2010-10-22

"Różyczka"


Miałam iść na "Śluby panieńskie", ale się spóźniłam. Dziś wyświetlany był ostatni seans w naszym kinie i zła jestem na siebie, bo przez ostatnie dni wdepnęłam w ten drugi wymiar mojej codzienności, nie do końca mnie fascynujący, ale zgrabnie oplatający się wokół moich myśli. Porzuciłam kilka gazet, artykułów, napoczętych książek, filmów, planów kulinarnych, wychowawczych i relaksacyjnych, by dać z siebie wszystko w pracy, nie mając jak zwykle pewności co z tego wyniknie. Sporo obiecują, ale stąpam po bardzo delikatnej linie, bez możliwości jej wzmocnienia i szans na asekurację. Nie czuję się na niej pewnie, mimo iż każdy wstrzymuje oddech by najmniejszy podmuch zwątpienia mnie nie strącił.

Ale wracając do kina, skoro zapomniałam to musiałam znaleźć sobie jakąś alternatywę i kiedy niespodziewanie zostałam dziś na godzinę sama, wróciłam do filmu "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego, który to zdobył w tym roku główną nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Odtworzyłam kilka nieprzypadkowych scen, tych które miałam w pamięci sprzed dwóch miesięcy, kiedy to pierwszy raz ten film obejrzałam... i nadal jestem pod jego wrażeniem, bo to jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Zostaje w pamięci nie tylko ze względu na  przejmujący wątek miłosny; na muzykę, która dla mnie osobiście jest niezwykle ważna w filmie; ani też na jak zwykle mistrzowską grę Andrzeja Seweryna i w tym wypadku równie  dobrą rolę Magdaleny Boczarskiej. Mnie jednak najbardziej ujął w tym filmie problem "marca 68" i takiego dziwnego przekonania, że w tych czasach Polski Ludowej miłość niewiele miała chyba do powiedzenia...
Akcja toczy się w Warszawie, na przełomie lat 1967 i 1968, kiedy to młody funkcjonariusz SB Roman Rożek (Robert Więckiewicz), namawia zakochaną w sobie Kamilę Sakowicz  (Magdalena Boczarska) do zostania agentką SB pod kryptonimem "Różyczka". Cel - Adam Warczewski (Andrzej Seweryn), wykształcony, inteligentny, oczytany profesor Uniwersytetu Warszawskiego i znany pisarz, który w tym czasie, wraz z innymi profesorami podpisuje protest przeciwko cenzurze... "Różyczka" namierza figuranta, przyjmuje pozycję wygodną do wbijania kolców, które w pewnym momencie słabną na sile, gdyż zafascynowana światem profesora, zaczyna darzyć go niespodziewanym uczuciem. Warczewski staje się dla niej nie tyle erotyczną zakąską, co człowiekiem, z którym chciałaby spędzić swoje życie. Odkrywa przy nim smak dobrego wina, potrzebę zgłębiania literatury i celebrowania doznań, takich jak czułość, bliskość i tworzenie więzi między dwojgiem szanujących się ludzi. Co z tego wyniknie?... 
Masa kłód rzuconych pod pędzącą miłość i niezapomniany widok pociągu z ostatniej sceny, a tuż za nim napisy: Pod naciskiem kampanii antysemickiej rozpętanej przez komunistyczne władze po tak zwanych "wydarzeniach marcowych" 1968r. wyjechało z Polski prawie 15 tys. osób. W tym blisko 500 pracowników naukowych, niemal tysiąc studentów, 200 pracowników prasy i wydawnictw, filmowcy, aktorzy, pisarze.

I jeszcze jeden fragment zacytuję, bowiem tam gdzie książki, tam i moje powiększające się ucho i ta rozmowa Kamili z Adamem jest jedną z moich ulubionych scen... Książki istnieją niekoniecznie po to, żeby je od razu czytać. Po pierwsze to piękne przedmioty. A po drugie są jak przyjaciele. Warto mieć je przy sobie. Nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać ( a na półkach za nimi: Miłosz, Grudziński, Cat-Mackiewicz).
Z czystym sumieniem polecam. Do wielokrotnego oglądania.