2008-09-28

O pewnym talencie słów kilka

Sobota. Godzina 22.30.
Koniec programu zgarniającego największą kasę w tym sezonie, występującego z szeregu przez tańczącymi gwiazdami na nogach, na lodzie, a także przed umiejącymi tańczyć w Barcelonie.
Zdecydowanie "Mam talent" przoduje w oglądalności i cenie za 30 sekundowy spot w pięciu długaśnych przerwach reklamowych, co mnie wyjątkowo cieszy, bo w konkurencyjnej stacji wyczekiwałam kolejnego wcielenia boskiej zakonnicy... nie dziewicy.

Godzina 22.31.
- Mamuś, a pobawisz się ze mną w Mam Talent? - zapytał mój syn osobisty.
- Ale mam być talentem czy jurorem? - zapytałam
- Jurorem... rozgość się na fotelu, po prawej i po lewej masz przyciski, musisz grać wszystkich trzech... ja będę Talentem - odparł Charlie i zniknął, prawdopodobnie w pseudo przymierzalni.
Ciekawość mnie zżerała co też za talent zostanie mi przedstawiony. Wierciłam się na fotelu niczym P.Chylińska, przekrzywiając główkę w lewo i prawo niczym P. Foremniak (czytaj klon P.Tyszkiewicz) i robiłam usta w dzióbek "ala" P.Wojewódzki.

Wyszedł Talent. Wersja pierwsza.
- Dzień dobry, nazywam się Adam i pokaże swój talent... stanie na głowie na kanapie bez podpierania się rękoma.
Dusiłam się od śmiechu, ale z powagą postanowiłam oglądnąć występ Pana Adama na moim tapczanie i przycisnąć trzy razy TAK.
Muszę przyznać, że czegoś takiego się nie spodziewałam.
Pan Adam mnie zachwycił.
Skupieniem w oczach.

No i się zaczęło... pobawisz się jeszcze mamuś, błagam... a że bawiłam się świetnie po pierwszym występie to nie odmówiłam.

Wyszedł Talent. Wersja druga.
- Dzień dobry, nazywam się Marek Czesław... No zapytaj skąd jestem? - wycedził bokiem Charlie.
- Skąd jesteś drogi Marku Czesławie? (nie wiedziałam , co imię, a co nazwisko)
- Jestem z Afryki i pokażę Wam sztuczkę z tańczącymi balonami.
TAK. TAK. TAK.

Talent. Wersja trzecia.
- Dzień dobry, nazywam się Patryk i jestem Człowiek Drzewo.
- Skąd jesteś Człowieku Drzewo? - zapytałam wczuwając się coraz bardziej w jurorkę blondi.
- Z lasu.
- Dobrze zatem pokaż co potrafisz.
TAK. TAK. TAK.

Talent. Wersja czwarta.
Szybkie otarcie moich łez.
Poprawa makijażu. Wizja. Wchodzimy.
- Dzień dobry, nazywam się Zygmunt i pokażę sztuczkę, że o tak... się schylę i przełożę ręce między nogami i dotknę o tak ... pleców
- Dziękujemy Zygmuncie, nie pytam nawet skąd jesteś.
TAK. TAK. TAK.

Talent. Wersja piąta.
- Dzień dobry, mam na imię Szymon i pokażę Wam sztuczkę z psem grającym na gitarze.
- Skąd jesteś Szymonie?
- Z daleka, a sztuczka wygląda tak...
TAK. TAK. TAK
Doglądnęłam rekwizytu. Pies biorący udział w programie nie doznał żadnego uszczerbku na zdrowiu.

Talent. Wersja szósta.
- Dzień dobry, nazywam się Marek Czesław, ten z Afryki i pokażę kolejny taniec balonów, jeden na drugim, z piruetami i przytulaniem.
TAK. TAK. TAK.

Talent. Wersja siódma.
- Dzień dobry, nazywam się Patryk, wy mnie już raz wyrzuciliście, ale teraz pokażę coś lepszego ... minę płaczącej baby - mówiąc to wysunął koniec języka, usta zrobił w dzióbek i ...
Prawdziwe łzy zebrały się w jego oczach.
TAK. TAK. TAK.

Wersji było jeszcze kilka, ale śmiech odebrał mi zdolność myślenia.

Zdecydowanie jestem za takim spędzaniem wieczoru !!!
YES. YES. YES.
Mój syn ma ma wielki talent... już dawno nikomu nie udało się przez godzinę rozśmieszać mnie do łez.
Bawiliśmy się rewelacyjnie.
Dziecięca wyobraźnia to niepokonany talent.
(chociaż dostrzegłam w nim też coś z aktorstwa i miłości do śmiania się, nawet z samego siebie).
To niesamowite uczucie, śmiać się do łez z siedmioletnim chłopcem.
Kocham Cię Charlie... miłością
nie do zmierzenia,
nie do ogarnięcia,
nie do pojęcia.
Jesteś cudem nie do skopiowania.