2008-05-07

Lubię czasem być sama

Przepraszam za przerwę.
Jest uzasadniona :)

O dwóch dni mam naruszoną organizację życia w domu. Wiercenie, stukanie, piłowanie, przycinanie, przybijanie itp.
Lola znosi to nad wyraz dzielnie, choć ucieczka na zakurzone folie i szmaty to dla niej przemiła odskocznia od zwykłych klocków. Ale przetrwamy i już jutro będziemy wolni od wszechobecnego kurzu. W końcu w naszym domu, po trzech latach mieszkania pojawiły się piękne drewniane schody i można było zerwać starą wykładzinę.
Można też na nowo uzupełniać konto, bo drewno wpiło kasę jak gąbka wodę.
Ale radość przeogromna, tego nam bardzo brakowało. Amatorska balustrada wykonania mojego męża, była bardzo niebezpieczna, żeby nie powiedzieć zabójcza. Sam zabraniał nam jej dotykać, trzeba było chodzić przyklejonym do ściany, co na dłuższą metę weszło nam w nawyk i teraz pewnie będzie ciężko się od niej odkleić.

Spędzając tak dwa dni z panem stolarzem (bardzo miłym nawiasem mówiąc) zauważyłam, że bardzo mało się odzywam.
Aż mi wstyd , że taka nietowarzyska jestem. Jakby mi mowę odjęło.
Mój mąż jak wraca z pracy to zadaje mu więcej pytań w ciągu minuty, niż ja przez całe osiem godzin. Większość nie dotyczy nawet schodów, ale ważne, że nadrabia moje całodniowe milczenie.
Te dwa dni po raz kolejny mi pokazały jak bardzo cenię sobie samotność, co, biorąc pod uwagę moją przeszłość imprezowo-dyskotekową jest wręcz dziwne.
Mało tego, przeraża mnie!!!
To chyba sygnał , że się starzeję w tempie nieodwracalnym!!!
Lubię ciszę, choć przy dzieciach jest ona rzadkością, więc może właśnie dlatego tak bardzo ją sobie cenię. Po całym dniu lubię samotne wieczory w wannie, lubię sama siedzieć do nocy, lubię słyszeć swoje myśli...lubię być sama ze sobą.
Nawet jeżeli to tylko kilka minut dziennie.
Zbawiennych minut.
Potrzebuję tego, tak samo mocno, jak czekolady.