2008-04-28

Step by step

Wczoraj o mały włos nie spłonęłam w łazience. 
Róg ręcznika złapał się od świeczek, które sobie ułożyłam na wannie.Nie po to oczywiście, żeby zrobić sobie romantyczną samotną kąpiel, ale dlatego, że Lola jeszcze nie spała i  nie mogłam zapalać  światła, bo zaraz by chciała do mamusi.
A, że było mi piekielnie zimno to nie było mowy o przedłużeniu oczekiwania na wrzątek i skorzystałam (czasem wypada je użyć) z łazienkowych ikeowskich świeczek. Było bardzo przyjemnie (mimo iż wyjątkowo bez książki), bo miałam o czym myśleć, a i bez myślenia lubię się wygrzać, jak kocur na słonku. Przyjemnie było, owszem, do momentu jak wyszłam z wanny i poczułam smród. Przeraziłam się, że zafundowałam sobie  przypalanie włosków na nogach. Ciekawa jestem kto by mi drugą do uzyskania symetrii przypalił? Ku mojej wielkiej radości okazało się jednak, że to tylko kremowy ręcznik zrobił się czarny na jednym z końców. Ale grozą powiało :) oj powiało.

O czym myślałam? A o wszystkim. O tym skąd się wzięły krosty Charliemu na plecach i rękach skoro ospę już przechodził, o tym co zrobię na obiad kolejnego dnia, o tym że chomikowi muszę wody nalać, że kwiatki też jej potrzebują, że przydałyby się sandały dzieciom, bo do dwudziestu stopni już dochodzi, że muszę ciemne rzeczy wyprać, o wakacjach, które już za dwa miesiące, o mleczach w ogrodzie, które zachwaściły działkę sąsiadom...

Ale najdłużej zatrzymałam się na myśli, że w przyszłym roku będę obchodzić trzydzieste urodziny. Matulu kochana...jakby nie było prawie połowa życia za mną. Jako rasowa hipochondryczka mogę twierdzić nawet , że ponad połowa. Jestem przerażona. Czas się dla mnie zatrzymał, ale tylko w myślach, jak zerknę do lustra to zaczynam dostrzegać, to czego myślałam, że nigdy nie zobaczę.
Kręgosłup mi wysiada, kamienie tkwią na nerkach, zatoki wariują, migrena odwiedza, zmarszczki wychodzą, ciało jakieś takie zbyt kobiece się zrobiło.
Ale jeśli się za to odpowiednio zabiorę, może coś jeszcze uda mi się odkręcić.
Postanowiłam więc sobie, że w tym przełomowym 2009 roku będę skupiała się przede wszystkim na rzeczach, które lubię, na rzeczach ważnych i mniej ważnych, ale takich, które dają mi uśmiech...i to już od stycznia, mimo iż  skorpionicą jestem. Chcę ten rok spędzić jako kochająca mamuśka i żonka, a nie chroniczna malkontentka :)

A co lubię? Hmmm, ciężko tak wymienić wszystko co się lubi. A jednak spróbuję....

Lubię marzyć... Kochać... Być kochaną... Książki... Kakao... Tańczyć... Ser camembert... Robić zdjęcia... Martini... Laurę Pausini... Włoską plażę... W ogóle wszystko co włoskie... Kuchnię też... Kąpiele we wrzątku... Prawdziwą przyjaźń... Swój dres... Czosnek... Bajm...Kwitnące magnolie... Komedie... Przytulać dzieci... Słońce... Herbaty Lipton... Snowboard... Białą rzodkiew... Czytać... Pisać... Ciepłą bagietkę... Kolor czerwony... Odkurzać... Spacer po plaży... Czekoladę... Tulipany... Szczerość... Jazdę samochodem... Błyszczyki... Brzoskwinie...Spać w skarpetkach i szlafroku... Piwo... Spacery z dziećmi... Punktualność... Bibeloty... Cranberries... Brokuły...Lato...Smsy... Uśmiech córki... Rysunki syna...Lody czekoladowe... Bransoletki... Anne Geddes... Szampana...Karaoke...Żelki Haribo... Klawiaturę...Naleśniki z owocami...Swój kalendarz...Krem do rąk... Dramaty... Michałki... Czereśnie...
i tak do rana mogłabym wymieniać i wymieniać.

Nie lubię natomiast... Hipokrytów... Megalomanów... Nowych telefonów... Prasowania... Przemarzniętych nóg...Malwersacji... Samolotów...Sera Rokpol... Marudzenia... Kurzu... Chamstwa...Czapek... Głębokiej wody...Kawy bez mleka... Deszczu... Kłamstwa...Horrorów... Soku pomidorowego... Pierdzących psów... Porannego wstawania...Swoich łydek...Whisky...Męża w błękicie...Brudnego samochodu... Cyrku... Śmierci... Arbuza za pestki... Prania ręcznego...Polityki... Flaków... Układów... Wytrawnego wina...Rajstop...Windy...Szatkować kapustę... Zawiści... Swojej klaustrofobii... Nepotyzmu... Wódki...Zimnej wody...Zakupów z dziećmi... Tracić czasu na sen...

To by było na tyle, ale jeszcze do tego powrócę. Lista coś czuję jest niekończącym się potokiem słów. Czasem dobrze jest zrobić sobie taki rachuneczek własnych lubi, nie lubi i niekoniecznie tylko na okrągłe rocznice, poznać bliżej siebie...stworzyć taką dłuuuuższą ofertę matrymonialną. Moja jest troszkę chaotyczna, ale ...jestem jaka jestem i nie chcę się zmieniać (no może kilka punktów bym usunęła :)
Dobrej nocki kochane moje blogerki.