2009-02-24

Moje okno na świat

Inwazja śniegowych płatków trwa. Wygląda na to, że wiosna nadejdzie latem, a lato jesienią. Patrząc na te metrowe zaspy wokół domu jak zacznie się odwilż to odpłyniemy w szczere pole.
Samochodu już prawie nie widać. Drugim o poranku znika mąż i pojawia się późnym popołudniem. Wyprawa z wózkiem jest niemożliwa, chyba że go na deskę snowboardową zamontuję, w innym wypadku ujadę może kilka metrów i padnę z wycieńczenia. Na piechotę Lola dochodzi do skrzynki pocztowej, a potem to już na kangurka z powrotem.

Stałam się więc ostatnio zawodową kurą domową. Uwięziona zostałam w domku na końcu świata i od dwóch tygodni wiem tylko tyle, co dzieje się w sadzie obok.
Czyli nic.
Polepszyłam jedynie swoją wiedzę ornitologiczną i kulinarną. Właśnie dziś przyrządziłam rozgrzewającą zupę krem z porów, z cebulką, czosnkiem, serem camembert i białym pieprzem. I mogę ją jeść i jeść... ale i tak mi zimno. Hibernacja trwa.

Ale może to i dobrze, że uwięziona zostałam, bo warunki na drogach fatalne, aż strach się poruszać.
Moja przyjaciółka miała wypadek. Cudem z niego wyszła żywa, ale to tylko dlatego, że miała cholerne szczęście i zapięte pasy. Dwie doby była nieprzytomna. Przez dwie doby jej mąż umierał z przerażenia. Czterdzieści osiem godzin niepewności... nikomu nie życzę.
Teraz z poważnymi obrażeniami leży w szpitalu i walczy o zdrowie, krwiak mózgu, pęknięta podstawa czaszki, wstrząs mózgu, złamany obojczyk ... myślę o niej od kilku dni i o tym, jak to możliwe, że życie jest tak kruche? Jak to możliwe, że piątek trzynastego godzina 13.00 jednak jest pechowy? Przecież to miał być tylko przesąd.
Życie to ruletka. Każdego dnia ktoś przegrywa, ale dopiero jak jest to ktoś nam bliski zdajemy sobie sprawę z tego, jak ulotne jest istnienie ludzkie.
Sami jednak często igramy z nim i nie dbamy w żaden sposób o to, żeby zaszyć dziury w kieszeniach i nie stracić życia gdzieś tam po drodze, w zupełnie przypadkowy sposób. Nie chodzimy do lekarzy na rutynowe kontrole; nie zapinamy pasów, bo to kawałek; nie ubieramy kasku na stoku, bo jesteśmy zbyt pewni własnych umiejętności; jeździmy na rowerach po zwykłych drogach, a nie po specjalnie przygotowanych do tego trasach; nie strącamy sopli z dachu; nie zmieniamy w porę letnich opon w samochodzie; nie montujemy w domach czujników na dwutlenek węgla mimo, iż kosztują zaledwie 150zł ...

Ryzykujemy. Często sami na własne życzenie. Nie można popadać z skrajności, nie można też oszukać przeznaczenia, ale czasem można zdrowym rozsądkiem i ostrożnością uniknąć nieszczęśliwego wypadku.

Trzymaj się kochana, jestem z Tobą, wszystko będzie dobrze i znowu będziesz nas rozmieszać do łez