiem. Z kobiet Woolf, Plath, Veteranyi, Nin, Hill, Sontag, Bachmann, Jelinek, Osiecka, Janko, Szymborska. Poetów traktuję osobno, sporo ich poza tymi o których już wspomniałam... każdego dnia mam pod ręką jakiś tomik poezji i dużo cytatów ( E. Lipska, J. Hartwig, E. Dickinson, A. Achmatowa, R. Putzlacher, T. Różewicz, P. Celan, T. S. Eliot, Z. Herbert, J. Brodski, J. Keats, J. Kronhold, M. Południak, G. Kozera, J. Dehnel  ). Świadoma jednak jestem zmian i dopisków. Pewnie już jutro ktoś mi się jeszcze przypomni kogo nie wymieniłam (dopisek po dwóch dniach... oczywiście, że zapomniałam i już naniosłam kilka zmian :)

11. W jakim celu piszesz swojego bloga?
Początkowo pisałam by pisać. Cokolwiek. Często bardzo prywatnie, dzieliłam się słabościami i radościami, jak to matka domowa, z dwójką dzieci, pracą i masą obowiązków na głowie. Sparzyłam się i zaznałam kilku niemiłych upokorzeń. Kiedy jesteś zbyt szczęśliwy, uśmiechasz się ponad normę, ludzie myślą, że jesteś hipokrytą, że jesteś sztuczny, bo jak to - w dzisiejszych czasach można mieć dobrego męża, grzeczne dzieci i emocjonować się drobiazgami, okruchami z codzienności? Ze wszystkich sił próbują nasrać ci na życie by nie było zbyt kolorowe, a bardziej gówniane. Bo takie jest trendy i przynajmniej jest o czym rozmawiać. Ludzie myślą, że przez pancerz szczęścia ból nie dociera. Że kiedy o czymś się głośno nie szczeka, to myśl ta nie rani. Poddałam się. Wycofałam z portalu Onet (mimo iż powinnam skakać z radości, gdyż pewnego roku dotarłam do pierwszej trójki finałowej kategorii "Ja i moje życie" na Blog Roku), bo po raz kolejny potwierdziłam się w tym, że ja między tłumy się nie nadaję. Męczyły mnie tysiące wejść dziennie. I kilkanaście e-maili dziennie. Głowa mi puchła i uszy usychały. Anonimowi mieli najwięcej do powiedzenia w wiadomościach prywatnych. Zadałam sobie pytanie po co to? Marnuję czas, który mogłabym poświęcić mężowi, dzieciom, rodzinie, przyjaciołom i książkom. Stąd moja przeprowadzka na mniejszy, bardziej kameralny (wtedy, bo teraz już każdy blog prowadzi :) serwer i skupienie się raczej na pasji niż anegdotach z życia wziętych. Przetrwałam jakoś atak na moją osobę czemu stałam się taka nudna i grzecznie tłumacząc odpowiadałam, że taka teraz moja potrzeba. Zaczęłam pisać więcej o literaturze, która z każdym rokiem była mi bliższa. Dzielić się tym co w jakiś sposób na mnie wpłynęło, dotknęło, poruszyło i wiąże się z kulturą. Nie jakąś masową, częściej niszową, tą która faktycznie mnie dotyczy, kobietę z małego prowincjonalnego miasteczka Kornela Filipowicza. Nigdy nie zawarłam żadnego układu z Wydawnictwami, nie dostaję książek w zamian za recenzje, bo nie potrafię pisać o czymś co mnie nie interesuje. To nie jest mój zawód. Moim celem nie jest stricte propagowanie literatury jako ogółu, a jedynie dzielenie się tym na co natrafiłam, co wydaje mi się istotne, warte odnotowania, niekoniecznie dla innych choć z nadzieją, że ktoś dzięki mnie coś ważnego dla siebie odkryje. Nie mam wielu czytelników, zanudziłam niektórych i sobie poszli :) Ale właśnie tak mi dobrze, wśród tych stałych którzy zostali, wśród tych mi bliskich, z których kilkanaście osób jest ze mną od samego początku (dziękuję). W przeciwnym razie nie odpowiedziałabym na te wszystkie pytania, bo jakby nie było odsłaniam siebie. A ja nie lubię o sobie rozmawiać.

Teraz powinnam nominować kolejne osoby i przepytać je. Niestety nie podejmę się, bo już krąży to wyróżnienie jakiś czas w sieci i nie chcę dublować. Jeśli ktoś ma ochotę na dyskusję zapraszam na e-mail, bądź profil fb. Zachęcam do odpowiedzi nawet na pojedyncze pytania wszystkich, którzy mnie odwiedzają. Dobranoc tym, którzy dotrwali do końca :)
Zresztą czy tutaj ktoś jest o 2:38?

Czy ktoś może mi zdjąć psa z poduszki i drugiego psa ze stóp?
A może jeszcze poczytam?
Susan Sontag czeka z końcówką Dziennika.
Tak, jeszcze chwilę poczytam, inaczej nie zasnę.