2011-02-08

Powrót


Na pięć dni Karuzela utknęła napadnięta przez ludzi w kapturach, którzy zarzucili na nią metalowe łańcuchy i mosiężne kłódki. Nie sposób w jednej chwili nadrobić kilkadziesiąt straconych okrążeń, bo myśl popędza myśl  i nie jestem w stanie zatrzymać siebie, a z biegu zazwyczaj na krzesełko, czy wydumanego konika nie trafiam. 
Jak tylko uporam się z zaległościami w pracy, to powrócę i tutaj.
Słońce wyszło, i wszystko nagle od wczoraj jakieś bardziej przejrzyste. Tylko ja niewyraźna, kaszląca i z bólem głowy. Ale nie dam się, przeskoczę błoto przed furtką, wskoczę w samochód, uchylę okno i dokończę słuchać "Listy na wyczerpanym papierze" Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory, choć wiem jak się skończą, bo już trzy dni temu dotarłam do ostatniej strony. Dla wielu pewnie nie ma w nich nic nadzwyczajnego, ott takie stąpanie po cienkiej linii miłości, ze słodką czułością, dogryzającą tęsknotą i niejednokrotnie żalem w tle... ale w jakim mistrzowskim stylu to wszystko!
Aż ze łzą w oku chce się rzec... takie listy już się nie zdarzają.
I to mnie smutkiem napawa.

Pokuszę się o stwierdzenie, mimo iż dopiero luty, że to najpiękniej wydana książka jaką tego roku zakupiłam. Jeszcze o niej napiszę.